Jadźka na miotle

Jadźka na miotle

Jadźka na miotle
22.01.2009 14:42, aktualizacja: 22.01.2009 15:09

Przez pierwszy rok swojego życia Jadwiga zajmowała się wyłącznie tworzeniem bałaganu. Sprzątanie nagle stało się dla niej atrakcyjne. Siedliśmy więc z Tatkiem na kanapie i zaczęliśmy wydawać jej polecenia. Wcześniej generałem była wyłącznie ona: pić, jeść, siku, dada!

W pewnym momencie z wiecznie wymagającego bobasa dziecko przeobraża się w pożytecznego członka rodziny. Jadźka wchodzi właśnie w etap, w którym możemy wreszcie liczyć na jej pomoc w porządkach.

Przez pierwszy rok swojego życia Jadwiga zajmowała się wyłącznie tworzeniem bałaganu. Do dzisiaj idzie jej to świetnie – z nonszalancją godną księżniczki Monako. Co dotknie, to odstawi w innym miejscu. Ledwo na coś zwróci uwagę – za minutę już jest zepsute. Z paczki pieluch lub paczki chusteczek higienicznych w mig stworzy architektoniczne cudo, które potem trzeba znowu i znowu poukładać w paczuszce, chociaż nie ma szans, aby udało się pampersom lub chustkom wrócić do poprzedniego ładu. Co tu dłużej tłumaczyć – Jadźka jest mistrzem kreatywnego chaosu.

Jakie było więc nasze z Głową Rodziny zdziwienie, że jej wielka i nieskończona miłość do dekonstrukcji powoli ustępuje miejsca zamiłowaniu do układania i wkładania. W porównaniu z wcześniejszym rozwalaniem i wyrzucaniem, różnica jest znaczna.

Wszystko zaczęło się pewnego pięknego zimowego dnia, kiedy nasza znudzona córka łaziła po mieszkaniu, marudząc co chwila na brak inspiracji do zabawy. Wywaliła już wszystkie klocki na podłogę i się jej nie spodobało. Wyjęła wszystkie książki z półki, zdążyła je kontrolnie przejrzeć i zostawić otwarte na łóżku. Była już w toalecie i rozwinęła cały papier toaletowy, tworząc bardzo ciekawą instalację. Ale widocznie nie była nią zachwycona, bo zaraz po ukończeniu swojego dzieła poszła włączać i wyłączać płyty CD w naszym muzycznym sprzęcie. Po jakiejś minucie tańców, w których nawet jej towarzyszyłam, Jadźka usiadła na podłodze z niezadowoloną miną. Chętnie bym się z nią pobawiła, ale byłam raczej zajęta. Wkładaniem klocków do pudła, ustawianiem książeczek na półce, zwijaniem rolki papieru toaletowego (cóż za upiorne zajęcie!). Iga patrzyła na mnie z marnym zainteresowanie.

Setki razy widziała mnie przy tej czynności, nigdy nie kiwnęła nawet palcem, żeby ulżyć styranej matce. Ale teraz w jej małej główce coś wreszcie przeskoczyło. Kiedy mama brała szmatkę i ścierała kurze, ona chciała robić to samo. Następnym razem, kiedy znowu przewróciła pudło z klockami do góry dnem, nie dała sobie pomóc przy wkładaniu ich z powrotem. Sprzątanie nagle stało się dla niej atrakcyjne. Siedliśmy więc z Tatkiem na kanapie i to wreszcie my zaczęliśmy wydawać jej polecenia (wcześniej generałem była wyłącznie ona: pić, jeść, siku, dada!). Dawaliśmy jej do ręki papierki i kazaliśmy jej wyrzucać do śmieci. Iga bierze śmiecia w dwa palce, dumnie kroczy do kuchni, otwiera szafkę pod zlewem i wkłada śmiecia tam, gdzie jego miejsce. Po czym z trzaskiem zamyka szafkę i wraca do nas po dalsze instrukcje. Kiedy zje jogurt, sama wie, gdzie ma wrzucić opakowanie. Jej radość, nasz pożytek.

Wielkie zainteresowanie Jadźka skupia także na wszelkich środkach czystości, do których jednak dostępu mieć nie może. Jak myje podłogę to raczej na sucho, co ją trochę oburza, bo chce tak jak mama i tata. Ale za to doskonale i bez przeszkód może sobie pohulać po domu z miotłą i szufelką. Mop też nie ma przed nią tajemnic. Fakt, umyje raczej jakiś metr na metr podłogi i już czuje się zmęczona, ale to zawsze jakaś pomoc, prawda? Metr do metra i kiedyś zbierze się metrów kilkadziesiąt. Wszystko umyte rękoma mojego dziecka! A ja z kawką, przy gazecie, jak straszna macocha. Mój Kopciuszek, w odróżnieniu od bajkowego, aż rwie się do roboty. Powiedźmy, pseudoroboty. Takiej zabawy w sprzątanie. Ale czym skorupka za młodu… Miejmy nadzieję, że jej nie przejdzie za szybko. Dla pewności postanowiliśmy uatrakcyjnić jej sprzątanie. Z muzyczką, w podskokach, z rodzicami sprząta się najfajniej.

Jeszcze trochę boi się odkurzacza. Ale jak jej przejdzie, to nie ma bata. Karzemy jej odkurzyć całe mieszkanie. I klatkę schodową!

Źródło artykułu:WP Kobieta