Kobiety do Kaczyńskiego: nie ma już zasad. Dociska się nas do ściany
- Oświadczenie Kaczyńskiego odbieram jako zapowiedź represji, próbę zastraszenia protestujących i nawoływanie do przemocy - mówi aktywistka Magdalena Pocheć.
28.10.2020 | aktual.: 01.03.2022 14:24
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Paulina Gumowska, WP Kobieta: Oświadczenie Jarosława Kaczyńskiego to dla ciebie policzek?
Magdalena Pocheć, działaczka społeczna, psycholożka międzykulturowa: Realizuje się jeden z gorszych scenariuszy, a jednocześnie nie powinno nas to już właściwie zaskakiwać. Tę władzę stać po prostu na wszystko. Nie chodzi już tylko o prawo do aborcji, ale też o charakter relacji społeczeństwo-władza. W obliczu autorytarnych zapędów standardowe i niestandardowe narzędzia demokracji zawodzą.
Ta władza nie ma już legitymacji społecznej, ale nic sobie z tego nie robi. Siłą próbuje narzucić nowy, fundamentalistyczny porządek. Jesteśmy w sytuacji, w której nie ma już żadnych zasad. Brutalnie dociska się nas do ściany. To oświadczenie odbieram jako zapowiedź represji, próbę zastraszenia protestujących i nawoływanie do przemocy. To nie jest dobry prognostyk.
"Te demonstracje będą kosztowały życie wielu ludzi" - mówi Kaczyński. Trudno nie zgodzić się z jednym: pandemia zbiera śmiertelne żniwo, a protesty odbywają się tak jakby jej nie było.
Nie zgadzam się na to, aby obarczać nas odpowiedzialnością za rozwój pandemii w Polsce. To jest absolutny brak odpowiedzialności ze strony władz, aby zmuszać nas do wyjścia na ulice w takiej sytuacji.
To wszystko dzieje się w warunkach postępującego załamania się systemu opieki zdrowotnej i raczej nie jest to przypadkowe. Czyżby władza próbowała odwrócić uwagę od tego problemu i szukała kozła ofiarnego? To jest perfidne i obrzydliwe, i będziemy głośno krzyczeć! Nie damy się zmanipulować.
Spór kobiety - rząd wejdzie w nową fazę?
To absolutnie nie jest symetryczny spór i nie można do tego w ten sposób podchodzić. Na ulice wychodzą ludzie w obronie wolności i godności, napędzani gniewem z powodu agresywnej i bezwzględnej ofensywy na nasze ciała i życia. Władza nie ogląda się na nasze potrzeby, ma nas totalnie gdzieś.
Nasza siła tkwi natomiast w tym, że nasz opór jest właściwie masowy, a wokół wartości, których bronimy, wytworzyła się niesamowita wspólnota. Władza celuje bardzo mocno w istotne wartości, rodząc ogromną determinację, by stanąć w swojej obronie. Doświadczenie trwających obecnie protestów wzmacnia i uskrzydla. Nie tylko przynosi ulgę wyrażenia silnych emocji, lecz daje także radość z bycia częścią wielkiego, inspirującego i pięknego ruchu feministycznego.
W ostatnim czasie stało się jasne, że ataki na kobiety i mniejszości w Polsce spotkają się ze zdecydowanym oporem społecznym, którego do tej pory nie była w stanie powstrzymać przemoc ze strony władz.
Przypomnijmy sobie sierpniowe wydarzenia: protesty w obronie praw osób nieheteronormatywnych, agresję policji wobec demonstrantów i zatrzymania kilkudziesięciu aktywistek i aktywistów. To nie jest równa walka. Władza dysponuje ogromnym arsenałem możliwych represji i wszystko wskazuje na to, że trudno będzie ją powstrzymać. Nie potrafię sobie wyobrazić, co jeszcze może się stać. Czy mamy zacząć ginąć na ulicach w imię naszych wartości?
Dziś nie pójdziecie do pracy, w piątek zablokujecie kraj. Ale co dalej?
Czy to pytanie o strategie ruchu feministycznego? Pomimo że w organizowanie oporu zaangażowanych jest koordynacyjnie mnóstwo osób i tutaj należą się przede wszystkim ogromne podziękowania Ogólnopolskiemu Strajkowi Kobiet, to to, co dzieje się na ulicach nie jest centralnie sterowane. To oddolnie inspirowane protesty obywatelek i obywateli. Nie będzie łatwo nas zdyscyplinować i spacyfikować tego ogromu energii, który się wytworzył w reakcji na opresję.
Ja sama jestem jedynie aktywną uczestniczką protestów, nie jestem zaangażowana w ich planowanie. Dużo akcji ma charakter organiczny i spontaniczny, trudno więc przewidzieć jak to się dalej potoczy i jaka będzie dynamika protestów.
Jedno jest jasne: władza chce nas utwierdzić w poczuciu bezsilności i braku wpływu. Ale to nie przejdzie! My tej władzy po prostu nie uznajemy. Zaczynam się natomiast poważnie obawiać o nasze bezpieczeństwo.
Magdalena Pocheć – Feministka, działaczka społeczna, psycholożka międzykulturowa. Pomysłodawczyni i współzałożycielka Funduszu Feministycznego www.femfund.pl. Rozmowa powstała we współpracy z ogólnopolską kampanią „Organizacje społeczne. To działa”.(www.todziala.org).