Jak będziemy wyglądać po pandemii? Ekspertki tworzą sylwetkę Polki na 2021 rok
W czasie izolacji mniej myślimy o modzie i urodzie. Ale gdy restrykcje zostaną zniesione, będziemy chciały nadrobić stracony czas. Jakie trendy czekają nas w 2021 roku?
Przez ostatnie 7 tygodni większość z nas wskakiwała z dresów w pidżamę i z pidżamy w kolejne dresy. Na pewno przestałyśmy się ubierać i malować dla innych. Jeśli tworzyłyśmy stylizacje to po to, aby poprawić sobie humor.
Zastanawiam się, czy gdy pandemia się skończy, wszystko będzie "po staremu"? Czy nadal będziemy wydawać pieniądze na sieciówkową "szybką" modę, na potęgę będziemy doklejać rzęsy, przedłużać paznokcie. Słowem, jak będzie wyglądała Polka w post-pandemicznym roku 2021? Pytanie to zadałam ekspertkom z branży beauty, stylistkom, makijażystkom, dziennikarkom.
Zobacz także: Polskie kosmetyki podbijają światowe rynki
Nie będzie tak wiele trendów
Karolina Domaradzka, stylistka i influencerka, upatruje w pandemii i kryzysie szans na autokorektę w branży. - Co do tego, że przemysł modowy będzie musiał wreszcie nieco zwolnić, chyba nikt nie ma już wątpliwości. To spowolnienie dotyczy zarówno luksusowych projektantów, prześcigających się w tworzeniu coraz to nowszych trendów, które zapewniają im wyłączność na sprzedaż konkretnych produktów, ale też sieciówek, które te trendy błyskawicznie kopiują – analizuje.
Efekt, zdaniem Domaradzkiej, był taki, że kupowaliśmy coraz więcej, nie z potrzeby posiadania nowych rzeczy, a z poczucia zagubienia wśród niewyobrażalnej ilości nowinek modowych.
- Kupujemy za dużo, ponieważ zazdrościmy innym ciuchów, których sami nie potrafimy nosić. Tak więc zaczynamy kupować ich więcej w nadziei, że w końcu się tego nauczymy, żeby za moment przekonać się, że reszta interesuje się już czymś nowszym, czego i my siłą rzeczy zaczynamy chcieć – wyjaśnia i dodaje, że rosnąca popularność klasyki nie bierze się z zamiłowania do minimalizmu, a z potrzeby bezpieczeństwa. Ponadto klasyczne rzeczy są łatwe do stylizacji.
Triumf stylizowania nad kupowaniem
Domaradzka przewiduje, że rok 2021 będzie rokiem rozsądku i namysłu. Co nie oznacza, że na ulicach będzie nudno. – Kobieta stanie się bardziej inteligentna w doborze swojej garderoby oraz jeszcze bardziej kreatywna w jej użytkowaniu – mówi ekspertka i uważa, że gdy już wyjdziemy z izolacji, będziemy chciały wyglądać jak najlepsza wersja siebie, ale bez zbędnych wydatków. Jest więc duża szansa, że moda vintage, wyszukiwanie perełek w second handach i zestawianie ich z tym, co mamy już w szafie, zyska na popularności.
A co z "fast-fashion"? Niestety, jeśli recesja będzie tak horrendalna, jak przewidują ekonomiści, wielu z nas nie będzie stać na ubrania lepszej jakości, a co za tym idzie – droższe. Choć zdaniem Domaradzkiej właśnie wówczas sprawdzi się powiedzenie, że niezamożnych osób nie stać na kupowanie byle czego. Możliwe więc, że polskie marki, które szyją w kraju i tworzą zrównoważoną modę, nie znikną z rynku.
Jeszcze będzie wygodnie
Trzeba pamiętać, że czas "w dresie" sprawi, że zapewne przestaniemy cierpieć dla mody. Nie będzie już wbijania się w ciasne i niewygodne ubrania, szpilki będą wyciągane tylko od wielkiego dzwonu. Będziemy bawić się modą i oczekiwać, że nasza szafa sprawdzi się zarówno w mieście, jak i na wsi, na imprezie w klubie i na zoom-domówce na kanapie. Zapewne zapragniemy kolorów. Będziemy chciały zrekompensować sobie przegapioną wiosnę, którą oglądałyśmy tylko z balkonu.
Najlepsza cera pod słońcem
Hanna Jakubowska, makijażystka i national brow artist marki Benefit już teraz widzi, że izolacja wyjątkowo dobrze robi naszej cerze. - Z pewnością mamy więcej czasu na zabiegi pielęgnacyjne, maseczki, peelingi, masaże twarzy. Cera ma prawdziwy detoks, podobnie włosy, na które częściej nakładamy odżywcze olejki, niż utrwalające lakiery. Sądzę jednak, że stopniowo zacznie nam brakować make-upu, szczególnie tym z nas, które lubią tę sztukę. Zostając w domu, będziemy miały więcej czasu na eksperymenty, co może skutkować bardzo ciekawymi efektami i lepszymi umiejętnościami, gdy wyjdziemy z izolacji – przypuszcza Jakubowska i mówi, że nasze powieki okażą się dziełami sztuki, bo tylko one będą widoczne znad obowiązkowej maski ochronnej.
