Nic nam się już nie chce. "Wszystko się jakoś rozmyło, brak mi dyscypliny"
Dzień zaczynał od przebieżki na siłownię, na trening personalny, potem mógł sobie pozwolić na śniadanie w pobliskiej kawiarni i poranne pogawędki ze stałymi bywalcami. Jednak to już odległa przeszłość. Teraz Krzysztof pracuje w domu, je w domu i próbuje ćwiczyć w domu. I jak mówi, motywacji brakuje mu do wykonywania codziennych czynności.
Krzysztof Kasprzyk z obawy przed zarażeniem siebie i swoich bliskich koronawirusem, stosuje się do zalecanych obostrzeń z wielką dokładnością. - Unikam miejsc, gdzie jest dużo ludzi, oczywiście nie korzystam z tzw. szarej strefy, która działa pomimo zakazu. Nie darowałbym sobie gdybym zaraził kogoś z mojej rodziny - mówi i dodaje, że przez dłuższy czas intensywnie dbał o formę w domu.
- Formę trzymałem aż do października. Byłem bardzo aktywny fizycznie i dość dobrze mi szło. Najgorszy moment był wtedy, gdy zrozumiałem, że czeka nas powtórka z marca zeszłego roku, że rząd nie znalazł rozwiązania i znowu będziemy zamknięci w domach - stwierdza mężczyzna, przyznając, że dziś nie jest już osobą, którą był w świecie przed pandemią. - Teraz odpuściłem. Wszystko się jakoś rozmyło, brak mi dyscypliny i osób, z którymi mogłem w jakiś sposób rywalizować. Myślę, że w końcu się zbiorę w sobie, ale teraz nie mam motywacji - kwituje.
Spadek motywacji i związanej z nią aktywności ruchowej wśród ludzi, którzy wcześniej byli aktywni na wiele sposobów, jest widoczny niemal w każdej grupie wiekowej. Począwszy od małych dzieci, które zamknięte w czterech ścianach, pozbawione stacjonarnych zajęć ruchowych, przesypiają zdalny WF na klawiaturze komputera, a kończąc na miłośnikach aktywności i sportu. O tym, jakie konsekwencje poniosą za to najmłodsi, możemy już się martwić z zapasem. Czy jednak COVID-19 nie zmieni na stałe nawyków ruchowych naszego społeczeństwa i nie zamieni ich w skrzyżowanie człowieka z krzesłem?
"Po prostu nie miałam na nic ochoty"
Kamila, 30-latka z Warszawy na co dzień mogła się pochwalić bardzo aktywnym trybem życia. Jednak wystawiona na próbę aktywność fizyczna zniknęła na miejsce marazmu. Jak przyznaje kobieta, za spadkiem aktywności, poszły też morale. - Od roku prawie w ogóle nie kupuję sobie nowych ubrań, bo po co. Gdzie się mam stroić. Chodzi się w dresach i koku. Zresztą wystarczy wyjść do sklepu, żeby zobaczyć, że to najpopularniejsza fryzura tego sezonu. Ćwiczenia też sobie odpuściłam, bo o ile na siłowni jestem w stanie poćwiczyć, tak w domu z dwójką dzieci już nie. Ćwiczenia online nie są dla mnie. Ja lubię energię grupy i to mnie motywuje do działania. A jak jest pogoda w kratkę i mam biegać w deszczu to ja grzecznie podziękuje - mówi kobieta, która wcześniej w swoich tygodniowych rytuałach dla ciała mogła pochwalić się uczęszczaniem na jogę, pilates i siłownię. - Jak wszystko zamknęli, po prostu nie miałam na nic ochoty. Może to wymówka, ale dla mnie to było bardzo mocne przybicie psychiczne. W dodatku bez deadline. Nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle wszystko wróci do normy - podsumowuje.
Łukasz Wolski, współwłaściciel klubów Harder przyznaje, że koronawirus bardzo nadszarpną motywację do ruchu dużej części użytkowników siłowni i klubów fitness. - Przed pandemią proces penetracji rynku, czyli osób posiadających abonamenty do klubów sportowych, oscylował na poziomie 8 proc. Tę grupę można podzielić na tak zwanych hard user, czyli najwytrwalszych graczy, którzy stanowią około 20 proc. chodzących na siłownię i resztę, których trzeba bardziej zmotywować. W mojej opinii tych pierwszych koronawirus jeszcze bardziej zmotywował do walki. A, że kluby są zamknięte, to radzą sobie inaczej. Spotykają się w zamkniętych grupach lub uprawiają sport na wolnym powietrzu - tłumaczy Wolski i dodaje, że mniej ambitna reszta znalazła w COVID-19 bardzo wygodną wymówkę, aby wysiłku uniknąć. Jak wspomina, niektórzy ćwiczą z trenerami przez internet, inni korzystają z dostępnych w sieci treningów online, które konsekwentnie zyskują w Polsce na popularności.
