Blisko ludziKalifornijski hit - kluby nocne dla puszystych!

Kalifornijski hit - kluby nocne dla puszystych!

Kalifornijski hit - kluby nocne dla puszystych!
Źródło zdjęć: © Jupiterimages
28.10.2009 15:05, aktualizacja: 28.06.2010 09:25

W Stanach Zjednoczonych powstają kluby nocne, których oferta skierowana jest przede wszystkim do osób w rozmiarze XXXL.

Miałam dosyć bycia jedyną grubaską w miejscowym klubie” mówi Lisa Marie Garbo, właścicielka Club Bounce. To jedno z najpopularnieszych miejsc stworzonych specjalnie z myślą o osobach z nadwagą, które w większości lokali tego typu czują się nieakceptowane, wyśmiewane, a nawet dyskryminowane.

W sobotni wieczór w Bounce spotkasz przede wszystkim panie w rozmiarze co najmniej XXL, częściej większym. Waga większości z gości waha się w okolicach 100 kilogramów. Co ciekawe, trzy czwarte klienteli stanowią puszyste kobiety, panów w dużych rozmiarach (na potrzeby lokalu nazywanych Big Handsome Men, czyli Wielkimi Przystojnymi Mężczyznami) jest zdecydowanie mniej. Ludzie są tutaj wyluzowani, radośni i z przyjemnością prezentują się w obcisłych ciuchach. W innych klubach za taki objaw braku kompleksów zostaliby wytknięci palcami, być może nie przeszliby nawet selekcji przy wejściu. Tutaj to oni są w większości. Młode dziewczyny w rozmiarze 44-46 bez oporów zakładają spódniczki mini i nie martwą się, co sobie kto pomyśli. Tutaj wolno im być sobą.

To nie jedyny taki klub w Kalifornii. Jest jeszcze The Butterfly Lounge założony przez Kathleen Divine.
- Wszystko zaczęło się w sieci, od imprez organizowanych w klubach za pomocą Internetu – mówi Divine. – Teraz w przestrzeni publicznej widać oraz więcej dużych osób, nie chowają się już za klawiaturą komputera.

Komputer służy im teraz głównie do wyszukiwania miejsc, w których mogą zaszaleć w gronie osób sobie podobnych. Strona bbwnetwork.com (bbn to skrót od Big Beautiful Women) sponsoruje takie wydarzenia jak doroczna impreza "Vegas Bash”. Podobne inicjatywy pojawiły się w Atlancie i Seattle, w San Diego i w San Francisco pojawiły się kolejne kluby dla puszystych.

Mówi aktywistka na rzecz osób z nadwagą, Lynn McAfe z organizacji Council On Size and Weight Discrimination.
- Miło jest mieć miejsce do którego można pójść, poflirtować i zabrać ze sobą chudą siostrę albo kogoś z pracy, kto nie jest gruby, niech oni pobędą trochę w twoim świecie. Spędzenie dnia lub nocy w świecie grubasów to niesamowite doświadczenie dla wielu osób, które nie mają nadwagi.

Warto jednak pamiętać, że nie wszyscy lubią słowo na „g”. Lisa Marie Garbo twierdzi, że woli określenie plus-sized dotyczące osób w rozmiarze XXXL lub eufemizm „mocno zbudowany”. Dodaje jednak: - Nie uważam, żeby słowo „gruby” dalej było niewłaściwe. Akceptuje je teraz chyba mnóstwo osób.

Garbo, pulchna 40-latka uwielbiająca topy z mocnym dekoltem i obcisłe spodnie, zapewnia, że nie chce zachęcać swoją działalnością do przybierania na wadze. Chce tylko, żeby każdy żył pełnią życia niezależnie od tego, jaki rozmiar nosi. Dlatego stworzyła w Internecie petycję, którą podpisują osoby walczące z dyskryminacją ludzi z nadwagą w Stanach Zjednoczonych. “Dyskryminacja, izolacja i upokorzenie to dobrze znane nam słowa. Naszym celem jest, aby każda osoba ze środowiska osób z nadwagą zastąpiła je takimi słowami jak akceptacja, celebracja i godność.”
Póki co petycję podpisało 10 tysięcy osób, a klub Garbo co weekend pęka w szwach.

Oczywiście podobna inicjatywa nie mogła obyć się bez krytyki. Niektórzy oskarżają właścicieli klubów XXXL o to, że dopieszczają ludzi chorych – w końcu otyłość to jest choroba i plaga XXI wieku. Utwierdzanie osób z poważną nadwagą w przekonaniu, że ich wygląd i nawyki żywieniowe są w porządku to nieodpowiedzialność. Jednak z drugiej strony w dobie, kiedy wystające kości stają się kanonem piękna, a znani projektanci typu Karl Lagerfeld czy Donatella Versace wyraźnie dają sygnał, że tylko chude kobiety zasługują na markowe, eleganckie ciuchy z ich pracowni, trudno nie przyklasnąć ludziom, którzy starają się zawalczyć o odrobinę akceptacji i radości z życia. Swoją drogą ciekawe, czy taki lokal jak kalifornijski Club Bounce odniósłby sukces w Polsce?

Źródło artykułu:WP Kobieta