Hanna Lis mogła stracić córkę. Dziennikarka wspomina słowa lekarza
Hanna Lis wróciła wspomnieniami do czasu gdy była w ciąży. Jak się okazuje, był to bardzo trudny okres, a lekarze wyrokowali, że dziecko nie urodzi się żywe. Jeden z nich miał zastanawiać się nad skrobanką.
Hanna Lis jest obecnie mamą dwóch dorosłych córek. Młode kobiety są zdrowe i realizują się, ale ich mama źle wspomina czasy tuż przed narodzinami.
"Julki o mały włos nie straciłam. Pamiętam, że leżałam w szpitalu i nad głową lekarze mówili: 'Nie, to jest już po ciąży', jeden mówił do drugiego: 'To co, może wyskrobiemy?'. Ja leżałam, w ogóle nie widziałam, co się dzieje" - powiedziała w programie "Demakijaż".
W szpitalu nie było wtedy wolnych łóżek, dlatego Hanna Lis została położona na stole operacyjnym. "Tak przeleżałam całą noc, pod dwiema kroplówkami, i rano zawieźli mnie na wózku inwalidzkim, żeby zrobić USG i zobaczyć, jak to lekarz nazwał, 'czy to już się ewakuowało'. Było to, delikatnie rzecz ujmując, bardzo przykre – opowiadała dalej.
Badanie wykazało, że serce dziecka bije, a lekarz miał zareagować: "Słuchajcie! Jezus Maria, to żyje!" - wspomina Hanna Lis.
Dziennikarka z czasem dowiedziała się, że problemy z donoszeniem ciąży wynikały z endometriozy. Hanna Lis przeszła później operację - laparoskopię, która pomogła pokonać uciążliwe bóle.
Dziś Hanna Lis całym sercem wspiera Ogólnopolski Strajk Kobiet i walczy o podstawowe prawa. "Żądam - odczepcie się od sumień kobiet. Grzecznie już było. Wystarczy. Jako kobieta i matka nie zgadzam się na to, aby ktokolwiek rościł sobie prawo do decydowania o naszym losie, zdrowiu, życiu i sumieniu!" - napisała w mediach społecznościowych.