Jem tabliczkę czekolady dziennie – uzależnienie od słodyczy
Są wśród nich zarówno bardzo młode, jak i dojrzałe kobiety. Singielki i matki. Na różnym etapie życia. Ale łączy je jedno – dzień bez słodyczy jest dla nich dniem straconym. Po czekoladę, ciastka czy cukierki sięgają w różnych okolicznościach.
Są wśród nich zarówno bardzo młode, jak i dojrzałe kobiety. Singielki i matki. Na różnym etapie życia. Ale łączy je jedno – dzień bez słodyczy jest dla nich dniem straconym. Po czekoladę, ciastka czy cukierki sięgają w różnych okolicznościach. Gdy są smutne, kiedy chcą się lepiej poczuć albo gdy po prostu się nudzą. Niektóre zdają sobie sprawę z problemu, jaki mają, ale nie potrafią z tym skończyć. Dlaczego uzależniamy się od słodyczy?
– Człowiek może właściwie uzależnić się od wszystkiego – mówi psycholog i terapeutka Agata Pajączkowska. Słowa specjalistki potwierdzają historie Polek, które wpadły w nietypowy nałóg.
Zaczyna się od kostki
Karolina (imiona bohaterek zmieniłam) ma 28 lat, dobrą pracę, męża. Przyznaje, że nie może na nic narzekać, bo dobrze jej się w życiu poukładało. Ale ma pewną słabość, której ulega od liceum. „Każdego dnia muszę zjeść co najmniej połowę tabliczki czekolady, choć zazwyczaj jak już zacznę, to zjadam całą. Najbardziej uwielbiam białą, po prostu nie wyobrażam sobie bez niej życia” – mówi Karolina.
Zaczęło się w liceum. „Było dużo nauki, stresów, pierwsze niepowodzenia miłosne. Zawsze lubiłam słodycze, więc w chwilach kryzysu pocieszałam się czekoladą. Mama też podsuwała mi ją, gdy się uczyłam, bo mówiła, że czekolada jest dobra na mózg. I tak jakoś wyszło, że od dziesięciu lat każdego dnia zjadam czekoladę. Gdy tego nie zrobię, źle się czuję, jestem wściekła i rozdrażniona” – opowiada nasza rozmówczyni. O jej nałogu wie mąż. Ale jak wyznaje Karolina, bardziej sobie z tego żartuje niż bierze to na poważnie.
Karolina zjada tabliczkę w kilku porcjach, regularnie sięgając po kosteczkę lub dwie. „Chociaż zdarza się, że jak jest mi źle, to siadam na kanapie i potrafię zjeść naraz całą tabliczkę” – przyznaje. I dodaje, że czekoladę ma zawsze w torebce, bo inaczej ogarnia ją niepokój. „Najczęściej jem w nerwach i w smutku, ale też, gdy jestem wesoła, chcę coś uczcić albo po prostu kiedy wypoczywam” – twierdzi. „Gdyby nie fakt, że kocham sport, pewnie dziś nie zmieściłabym się w drzwi” – żartuje Karolina.
Chipsy do poduszki
Problem z uzależnieniem od słodyczy miała też Iwona, lat 27. Również u niej momentem przełomowym było liceum. Powód? Iwona zaczęła się wtedy intensywnie odchudzać – jej waga spadła z 60 kilogramów do 45. „Pod koniec odchudzania nie było ze mną najlepiej. Włosy wypadały mi garściami, było mi ciągle zimno, prawie wpadłam w depresję. To nie była zdrowa walka o zgrabną figurę” – przyznaje Iwona.
Kiedy jej rodzina zorientowała się, co się z nią dzieje, rodzice zaczęli ją tuczyć. „Żartowali, że można się na mnie anatomii uczyć, ale tak naprawdę byli przerażeni” – mówi nasza bohaterka. Na początku było jej ciężko przestawić się na normalne jedzenie, ale po pół roku odmawiania sobie posiłków w końcu z przyjemnością przypomniała sobie o zapomnianych smakach. Zwłaszcza o słodyczach. „Coś mi się w głowie przestawiło, bo zaczęłam pochłaniać je na tony. Wydawało mi się, że i tak ważę niedużo, to mogę objadać się nimi bezkarnie. Doszło do tego, że budziłam się w nocy i zabierałam się za paczkę chipsów” – wspomina.
W przypadku Iwony uzależnienie od słodyczy trwało kilka lat. Dopiero niedawno udało jej się opanować nałóg i wrócić do zrównoważonego odżywiania. Dziś waży 63 kilogramy. „Rozstałam się ze słodyczami, gdy w pełni zaakceptowałam siebie i pogodziłam się z tym, że nigdy nie będę chuda. Ale ciastka z kremem do dziś nie umiem sobie odmówić”.
