Blisko ludziKlientom stacji paliw puszczają nerwy. "Drożej się nie dało?!"

Klientom stacji paliw puszczają nerwy. "Drożej się nie dało?!"

Zachowanie niektórych klientów na stacjach jest poniżej krytyki
Zachowanie niektórych klientów na stacjach jest poniżej krytyki
Źródło zdjęć: © PAP | Darek Delmanowicz
09.09.2022 06:54, aktualizacja: 09.09.2022 08:11

Najpierw pandemia, potem inflacja i wojna w Ukrainie. To wystarczyło, by ceny poszybowały, uderzając Polaków po kieszeni. Frustracje z tym związane klienci coraz częściej wyładowują na pracownikach punktów handlowych. W dobie horrendalnych cen paliw obrywa się również obsłudze stacji benzynowych. - Odkąd ceny poszły w górę, wielu klientów traktuje pracowników jak śmieci - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Dominika, sprzedawca-kasjer na jednej ze stacji znanej sieci.

Od kilku miesięcy każdy właściciel samochodu z rosnącym - niczym inflacja - przerażeniem obserwuje, jak zmieniają się ceny paliw. Coraz wyższe koszty utrzymania, i to nie tylko samochodu, odczuwają wszyscy. 

- Obecna sytuacja bardzo mocno wpływa na nastroje klientów. Są bardzo niemili i wyżywają się na nas, pracownikach - przyznaje Monika, pracownica innej stacji. - Przychodzą i płacąc za paliwo, mówią z przekąsem: "Drożej się nie dało?!" - dodaje.

"Ludzie dosłownie powariowali" 

Justyna pracuje na stacji Circle K Express jako kasjer-sprzedawca od kwietnia 2019 roku. 23-latka poza samą obsługą klienta dba o czystość stacji i całego terenu wokół niej. W dni powszednie pracuje osiem godzin, ale kiedy wypadają święta, zmiana przedłuża się do 12 godzin na dobę. Same początki pracy wspomina bardzo dobrze. Schody zaczęły się, kiedy nadeszła pandemia koronawirusa. 

- Co drugi klient życzył miłego dnia, ludzie byli uśmiechnięci. Zdarzały się też nieprzyjemne osoby, ale była ich garstka. Odkąd rozpoczęła się w Polsce pandemia, ludzie dosłownie powariowali. Zaczęli być niemili, o wszystko potrafili się przyczepić. O to, że krawężnik im przeszkadza, o to, że nie mamy daszku nad okienkiem i pada na nich deszcz, kiedy płacą, jak również o to, że kasjerka ma za krótką rękę i nie dosięgają do pinpada, którego wystawiamy przez okienko jak najbliżej klienta - wspomina Justyna. 
WP Kobieta organizuje plebiscyt #Wszechmocne2022
WP Kobieta organizuje plebiscyt #Wszechmocne2022© WP Kobieta

Niestety, sytuacji nie poprawiła szalejąca inflacja. Rozmówczyni zauważa, że trudne czasy i podwyżki cen wszystkim dają się we znaki. Niektórzy klienci, jak mówi, nie potrafią wykazać się dobrym zachowaniem, a swoje frustracje związane z podwyżkami przelewają właśnie na Bogu ducha winnych pracowników stacji. 

- Ludzie często podjeżdżają i pytają: "Czemu tak drogo?", "Kiedy będzie taniej?". Niedawno podjechał do mnie klient i zaczął krzyczeć, że gdy przejeżdżał rano, było taniej, a po południu cena wzrosła o 40 groszy. Zwyzywał nas, że jesteśmy chyba niepoważni. Ludzie nie rozumieją, że ceny ustalane są odgórnie, a my zajmujemy się tylko przyjmowaniem płatności za zatankowane przez nich paliwo - przyznaje 23-latka. 

Justyna dodaje, że praca z takimi klientami nie należy do łatwych zadań. Trzeba wykazać się ogromem cierpliwości i spokojnie wyjaśniać, skąd takie, a nie inne ceny. Sytuacje, gdy "obrażony na świat" człowiek rzuca pieniądze na stół, pokazując tym samym brak szacunku do osoby po drugiej stronie lady, są przykrą codziennością osób, które pracują na stacji benzynowej.