Oczy skierowane na Wschód
- Myślę, że będziemy nakładać na nie iskrzące cienie, zaznaczać dolną powiekę i podkreślać rzęsy. To dobra okazją na wypróbowanie kolorowych linerów i makijaży z aplikacjami rodem z serialu "Euforia". Stawiam też na większą odwagę w aplikacji kolorowych tuszów do rzęs – niebieskie pięknie podbijają tęczówkę! – prognozuje Jakubowska. Jej zdaniem, w poszukiwaniu inspiracji zaczniemy częściej zaglądać na instagramowe konta influencerek z krajów arabskich. Są mistrzyniami makijażu oczu, mają przepiękne brwi, a nawet- biżuterię twarzy.
– Będziemy dobierać kolory w makijażu do kolorów maseczek, a jednocześnie zechcemy się wyróżnić, podkreślić to, co jest w nas piękne i wyjątkowe. Mam nadzieję, że skończy się czas klonów z doklejonymi rzęsami i wytatuowanymi brwiami – zauważa już Kamila Wiedeńska-Strzelczyk, pro make-up artist i edukatorka. – Choć beże, brązy i złoto nadal będą na topie, sięgniemy po odważniejsze kolory, będziemy je łączyć w nieoczywisty sposób. Kto wie, może nawet powrócą turkusy na powiekach, jak w latach osiemdziesiątych? – zastanawia się.
Polskie metki nadal na topie
Zastanawiam się tylko, czy ubrania i kosmetyki, które będziemy kupować w 2021 roku, będą miały polską markę? Czy nie będzie tak, że kryzys zmiecie z powierzchni małe firmy i startupy, pozostawiając globalnych graczy? A to sprawi, że cały świat będzie wyglądał tak samo.
Lidia Lewandowska, redaktor naczelna serwisu Wirtualnekosmetyki.pl i ekspertka od polskiego przemysłu kosmetycznego, nie spodziewa się wielkiej fali bankructw. – Do tej pory rynek rozwijał się, przyciągał jak magnes startupy. W sytuacji jednak, kiedy spada sprzedaż, a firma nie ma wypracowanego zaplecza finansowego, trudno walczyć o biznes – nawet jeśli się stworzoną markę kocha jak własne dziecko. Brutalna ekonomiczna prawda – kwituje Lewandowska, ale jednocześnie dodaje, że lada moment powinien wystartować eksport, który był siłą napędową polskich marek.
- Mamy nowoczesne fabryki, kadry, know-how. Być może po prostu będziemy zaopatrywać wiele rynków w te produkty kosmetyczne, które ostatecznie będą najchętniej kupowane przez konsumentów pod różnymi szerokościami gospodarczymi – Lewandowska również dostrzega szansę w globalnych trendach, choć uważa, że konsumpcjonizm wyhamuje, a odczują to ci, którzy z promocji zakupów żyją, czyli influencerzy.
- Po wojnie obnoszenie się z nadmiernymi wydatkami było przejawem złego stylu. Podobnie może być teraz, kiedy wielu ludzi znajdzie się w trudnej ekonomicznie sytuacji. W tej sytuacji influencerki tracą swoją siłę rażenia. Ich świat i tak postrzegany jest przez znaczną część rozsądnie myślących, jako sztuczny, nieprawdziwy, zachłanny. Nieprawdziwy w rekomendacjach, które mają swoje stawki: tym bardziej wyśrubowane, im więcej followersów na liczniku. W koronakryzysie wiele tych dziewczyn nie miało nic sensownego do przekazania. I to pokazuje wydmuszkę tego świata – mówi bez ogródek.
Choć moim zdaniem influencerki – makijażystki, z ogromnymi zasięgami, jak Red Lipstick Monster czy Nikkie Tutorials pozostaną w grze. Choć i one zmuszone będą do zweryfikowania zasad współpracy z markami. Followersi i subskrybenci będą bardziej wyczuleni na nachalną reklamę rzeczy, na które zwyczajnie ich nie stać.
Farba w domu, paznokcie bez hybrydy
Rozmawiam z Lewandowską o przyszłości sektora usług. - Pewnie wrócimy do fryzjerów, kiedy otworzą nam salony. Trochę z przymusu wszystkie przeprosiłyśmy się z farbami do domowego użytku, ale obcinanie włosów, to już wyższa szkoła jazdy. Zakładam jednak, że przycięte domowe budżety skłonią część konsumentek do domowej koloryzacji na dłużej, tym bardziej że cena farbowania w niektórych salonach była już naprawdę horrendalnie wysoka. Być może więc fryzjerzy również powinni na nowo przemyśleć cenniki? – sugeruje Lewandowska.
Przypuszczam, że w 2021 roku będziemy wszystkie zapuszczać włosy i do łask wrócą naturalne kolory. Zamiast ostrego farbowania i rozjaśniania, będzie tonowanie, które ma za zadanie podkreślić naturalny kolor włosów i ewentualnie ukryć siwiznę.
A co z tak kochanymi przez Polki zagęszczanymi rzęsami i przedłużanymi paznokciami? Moim zdaniem, jako doświadczonej dziennikarki urodowej śledzącej trendy, tu również zajdą zmiany. Tylko najbardziej zatwardziałe miłośniczki sztucznych rzęs, będą je nadal doklejać w 2021 roku. To będzie rok dobrych, choć niedrogich tuszów do rzęs i mani-pedi robionego w domowym zaciszu. Z resztą już teraz wiele z nas, z pomocą internetowych tutoriali uczy się hybrydowej stylizacji. Wizyta w salonie będzie więc przyjemnością zarezerwowaną na wyjątkowe okazje, a megadługie szpony i skomplikowane wzroki na paznokciach staną się jedynie instagramową ciekawostką, śladem dawnych czasów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl