Wesele 2020: Piątki i soboty to przeszłość. Czas zabawić się w środę, a nawet w poniedziałek
Wesele? Obowiązkowo w sobotę i najlepiej w sierpniu. Tak było do tej pory. Teraz pary młode walczą, by choć w czwartek móc wykonać pierwszy taniec. A co na to goście? – Kombinuję, jak koń pod górę, by się urwać z pracy, którą dopiero zaczęłam – skarży się zaproszona.
07.09.2020 16:14
W sieci zawrzało, gdy Paweł Kukiz opublikował na swoim profilu na Facebooku post, w którym napisał, że pomylił datę ślubu Justyny Kartaszyńskiej i posła Pawła Szramki. I to o 24 godziny. Powód? "Wbite do łba miałem, że wesela odbywają się w sobotę (ewentualnie – na Śląsku Opolskim – w środku tygodnia)" – napisał polityk.
Jak się okazuje, w tym roku nie tylko na Śląsku Opolskim organizuje się wesela w środku tygodnia. 25-letnia Monika z Warszawy początkowo była zaproszona na przyjęcie w kwietniową sobotę. Przez pandemię narzeczeni przełożyli jednak uroczystość na… czwartek we wrześniu. – Oho! Muszę wziąć urlop – brzmiała pierwsza myśl Moniki, gdy dowiedziała się o nowej dacie ślubu.
– Co prawda ślub odbywał się o 17, więc praktycznie mogłam tego dnia pójść do pracy. Nie chciałam się jednak stresować, że nie zdążę czegoś zrobić. Wzięłam więc czwartek i piątek wolny. Wesele było poza Warszawą, więc nie wyobrażałam sobie, żeby bawić się z zegarkiem w ręku i z myślą, że o 8 muszę stawić się w pracy. Zresztą zostałam zaproszona na poprawiny, więc dwa dni zabawy w tygodniu roboczym – wspomina.
Osoba towarzysząca Moniki nie wzięła tego pod uwagę. I tak w czwartek rano poszła do pracy. W piątek zresztą też. Wynik? – Przez pół imprezy myślał o łóżku i o tym, co musi jeszcze zrobić – wyjaśnia kobieta.
Monika mówi, że była akurat w komfortowej sytuacji, bo miała jeszcze zaległy urlop. – Moja koleżanka z kolei została zaproszona na wesele w środę. Kombinuje, jak koń pod górę, by się urwać z pracy, ponieważ dopiero co ją zaczęła, więc tego urlopu praktycznie nie ma. Uroczystość jest 400 km od Warszawy, więc czekałaby ją dwudniowa wyprawa – dodaje kobieta.
Pary młode od wybuchu pandemii mają pod górkę. Najpierw, przez wprowadzenie ostrego reżimu sanitarnego, wesela były zabronione, a ślub mógł się odbyć w bardzo okrojonym składzie. A teraz narzeczeni mierzą się, by znaleźć jakikolwiek wolny termin.
Ten sezon będzie dłuższy
Katarzyna Gajek z Polskiego Stowarzyszenia Branży Ślubnej od 15 lat organizuje wesela. W jej portfolio znalazły się uroczystości zorganizowane m.in. dla Małgorzaty Kożuchowskiej, Katarzyny Zielińskiej czy Mai Bohosiewicz. Zapytaliśmy ją zatem, czy faktycznie organizacja wesela w tygodniu roboczym w dobie pandemii to już standard.
– To, co przechodzą w tym roku pary młode, jest nie do opisania. Prawdziwa ruletka – mogą, nie mogą, odbędzie się, nie odbędzie, planować czy nie. Powiem szczerze, że im współczuję – rozpoczyna wedding plannerka i podkreśla, że wciąż najpopularniejszy termin to piątek oraz sobota, ale tylko wśród par, które nie przełożyły swojej uroczystości.
