UrodaManicure hybrydowy za 50 zł. Zakażenie możesz dostać w gratisie

Manicure hybrydowy za 50 zł. Zakażenie możesz dostać w gratisie

W Polsce jest ponad 100 tys. salonów kosmetycznych. Niestety zdarza się, że z niektórych można wyjść z pięknie zrobionym manikiurem oraz grzybicą czy nawet wirusowym zapaleniem wątroby typu B. I choć cena często świadczy o jakości usług, są inne czynniki, które trzeba brać pod uwagę, gdy idziemy "na paznokcie".

Manicure hybrydowy za 50 zł. Zakażenie możesz dostać w gratisie
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta
Aleksandra Kisiel

03.01.2020 | aktual.: 03.01.2020 19:38

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Na "bazarkach" warszawskiej Pragi, Białołęki, Bemowa czy Woli nie brakuje maleńkich budek, w których rzędem ustawiono trzy, a nawet cztery stanowiska do manikiuru. Można w nich od ręki zrobić hybrydy, przedłużyć paznokcie, uzupełnić żel. Uwijają się w nich manikiurzystki z Polski, Ukrainy, Wietnamu czy Chin. Zimą temperatura wewnątrz nie zachęca do relaksu. Latem bywa głośno, bo przez otwarte na oścież drzwi wdzierają się odgłosy z targowiska, kurz, spaliny.

Paznokcie hybrydowe – szybko i tanio nie oznacza, że dobrze

Asi taka atmosfera nie przeszkadza. Od dwóch lat chodzi "na paznokcie" do saloników znajdujących się na jednym z warszawskich targowisk. – Za hybrydę na dłoniach płacę 50 zł. To dwa, a nawet trzy razy taniej niż w innych warszawskich studiach mani-pedi. Koleżanka powiedziała mi, że jeździ tam aż z Żoliborza, bo się opłaca. Poszłam raz. Byłam zadowolona, więc wracam co dwa – trzy tygodnie – mówi Asia.

Czy zawsze chodzi do tego samego salonu? – Nie. Idę tam, gdzie akurat jest wolne miejsce – wyjaśnia. – I gdzie jest najczyściej, bo z tym bywa różnie – przyznaje po chwili, lekko zawstydzona. – W tych miejscach pracują chyba przede wszystkim Wietnamki. Są miłe, uśmiechnięte. Po polsku mówią dość słabo. Ale w sprawie kształtu czy koloru paznokci można się dogadać – wyjaśnia. Pytam, czy można się dogadać również w sprawie sterylizacji i dezynfekcji narzędzi. – No panie zawsze spryskują mi ręce tym płynem do odkażania. Cążki i pilniki też – tłumaczy 23-latka.

Po czym poznać, że narzędzia w salonie kosmetycznym są sterylne?

– Płyn do odkażania to za mało – kategorycznie mówi Maria Kowalczyk, dziennikarka, autorka bloga i ambasadorka akcji "Nie płać zdrowiem za urodę". – Wszystkie wielorazowe narzędzia powinny być sterylizowane w autoklawie, czyli specjalnym urządzeniu, które wykorzystywane jest również w szpitalach, przychodniach. Dzięki zwiększeniu ciśnienia umożliwia uzyskanie wysokiej temperatury pary wodnej, powyżej 120 stopni, w której giną wszelkie bakterie, wirusy i inne organizmy, których nie chcemy mieć na skórze czy w krwiobiegu – wyjaśnia Kowalczyk.

Autoklaw to drogi sprzęt – kosztuje od trzech do kilkunastu tysięcy złotych. – Miejsca, które nie mają własnych maszyn, powinny mieć podpisaną umowę z firmami, które sterylizują dla nich narzędzia. Taką umowę powinno się pokazać klientce, jeśli sobie tego zażyczy. To pierwsza rzecz, na jaką zwracam uwagę, gdy wchodzę do nowego miejsca – dodaje Maria Kowalczyk.

Po czym poznać, że cążki czy kopytka były wysterylizowane? Do autoklawu wsadza się przedmioty zapakowane w pakiety, przypominają trochę opakowania od strzykawek. Te pakiety mają specjalny system oznaczeń – po kolorze można poznać, czy opakowanie było poddane działaniu pary. Najczęściej z różowego w trakcie sterylizacji zmienia się na czarny lub brązowy. – Manikiurzystka powinna przy klientce wyciągnąć nowy pakiet z cążkami, nożyczkami, kopytkami i otworzyć go – tłumaczy autorka bloga "No stress beauty".

Czysty gabinet, bezpieczne zabiegi

Pytam Asię, czy panie na targowisku mają tak przechowywane narzędzia. – Nie. Ale moczą je w środkach do dezynfekcji – przypomina sobie moja rozmówczyni. Moczenie w płynach odkażających jest skuteczne tylko wtedy, gdy preparaty mają odpowiednie stężenia, a narzędzia są zanurzone przynajmniej na 20 minut. Ale lepsze to niż nic.

Karolina, 29-latka, która do "chińskiego" saloniku na Muranowie trafiła przed świętami, bo potrzebowała usługi "na szybko", też nie przypomina sobie, żeby narzędzia były odpowiednio przechowywane. Narodowość manikiurzystek nie ma jednak znaczenia – w polskich salonach również może dochodzić do podobnych sytuacji. – Za zdjęcie poprzedniej hybrydy i założenie nowej zapłaciłam 70 zł. To taniej niż w punkcie, do którego chodzę regularnie. I na jakość wykonanej usługi narzekać nie mogę – wspomina.

A na czystość? – No tu było już trochę gorzej. Raz, że wystrój był ubogi. Warunki dość spartańskie. Pachniało nieprzyjemnie. Pilniki na bank nie były jednorazowe. Lampy, na stałe przytwierdzone do stołów, były brudne. Woda w miseczkach do odmaczania skórek chyba nie była zmieniana po każdej klientce. Przed rozpoczęciem pani założyła rękawiczki i maseczkę, spryskała mi dłonie taką mgiełką z alkoholem. W zasadzie to widziałam, że w salonie jest brudno. Zupełnie nie wiem, dlaczego stamtąd nie wyszłam. Chyba uspokoił mnie fakt, że na ścianach wisiały certyfikaty ukończenia różnych szkoleń. No i że w "gabinecie" było sporo klientek – zastanawia się Karolina.

Z paznokciami Karoliny nic się nie dzieje. Manikiur był staranny i trzymał się dobrze, ale na kolejny zabieg dziewczyna wybierze się do sprawdzonego salonu. – Chyba chodzi o komfort. Po pierwsze, miejsce, do którego chodzę, jest ładne i przytulne. Po drugie, dziewczyny-kosmetyczki nie plotkują non stop w języku, którego nie rozumiem. No i uświadomiłam sobie, że jednak jest tam czyściej, a co za tym idzie – bezpieczniej.

Choroby paznokci gratis

Czy wykonywanie usług kosmetycznych w salonach, które z czystością są na bakier, faktycznie jest aż tak niebezpieczne? – Pacjenci często myślą, że to tylko paznokcie, więc cóż wielkiego może się stać. A może stać się sporo – przestrzega dr n. med. Małgorzata Kwiatkowska, dermatolog z Kliniki Dermea w Warszawie.

– Najczęstsze powikłania to zastrzał, grzybica, zakażenia bakteryjne. Nie są trudne do wyleczenia, jeśli wychwyci się je szybko. Ale pacjenci często trafiają wtedy, gdy stan jest poważniejszy. I wtedy trzeba czasu. Leczenie grzybicy paznokci dłoni to minimum pół roku. Stóp – od 9 do 12 miesięcy. Bo tyle czasu potrzeba, żeby paznokieć całkowicie odrósł. Jeśli infekcja zajęła maksymalnie pięć paznokci, stosujemy leczenie miejscowe. Jeśli więcej – trzeba włączyć leczenie ogólne preparatami doustnymi – tłumaczy dr Kwiatkowska. Pacjentów wymagających tego ostatniego ma najwięcej.

Zdarzają się i ci, którzy mieli mniej szczęścia. – Zarazili się chorobami wirusowymi. Jeśli do zabiegów z przerwaniem ciągłości tkanek, np. wycinania skórek, używa się brudnych narzędzi, czyli niesterylnych, jest ryzyko zachorowania na WZW typu B, a nawet C, zainfekowania wirusem HPV, a w skrajnych przypadkach nawet HIV – przestrzega dermatolog.

Obraz
© Agencja Gazeta

Maria Kowalczyk dodaje, że zawsze możesz poprosić, żeby skórki nie były wycinane, tylko odsunięte sterylnym kopytkiem lub jednorazowymi patyczkami. A jednorazowe pilniki czy tarki powinnaś na koniec zabiegu zabrać do domu. Niestety, nawet w renomowanych salonach mani–pedi nie zawsze dostaniesz propozycję zabrania jednorazówek. A i wyrzucanie ich na oczach klienta nie jest powszechne.

Ile zarabiają manikiurzystki?

Czy manikiurzystki ponownie wykorzystują teoretycznie jednorazowe narzędzia? Często tak się dzieje. Bo skoro za usługę biorą 50 zł, na czymś muszą oszczędzać. Na cennik ma wpływ lokalizacja salonu, jakość stosowanych narzędzi, ilość, marka i cena zużywanych produktów, nakłady na reklamę i wynagrodzenie pracowników. I tu wchodzimy w kwestie etyczne. Bo czy pracownice, które za 90 minut pracy inkasują 50 zł, są godziwie wynagradzane? Czy mają umowy o pracę, a co za tym idzie ubezpieczenie zdrowotne, chorobowe, składki rentowe i emerytalne?

Ogromna liczba salonów sprawia, że nie wszystkie są regularnie kontrolowane przez sanepid, dlatego standardy higieny i bezpieczeństwa nie wszędzie są spełniane. I nie ma na to wpływu narodowość pracownic czy właścicieli salonu, a założenia biznesplanu. Jeśli chodzi o to, by jak najszybciej zarobić jak najwięcej, pojawia się dumping cenowy, oszczędzanie na wszystkich elementach. Ostatecznie cenę płacą klientki, które później wydają pieniądze na doprowadzenie dłoni i stóp do porządku, czy to w innym, lepszym salonie, czy w gabinecie dermatologa.

Dlatego wybierając miejsce, którym zostanie nam wykonany jakikolwiek zabieg kosmetyczny, warto kierować się innymi kryteriami niż tylko cena. W dobie ultrapopularnych mediów społecznościowych można zasięgnąć języka na facebookowych grupach czy sprawdzić profil miejsca i komentarze na Instagramie. To zawsze jakaś podpowiedź.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (105)