"Klienci uważają, że ceny paliw zależą od naszego humoru" 

Z podobnymi wyzwaniami mierzy się Ola, która pracuje na stacji AVIA. Często widzi podminowanych klientów. Dziwi ją, że choć jest to prosta rzecz do zrozumienia, wciąż wiele osób próbuje obwiniać pracowników za fakt, że ceny paliw utrzymują się na wysokim poziomie.

- Niektórzy mówią, abyśmy my, zwykli pracownicy, zmienili cenę bądź dali im rabat. Niestety nie mamy takiej możliwości. Ceny paliw teraz strasznie skaczą, a my, pracownicy, spotykamy się z tego powodu z niemiłymi komentarzami - wyznaje kasjerka. 

Na stacjach dochodzi nawet do wydarzeń, które balansują na granicy prawa. Zdesperowani klienci próbują oszukiwać i chcą płacić za paliwo mniej, niż wskazuje kontrolka na dystrybutorze. Nie licząc się z faktem, że system i tak to wykryje, a ktoś poniesie odpowiedzialność za ich kradzież. 

- Ktoś bezczelnie powie, że jest spod innego dystrybutora, a potem okazuje się, że stał gdzie indziej i tak naprawdę zatankował za wyższą kwotę. Później w tym całym natłoku pracownicy są zmuszeni regulować takie oszustwa z własnej kieszeni - dodaje Monika, która z kolei obsługuje klientów jednej ze stacji sieci Shell.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo.

Gdzie największe wzrosty cen? "Drożeje właściwie wszystko"

"Chcą zgłaszać do szefa, że pracownicy zawyżają ceny" 

Dominika mówi, że przez stację, gdzie pracuje, przewijają się różni klienci. Stresujący czas rosnącej inflacji i niepewności związanej z cenami za tankowanie sprawia, że niestety coraz częściej dochodzi do przykrych zajść, w których musi wykazać się stalowymi nerwami. 

- Przychodzą i płacąc za paliwo, zaczynają gadkę typu: "Drożej się nie dało?", "A pani naklikała na tym pylonie, co was p****** z tymi cenami?!". Grzecznie odpowiadam, że to nie jest zależne od nas i wszystko dzieje się odgórnie. Wtedy zaczyna się robić niemiło. Pojawiają się groźby, klient zarzeka się, że nie będzie u nas tankować i wybierze inną stację, albo że zgłosi szefowi stacji, że jego pracownicy sami zmieniają ceny - opowiada. 

25-latka zauważa, że oczywiście nie wszyscy klienci rozmawiają z pracownikami w ten sposób. Jednak najwyraźniej obecna sytuacja mocno daje się Polakom we znaki, bo kiedyś podobne zachowania zdarzały się sporadycznie, a obecnie cierpliwość kasjerek wystawiona jest na ciężką próbę.

 - Zdarza się, że po takiej rozmowie, w której wyjaśniam, że ceny nie zależą ode mnie, klient rzuca pieniędzmi na blat i bez słowa wychodzi. A ja mam się domyślić, z którego stanowiska tankował - mówi. 

Problemy pojawiają się też z innej strony. Monika, która od wielu lat pracuje na stacji, dodaje, że istnieje również nacisk "z góry" na sprzedaż. 

 - Nie dość, że klienci potrafią być roszczeniowi, to jeszcze naciskają nas z góry na sprzedaż. Ciągle im mało i mało, ale to się na nasze zarobki w ogóle nie przekłada - tłumaczy kobieta. 

Praca w takim miejscu tym samym staje się bardzo stresująca. Wymaga opanowania, otwartości, ale też stalowych nerwów i wyznaczania odpowiednich granic w kontaktach sprzedawca-klient. Rozmówczynie zgodnie przyznają, że nie jest to zajęcie dla osób wrażliwych, które za bardzo biorą do siebie uwagi od nieznajomych. 

Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (955)
Zobacz także