– Osoby, które zaplanowały wesele na wiosnę 2020, stanęły przed nie lada wyzwaniem. To właśnie te pary młode często zmuszone były, aby przełożyć termin na środek tygodnia. Po prostu musiały jakikolwiek wolny termin znaleźć – tłumaczy.
Czy odbija się to na frekwencji gości? – Frekwencja jest mniejsza na tych weselach, ale niekoniecznie, dlatego że wesele jest w środę czy czwartek. Tylko po prostu z obawy przed koronawirusem. Do tego dochodzą warunki finansowe, które u niektórych się pogorszyły przez pandemię. Takie osoby najczęściej odmawiają wzięcia udziału – odpowiada.
Do tej pory sezon ślubny zazwyczaj rozpoczynał się po Wielkanocy i trwał do października. Krótko, lecz intensywnie. A jak będzie teraz? – W tym roku sezon będzie trwał do końca roku. Pary, które chciały przełożyć przyjęcie na przyszły rok, w wielu przypadkach nie miały już na kiedy. Ci, którzy nie chcieli wesela w tygodniu, przełożyli zatem na 2022 rok. Mogę zaryzykować stwierdzeniem, że tegoroczny sezon ślubny przełożył się na kolejne dwa lata – podsumowuje.
Zazwyczaj w tygodniu za nakrycie jest taniej od 10 do 20 proc. Skoro w tym roku jest takie obłożenie, czy cennik uległ zmianie?
Kalendarz wypełniony po brzegi
Villa Love znajduje się 30 km od Krakowa – we wsi Izdebnik. Właściciele słyną z organizacji wesel w stylu włoskim, więc dość oryginalnie, jak na polskie warunki. Cena za talerzyk zaczyna się od 260 zł. W tygodniu obowiązuje ten sam cennik, lecz inna liczba gości. Od poniedziałku do czwartku przygotowują przyjęcia na min. 60 osób. Soboty i święta – 120 gości, a piątki i niedziele min. 80. Sala obsługuje wyłącznie wesela, dlatego na mniejszą ilość osób organizacja po prostu im się nie opłaca.
A o wolny termin w 2020 roku naprawdę trudno. I to nawet w środku tygodnia. Właściciele wyszli naprzeciw narzeczonym. Na Facebooku zamieścili kalendarz, gdzie mamy podgląd na ten rok i kolejne lata. I tak w sierpniu 2020 od czwartku do niedzieli sala była zajęta. Zdarzały się nawet wesela w poniedziałki, wtorki i środy. We wrześniu podobna sytuacja.
W październiku trochę lepiej. Poniedziałek i wtorek można śmiało rezerwować. To jedyne wolne terminy. W listopadzie, choć to miesiąc niesprzyjający ślubom terminy w środku tygodnia również zaczynają się wypełniać. A o dacie w maju 2021 można zapomnieć. Jak widać, nie ma lekko.
– Przez pandemię część przyjęć musieliśmy przenieść na środek tygodnia. Mamy wiele par międzynarodowych, a jak wiadomo, sytuacja z lotami była i jest niepewna. Zazwyczaj przy zmianie daty nie mieli już wyboru. Decydowali się więc na poniedziałki, wtorki i środy. Szczęściarzom, którzy szybko zareagowali, udało się przenieść na przyszły rok. Także ten kalendarz faktycznie szybko się zapełnił – wyjaśnia Aneta Kowalczyk, właścicielka Villa Love.
– Mamy też pary, które 3 lata temu zaklepały termin, gdzie jeszcze fundamenty u nas nie stały. Wtedy było jeszcze przekonanie, że to musi być sobota, najlepiej w miesiącu z literą "r", do tego dwudniowe z poprawinami. Starszym osobom czasami trudno jest zaakceptować piątek. Jednak coraz więcej osób przekonuje się do innych terminów. Wiele nawet do organizacji przyjęcia zimom – przekonuje.
– Wydaje mi się, że nadeszły takie czasy, że po prostu już się odchodzi od tych sobót. Przyjęcia od czwartku do niedzieli to już taki standard – podsumowuje.