Blisko ludziKoronawirus napędza libido, czyli Polak w sex shopie

Koronawirus napędza libido, czyli Polak w sex shopie

Branża erotyczna należy do tych, które w czasie kryzysu gospodarczego związanego z pandemią koronawirusa nie tylko nie straciły, ale wręcz zyskały. Zdaniem seksuolożki to nie dlatego, że Polakom wzrosło gwałtownie libido, ale dlatego, że w dobie kryzysu i zagrożenia, jakie stanowi koronawirus, szukają ukojenia w tym, co odwróci ich uwagę od pandemii.

Dużym zainteresowaniem w czasie lockdownu cieszyły się też gadżety dla par
Dużym zainteresowaniem w czasie lockdownu cieszyły się też gadżety dla par
Źródło zdjęć: © Getty Images

22.10.2020 | aktual.: 01.03.2022 14:15

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Z różnych krajów nadchodzą informacje o znacznym wzroście sprzedaży zabawek i gadżetów erotycznych. Zwłaszcza w pierwszych miesiącach po lockdownie, wiosną i latem. W Wielkiej Brytanii, Nowej Zelandii czy na Węgrzech sprzedaż wzrosła nawet o 300 proc. w porównaniu z tym samym okresem w 2019 r. W Skandynawii i we Włoszech wzrosty przekraczały 100 proc. Danych z Polski nie ma. Ale i tu jednak przedstawiciele branży erotycznej mówią o znaczących skokach sprzedaży. Zwłaszcza w kwietniu i kolejnych miesiącach.

Ryż zamiast wibratora?

Jak mówi Mateusz Wójcik, właściciel sklepu z gadżetami erotycznymi kraina-doznan.pl, w czasie pierwszej fali pandemii jego sklep zanotował wzrost sprzedaży między 50 a 100 proc. - Na początku, kiedy było dużo paniki, strachu, ludzie nie wiedzieli, co będzie, sprzedaż nam siadła - mówi Wójcik.

- Zarówno walentynki, jak i Dzień Kobiet były bardzo słabe, choć w branży erotycznej są wtedy żniwa. Jednak zabawki erotyczne nie są artykułami pierwszej potrzeby i na początku pandemii ludzie ich po prostu nie kupowali. Ale gdy Polacy zostali zamknięci w domach i mieli więcej czasu, to rzeczywiście zanotowaliśmy potężny skok - między 50 a 100 proc. wzrost sprzedaży. Taki stan utrzymywał się do końca czerwca - stwierdza Wójcik.

Latem znowu zainteresowanie gadżetami erotycznymi spadło. - Ludzie porozjeżdżali się na wakacje. Ale pod koniec sierpnia, tuż przed szkołą, ku naszemu zaskoczeniu, znowu sprzedaż nam skoczyła. Obecnie mam poczucie, że sytuacja się powtarza i znowu jest tak, jak było przed pierwszą falą koronawirusa. Ponownie rośnie liczba zakażeń, ponownie Polacy boją się wirusa, wykupują makarony i ryże, a nie gadżety erotyczne. Spodziewam się jednak, że gdy znowu utkną w domach, wykażą większe zainteresowanie artykułami, które służą do zabawy w sypialni - mówi właściciel sklepu z gadżetami erotycznymi.

Spadek sprzedaży lalek dmuchanych

Jak podkreśla Wójcik, trudno nie zauważyć znaczącego spadku sprzedaży gadżetów, które kupowano na imprezy okolicznościowe. - Teraz mało kto organizuje osiemnastki, wieczory panieńskie, kawalerskie, śluby i cała masa zabawek zwyczajowo kupowanych przy tego typu okazjach nie cieszy się zainteresowaniem - przekonuje właściciel sklepu.

A co Polacy najchętniej kupowali w czasie lockdownu? - Łatwiej powiedzieć, czego nie kupowali - opowiada ze śmiechem Mateusz Wójcik. - Przede wszystkim odpadły lalki dmuchane, które są właśnie hitem wieczorów kawalerskich. Poza tym przekrój gadżetów, które cieszyły się zainteresowaniem, był bardzo duży.

Naszymi klientami są w większości mężczyźni - stanowią 3/5 wszystkich kupujących. I najczęściej kupują gadżety nie dla siebie, ale dla swoich partnerek. Są bardziej hojni dla kobiet niż kobiety same dla siebie. Ale w czasie lockdownu zmieniło się to i każda z płci robiła zakupy dla siebie. Panowie najczęściej wybierali masturbatory automatyczne albo zwykłe, a panie wibratory czy inne stymulatory. Dużym zainteresowaniem cieszyły się też gadżety dla par, które ten wspólny czas spędzany w domu chciały jakoś sobie urozmaicić. Stąd wzrost sprzedaży wibratorów dla par i bielizny erotycznej.