Słodycze jak narkotyki
O uzależnieniu od cukru piszą także internautki na forach dyskusyjnych. Niektóre mają nie więcej niż 20 lat, inne są po czterdziestce. Jedne zawsze noszą przy sobie cukierki, po które sięgają kilkanaście, czasem kilkadziesiąt razy na dobę. Inne nie potrafią przejść obojętnie obok cukierni – mogą zjeść naraz olbrzymi kawałek tortu. Są Polki, które jedzą słodycze tylko w nocy. Albo takie, które potrafią odmówić sobie słodkości, ale za to do herbaty czy kawy dodają po kilka czubatych łyżeczek cukru.
Uzależnienie od słodyczy stało się tak częstym zjawiskiem, że aż zainteresowało naukowców. Ashley Gerhardt z Uniwersytetu Yale w Connecticut na podstawie badań doszła do wniosku, że aktywność mózgu osób, które przepadają za słodkimi przekąskami, jest taka sama co u… narkomanów. Już samo patrzenie na słodki deser uaktywnia te same obszary mózgu co u osób uzależnionych od narkotyków.
Dlaczego niektóre osoby wpadają w tak nietypowy nałóg?
– Jeśli chodzi o jedzenie czekolady czy innych słodyczy, to wpływają one na układ nagrody, co znaczy, że podczas ich jedzenia wydziela się dopamina, nazywana hormonem szczęścia – tłumaczy psycholog i terapeutka Agata Pajączkowska.
Jak jednak rozpoznać uzależnienie? Agata Pajączkowska wyjaśnia, że możemy to stwierdzić poprzez następujące kryteria:
- Przymusowość (sprawia, że nie jesteśmy w stanie się powstrzymać);
- Schematyczność zachowań;
- Przekonania utrwalające (polegają na skupianiu się na korzyściach wynikających np. z regularnego jedzenia słodyczy);
- Nieudane próby zmiany zachowania;
- Rosnąca destruktywność;
- Coraz większa tolerancja (czyli pochłaniane coraz większych ilości jedzenia);
- Objawy odstawienia (rozdrażnienie, lęk, brak koncentracji).
Kto najczęściej się uzależnia?
– Nie ma jednej definicji określającej osobowość czy cechy charakteru osób podatnych na uzależnienie od słodyczy, są jednak takie czynniki, które temu sprzyjają. To na przykład trudności w radzeniu sobie z własnymi uczuciami, nieumiejętność radzenia sobie ze stresem, brak wsparcia – wymienia Agata Pajączkowska. Osobie w nałogu wydaje się, że to, od czego się uzależniła, daje jej radość, pomaga poradzić sobie ze stresem, problemami, itp.
Od słodkości znacznie częściej uzależniają się kobiety.
Nałogu nie wolno jednak lekceważyć. Może on bowiem doprowadzić m.in. do zaburzeń odżywiania, problemów ze zdrowiem czy własną psychiką. O uzależnieniu od słodyczy pisze również dr Marek Bardadyn w książce „Nałój jedzenia”. Zdaniem specjalisty utrata kontroli nad własnymi zachowaniami powoduje, że tracimy zaufanie najpierw do siebie, a później również do otoczenia.
Zerwać z nałogiem
Dr Marek Bardadyn w swojej książce radzi, w jaki sposób wyjść z uzależnienia. Przede wszystkim twoim wrogiem, którego musisz zmienić w sojusznika, jest czas. „Bez względu na to, czy masz go za mało czy też za dużo, jesteś nałogowcem między innymi dlatego, że jesz, kiedy popadnie” – uważa doktor. Zdaniem Marka Bardadyna posiłki można np. spożywać dokładnie co dwie godziny, a między nimi pić m.in. wodę mineralną albo herbatę.
Z domu powinny zniknąć słodycze, również te trzymane na zapas, np. dla gości. Zapisuj wszystko, co zjadłaś w ciągu dnia – dzięki temu będziesz miała kontrolę nad ilością i jakością posiłków. Trzeba również poszukać zdrowych zamienników dla słodyczy. Mogą być to np. owoce czy jogurty. Jeśli natomiast uzależnienie wynika z problemów osobistych czy zaburzeń emocjonalnych, warto spotkać się z psychologiem, który pomoże ustalić przyczynę nałogu i da wskazówki, jak z nim zerwać.
Tekst: Ewa Podsiadły-Natorska
(epn/sr), kobieta.wp.pl