Koronasceptyk zmarł po zakażeniu. Odmawiał stosowania się do obostrzeń
Gary Matthews miał 46 lat i mieszkał sam w Shropshire w Wielkiej Brytanii. Był jednym z tzw. koronasceptyków – nie wierzył w pandemię, a na dodatek nie trzymał dystansu społecznego i nie nosił maseczki. Matthews zmarł zaledwie dzień po tym, jak otrzymał pozytywny wynik na obecność COVID-19.
28.01.2021 14:43
Matthews mógł pochwalić się dobrym stanem fizycznym i psychicznym, więc nic nie zwiastowało tragedii. Od dłuższego czasu należał do zwolenników teorii spiskowych, którzy negowali zasadność wprowadzonych restrykcji. Nosił ze sobą inhalator i twierdził, że cierpi na astmę – w ten sposób unikał odpowiedzialności za brak maseczki.
Uwierzył w pseudonaukę
"The Guardian" dotarł do zrozpaczonej rodziny mężczyzny. Krewni uważają, że Gary Matthews mógł zostać zmanipulowany przez twórców teorii spiskowych i zmarł, ponieważ uwierzył w wyssane z palca plotki o rzekomym spisku ludzi władzy. Z kolei znajomi zmarłego popierający pseudonaukę są zdania, że Matthews "popełnił samobójstwo albo został zamordowany przez brytyjski rząd".
Kuzyn Matthewsa Tristan Copeland powiedział magazynowi, że cały czas prosił Gary’ego o noszenie maseczki i przestrzeganie wprowadzonych nakazów/zakazów. "On i jego przyjaciele twierdzili, że muszą wychodzić i spotykać się z ludźmi, aby pokazać, że nie wierzą w słowa rządu" - dodał zrozpaczony Copeland.
Kuzyn stwierdził również, że Matthews był bardzo nieśmiały, więc najczęściej komunikował się za pomocą internetu, gdzie zawierał nowe znajomości. To dam trafił na kilka pseudonaukowych artykułów, które go zafascynowały i szybko dołączył do różnych grup koronasceptyków na Facebooku. Uważał, że wszyscy ci, którzy wierzą w pandemię mają "wyprany przez media mózg".
Gary Matthews przez blisko tydzień miał bardzo niepokojące objawy, ale nie przyjmował do siebie wiadomości o możliwym zakażeniu. 12 stycznia otrzymał pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa. Następnego dnia zmarł w samotności w swoim domu.
Przeczytaj: Wyśmiewa Strajk Kobiet. "Panowie, nie zapładniamy"