Motywacja w izolacji
Łatwo mówić, trudniej zrobić. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest co najmniej kilka i są one zróżnicowane. Jak przyznaje psycholog sportu, Bartosz Pietruszewski, w przypadku osób młodych, często ich brak aktywności sportowej spowodowany jest lękiem najbliższych głównie rodziców/domowników przed wirusem. - Młoda osoba często albo odczuwa silne poczucie winy, albo de facto dostaje zakaz na taką aktywność, co skutecznie zniechęca do sportu. Kolejnym czynnikiem jest utrudniony dostęp do np. siłowni, basenów, obiektów sportowych, co szczególnie osoby o niższej motywacji również zniechęca do podjęcia innej zastępczej np. domowej aktywności sportowej - wyjaśnia specjalista. Niewątpliwie czynnik społeczny w postaci ograniczenia kontaktu społecznego też przyczynia się do spadku aktywności Polaków, bo eliminuje się nam czynnik wsparcia i mobilizacji - tłumaczy.
Światowa Organizacja zdrowia nakłania do regularnej aktywności fizycznej podczas pandemii, ponieważ jej brak niesie ze sobą daleko idące skutki zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Teraz jednak poprzez obostrzenia aktywności zostały zmniejszone do minimum, a w zaciszu domowym nie każdy znajdzie cel, dla którego wstanie z kanapy. Według Pietruszewskiego sportowców zawodowych spadek aktywności nie dotyczy, jednakże amatorów ruchu szczególnie tych niewyczynowych, już tak.
- Na co dzień współpracuję przede wszystkim z zawodnikami, którzy uprawiają sport zawodowo. Oni z uwagi na pandemię nie miewają problemów z motywacją do treningów, gdyż mają silnie wyrobione nawyki wykonywania treningu, a po drugie posiadają również motywację zewnętrzną w postaci kontroli ze strony szkoleniowca bądź trenera przygotowania fizycznego - tłumaczy specjalista.
Zobacz także: Majówka 2021 odwołana? Okazuje się, że niezupełnie
Bez celu się nie da
O ile zawodowcy mają szeroki zakres świadomości dotyczący tego co daje trening im daje, a także posiada instynkt do wykorzystywania nadarzających się sytuacji, aby zrobić przewagę nad innymi, to grupa amatorów już takiej motywacji nie ma. - Sportowcy amatorzy, szczególni ci, którzy do tej pory przejawiali aktywność fizyczną jedynie w ramach rozrywki bądź dodatkowe zajęcia faktycznie zmagają się z sytuacją porzucenia sportu i wyzwania w postaci powrotu do aktywności sprzed pandemii - stwierdza.
Jak przyznaje Łukasz Wolski, wciąż niewielka część społeczeństwa jest w stanie się odpowiednio zmotywować do treningu i określić realnie swoje cele treningowe. Obecnie zamknięte siłownie były właśnie miejscami, w których można było przezwyciężyć ten problem i podtrzymać motywację do konsekwentnych ćwiczeń. - Jak to bywa, z aktywnością fizyczną zazwyczaj najciężej jest się zmotywować do tego, aby zacząć a później, kolejny sprawdzian to pierwsze 10-20 dni, gdzie łapiemy regularność, walcząc z permanentnym okresem tzw. zakwasów. Przechodząc ten etap, jest już z górki, zaczynamy dostrzegać pierwsze wizualne efekty treningów i czujemy się znacznie lepiej - tłumaczy i dodaje, że dłuższa przerwa zawsze sprowadza nas znów do punktu wyjścia.
Czy po zakończeniu obostrzeń możemy liczyć na happy end? Zdaniem Pietruszewskiego tak, bo ludzie wrócą do uprawiania sportu, gdy tylko będzie to możliwe. - Świadomość społeczna wzrasta. Ludzie odczuwają, że aktywność sportowa już nie tylko pomaga zadbać o ciało, ale także i umysł. Sport jest świetnym sposobem na odreagowywanie codziennych napięć i stresów, sprawia przyjemność, łączy ludzi, dlatego też jestem przekonany, że nawyki związane z aktywnością sportową, gdy tylko będzie to dozwolone i ludzie będą czuć się bezpiecznie szybko zostaną odbudowane - podsumowuje psycholog.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl