„Kiedyś łączyło nas uczucie, nie mogłam bez niego żyć”. Dziś myślisz: ”Mam go dość, chyba odejdę”. Analizujesz i zastanawiasz się, czy być u boku kogoś, kogo nie kochasz, a jednocześnie z nostalgią wspominasz minione lata i zastanawiasz się - czy warto odejść i jak to zrobić?
Kiedy mówimy: „Biorę sobie ciebie na męża” myślimy, że będziemy żyć długo i szczęśliwie. Zgodnie jak dwa gołąbki, bo przecież jesteśmy połówkami tego samego jabłka. Widzimy przyszłość w różowych barwach i uważamy, że nasz związek na pewno ominą wszelkie burze. Niestety, po jakimś czasie dopada nas szara rzeczywistość, proza życia, problemy, kłótnie, a potem ciche dni. Myślisz sobie wtedy: „Kiedyś łączyło nas uczucie, nie mogłam bez niego żyć”. Dziś myślisz: ”Mam go dość, chyba odejdę..”. Analizujesz i zastanawiasz się, czy być u boku kogoś, kogo nie kochasz, a jednocześnie z nostalgią wspominasz minione lata i zastanawiasz się - czy warto odejść?
24 proc. małżeństw rozpada się przez zdradę
Co trzecia para w Polsce decyduje się na rozstanie, 32 proc. małżeństw rozpada się z powodu niezgodności charakterów, a 24 proc. z powodu zdrady. Niestety, rozstanie to nie zawsze najlepsza recepta na szczęście w kolejnym związku, ponieważ często powielamy błędy z poprzednich relacji. Stąd niemiecka terapeutka Maria Zurhorst uważa, że jeśli chcemy się z kimś związać, najpierw powinniśmy zastanowić się, czy to przypadkiem nie w nas tkwi powód, dla którego kolejne związki kończą się rozczarowaniem.
Warto zatem wykorzystać gorszy moment w relacji z partnerem do przyjrzenia się sobie i zastanowienia się, co możemy w sobie zmienić. Czasem zmiana nas samych prowadzi do polepszenia relacji z partnerem, a czasem oznacza rozstanie. Jednak im dłużej trwa związek, tym trudniej jest się nam zdecydować na rozstanie. Odejście oznacza bowiem rezygnację nie tylko z partnera, ale także z miłości.
"On się zmieni"
Efekt utopionych kosztów działa. Oznacza to, że im więcej zainwestowałyśmy w związek, im więcej dałyśmy siebie, swojej miłości, zaangażowania, czułości, tym trudniej nam z niego zrezygnować. Podliczamy straty i widzimy, że źle zainwestowałyśmy nasze uczucia. Jednak poniesionych strat nie da się już odrobić. Tu działa mechanizm tzw. psychologicznej awersji do strat. Tak się ich boimy, że jesteśmy w stanie wiele zaryzykować, aby tylko nie stracić. Godzimy się więc na niedobry związek, by tylko nie stracić tego, co mamy. Łudzimy się, że „będzie dobrze” lub „że on się zmieni”. Działamy w myśl zasady „Lepszy stary i niewygodny związek niż nowy”, bo ten nowy, łączy się z niepewnością i pogodzeniem się ze stratą. Jak więc ustrzec się przed pułapką utopionych kosztów w związku?
Zostać czy się odejść?
Warto zawsze patrzeć tylko i wyłącznie w przyszłość, albowiem poniesione straty w przeszłości się nie liczą, bo nie da się ich naprawić, zmienić czy wymazać. Jak mawia słynny amerykański inwestor Warren Buffet: "Jeśli poczujesz, że jesteś w dole, najlepszą rzeczą jaką możesz zrobić, to... odłożyć łopatę". „Chcę porozmawiać o tym co się dzieje między nami”, „Chcę Ci powiedzieć, co czuję, co się ze mną dzieje, czego potrzebuję?” „Znajdźmy czas na wspólną rozmowę,” - zwracasz się tak do partnera, a on ciągle mówi „Nie chcę, nie mam czasu”, ”Jest mi dobrze tak jak jest” , „Po co psuć, to co jest?”?
To tak naprawdę on unika rozwiązania problemu, może go nie widzi, albo po prostu nie chce go widzieć. Jeśli kolejne Twoje próby nawiązania z nim kontaktu spełzają na niczym lub kończą się awanturami, zastanów się, czy nie warto poprosić o pomoc kogoś z przyjaciół lub pójść do psychoterapeuty. Jeśli jednak wszelkie sposoby zawiodą - odejdź. Jeśli coraz wyraźniej widzisz, że tylko Ty dajesz w związku, a on tylko bierze, masz prawo mieć dość. Powiedz mu, że chcesz się rozstać. Może się zdarzyć, że mąż na te słowa zreflektuje się i zechce porozmawiać z Tobą i razem wyjdziecie z tego impasu.
A może jest nadzieja?
. Może jednak się okazać, że powie: „Dobrze, ja też uważam, że najlepszym rozwiązaniem jest rozwód”. Wtedy najlepiej będzie się rozstać i zacząć nowe życie. Warto dać sobie czas na przeżycie straty związanej z rozwodem i dopiero po jakimś czasie poszukać nowego partnera.
Masz go dość, ale czujesz jednocześnie, że rozstanie nie rozwiąże problemu? Może więc warto zawalczyć o miłość? Często bowiem to, co wydaje się nam ostatecznym kryzysem bywa punktem zwrotnym w naszym związku. Okazuje się, że zamiast się rozstać, warto wykorzystać ten moment na dołożenie drewna do ogniska miłości. Może się bowiem okazać, że drewno nadal mamy, ale nie wiemy, jak wzniecić z niego ogień. Miłość podlega przemianom jak każde uczucie. Są rożne fazy miłości: początkowe zakochanie i motyle w brzuchu, potem następuje faza romantyzmu i intymności z kolacjami, randkami i wspaniałym seksem.
W poszukiwaniu motyli w brzuchu
Następnie przychodzi faza głębokiego zaangażowania i na końcu faza przyjaźni, gdzie oboje znamy się jak łyse konie i dobrze nam ze sobą. Kiedy miłość przechodzi w kolejna fazę wtedy właśnie odczuwamy kryzys, załamanie, mamy wątpliwości: co będzie z naszym związkiem? Najprościej jest się rozwieść i szukać nowych wrażeń, motyli w brzuchu i super seksu.
Zostanie wymaga pracy nie tylko nad związkiem, ale przede wszystkim nad sobą samą. Przezwyciężenie kryzysu wymaga determinacji, wysiłku i ciężkiej pracy. Często gdzieś w głębi serca tak naprawdę czujemy, że to my powinniśmy zmienić siebie, by nasz związek dalej mógł istnieć, ale często przed tą zmianą zawzięcie się bronimy.
Powielamy nasze błędy
. Jak uważa niemiecka terapeutka par Maria Zurhorst, istnieje coś takiego, jak fenomenem Borisa Beckera, który to wielokrotnie zmieniał żony i za każdym razem kolejna partnerka była jakby siostrą poprzedniej. Okazuje się bowiem, że dopóki my same nie zmienimy siebie, będziemy na kolejnych partnerów wybierać: kolejnych maminsynków, zazdrosnych macho czy wesołkowatych Piotrusiów Panów. Dlaczego tak się dzieje?
Otóż dlatego, że owszem, zmieniamy partnerów, ale ciągle bierzemy ze sobą do kolejnego związku… samą siebie. I dopóki my w sobie czegoś nie zmienimy, dopóty będziemy powtarzać to błędne koło! Warto zatem najpierw popracować nad sobą i odpowiedzieć sobie uczciwie na pytanie: „Co mogę zmienić w sobie, by mój związek był lepszy?,” a potem razem z mężem szukać wspólnych rozwiązań, patrzeć na to co nas łączy i... pogodzić się z kryzysami w związku.
Tekst: Izabela Kielczyk