Kiedy mężczyzna zastępuje kobietę
Rynek pracy wymaga od mężczyzny dyspozycyjności i walki, a nowoczesne społeczeństwo - troskliwości wobec dzieci, partnerstwa z kobietą. Jak współczesny samiec ma pogodzić te sprzeczności?
Mówi, że gdy urodziła się Edda, popłynęły mu łzy. W jednej chwili opadło napięcie ostatnich dziewięciu miesięcy, zniknął ciężar nocy, podczas których nieruchomo leżał u boku swojej żony. W jej brzuchu rozwijały się bliźnięta. Przestał płakać, gdy rozluźnił się bolesny uścisk jego żony trzymającej go za ramiona, a położna podała mu dziecko, aby móc zająć się drugim, jeszcze nienarodzonym bliźniakiem. I wówczas zobaczył niemowlę, swoją córeczkę. Nie przytulił jej do siebie, tylko przyglądał jej się ze zdziwieniem do momentu, gdy stał się ofiarą pierwszej fizjologicznej potrzeby dziecka. – Moja koszulka z Mohamedem Alim była cała mokra – wspomina 36-letni Robert Fass. Jego bliźniaczki to Edda i Lilly.
Nowi ojcowie
Przyjaciele nazywają go Gobby. Kilka miesięcy po tym, jak się dowiedział, że zostanie ojcem, zaszła w ciążę dziewczyna jego przyjaciela Sorena Bartlocka – tak powstała minigrupa przyszłych tatusiów. Robert Fass i Soren Bartlock przyjaźnią się od lat. Pochodzą z Hesji, a obecnie mieszkają w Hamburgu. Obydwaj są stolarzami, jeden ma stałą pracę, drugi prowadzi własny warsztat.
Nadal chodzą na piwo i dyskutują o klubie FC St. Pauli, ale ich spotkania kończą się o godzinie, o której kiedyś dopiero się zaczynały – na długo przed północą. Rozmowa schodzi często na temat wózków dziecięcych i otartych pośladków. – Tę całą wymianę doświadczeń można sobie darować, bo i tak nic z tego nie wynika – mówi Gobby. – Nie mówimy o naszym ojcostwie, tylko opowiadamy o przewijaniu i karmieniu.
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu "Forum".