Gadżety dla początkujących

A jak sytuacja wygląda w stacjonarnych sex shopach? Okazuje się, że sprawdzenie tego nie jest takie łatwe. Sprzedawcy kilku sklepów z erotycznymi gadżetami w centrum Warszawy niechętnie rozmawiają o upodobaniach klientów. Dopiero po dłuższych podchodach nieco się otwierają. - Z cała pewnością w ostatnich miesiącach sprzedajemy więcej wibratorów i gadżetów do pieszczenia łechtaczki – opowiada sprzedawczyni z jednego ze sklepów z erotycznymi gadżetami przy Alei Jana Pawła II.

- Sprzedajemy sporo małych wibratorów. Prawdopodobnie kupują je osoby, które rozpoczynają przygodę z zabawkami erotycznymi – dodaje. Jej zdaniem ludzie oglądają dziś więcej filmów pornograficznych w Internecie, to oswaja ich z tą tematyką. - Zdarzają się też klienci, którzy kupują dwa, trzy takie same wibratory. To pewnie prezenty dla znajomych – przypuszcza sprzedawczyni.

W innym warszawskim sex shopie przy ul. Puławskiej zakupy zrobi trójka młodych ludzi. Długo wybierają. W końcu decydują się na dwie pary kajdanek i wibrator dla dwojga sterowany pilotem. – Kajdanki niezmiennie dobrze się sprzedają. Trudno tu jednak mówić o hicie – opowiada sprzedawca. Za taki jego zdaniem można uznać gadżety erotyczne z domieszką elektroniki. – Właśnie wibratory czy kulki dopochwowe sterowane pilotem albo za pomocą specjalnej aplikacji budzą dziś chyba największe zainteresowanie – mówi sprzedawca. - Pary mogą się nimi bawić nawet na odległość. Dlatego często dokładają do tego kamerkę – dodaje.

Pompki do powiększania penisa

W sex shopie przy ul. Marszałkowskiej sprzedawczyni też opowiada o dużym wzroście sprzedaży wibratorów. Jednak to, co zwraca jej szczególną uwagę, to pompki do powiększania penisa. – Sprzedajemy ich znacznie więcej niż przed pandemią – mówi pani Marta. Nie potrafi jednak wyjaśnić tego fenomenu.

Wszyscy sprzedawcy zgodnie podkreślają, że pandemia przesunęła dużą część sprzedaży zabawek i gadżetów erotycznych do Internetu. Z kolei jak podają analitycy firmy Jupiter Research, sprzedaż różnego rodzaju urządzeń erotycznych łączących się z Internetem czy smartfonem, sterowanych za pomocą elektroniki, wzrosła na świecie od początku roku o 87 proc. i przekroczyła 36 mln sztuk. Rośnie przy tym sprzedaż bardzo zaawansowanych technologicznie zabawek erotycznych, takich jak roboty towarzyszące, czyli lalki wyposażone w czujniki, sztuczną inteligencję, reagujące na dotyk.

To nie libido, to strach

- U ludzi w sytuacji zagrożenia, a do takich bez wątpienia można zaliczyć pandemię, uruchamiają się mechanizmy obronne - mówi seksuolożka i psychoterapeutka Anna Wenta.

- Sięgamy wtedy po różne środki; jedni uciekają przed lękiem, inni zajmują się tematami zastępczymi, wszystko po to, by poprawić sobie nastrój, tak bardzo nie bać się koronawirusa, odwrócić uwagę od myśli o niebezpieczeństwie, a nawet śmierci. Gdy siedzimy w domu pełni smutku, przerażenia, zdenerwowania, znużenia czy w poczuciu niepewności o dalszy los, naturalnie chcemy sobie ten nieprzyjemny stan jakoś zrekompensować - zauważa seksuolożka.

- Dla wielu osób w takiej sytuacji zabawki erotyczne doskonale sprawdzają się jako coś, co może odwrócić uwagę od panicznego strachu i stanowić właśnie zadośćuczynienie za nieprzyjemne uczucia, które nas nachodzą. Wtedy też jesteśmy bardziej skłonni do eksperymentowania - stąd takie zainteresowanie gadżetami erotycznymi. Wzrost ich sprzedaży nie wiąże się jednak ze wzrostem libido u Polaków, ale właśnie z chęcią zrobienia czegoś nowego, co jednocześnie pozwoli zapomnieć o pandemii - podsumowuje.

Komentarze (117)