Blisko ludziKoronawirus w Polsce. Relacja pacjenta z pobytu w szpitalu budzi grozę i niedowierzanie

Koronawirus w Polsce. Relacja pacjenta z pobytu w szpitalu budzi grozę i niedowierzanie

Do szpitala jednoimiennego bardzo trudno się dostać.
Do szpitala jednoimiennego bardzo trudno się dostać.
Źródło zdjęć: © PAP
24.11.2020 10:39, aktualizacja: 02.03.2022 13:56

Jeden z naocznych świadków tragicznej sytuacji w szpitalu covidowym przyznaje, że pobyt na szpitalnych oddziałach był prawdziwym koszmarem. Mężczyzna praktycznie całą noc spędził w karetce, ponieważ wszędzie brakowało miejsc w placówkach. Jego relacja naprawdę budzi grozę.

O tragicznej sytuacji w polskiej służbie zdrowia mówi się od dawna, ale z powodu pandemii koronawirusa sprawa wymknęła się spod kontroli. Dopiero teraz wychodzą na jaw wszelkie niedogodności oraz braki personelu, a także kłopoty organizacyjne. Przytaczając relację pacjenta ze Śląska nie trudno oprzeć się wrażeniu, że pandemia wcale nie jest opanowana.

Druzgocąca relacja pacjenta ze Śląska

Historia pana Franciszka, czyli pacjenta ze Śląska została podana w programie "Interwencja". Mężczyzna razem z żoną ponad miesiąc temu przeszedł prawdziwy koszmar. Stwierdzono u niego koronawirusa i razem z ratownikami medycznymi spędził niemal całą noc w karetce. Wszystko dlatego, że nie było miejsca na oddziałach w szpitalach jednoimiennych.

Trudna podróż pacjenta i medyków trwała nieprzerwanie przez kilka godzin. W tym czasie karetka była odsyłana z jednego miejsca do drugiego, bez szans na przyjęcie. Przemieszczali się po Rybniku czy Jastrzębiu-Zdroju, aby finalnie nad ranem trafić na oddział do Wodzisławia Śląskiego.

Niewiarygodny pobyt w szpitalu

Pan Franciszek spędził w szpitalu blisko 2 tygodnie. Jak relacjonuje, to co zobaczył zostanie z nim na bardzo długo.

"Człowiek, który tego nie przeszedł, to nie uwierzy, jak tam ludzie jęczą, jak kaszlą, jak wołają o pomoc w nocy, tak to niestety wygląda. A niektórzy w COVID nawet nie wierzą" - wspomina pan Franciszek.

Mężczyzna już jest zdrowy i powrócił do domu. Jak wspomina ma jedynie żal o to, że musiał tyle godzin spędzić w karetce, ale jednocześnie jest wdzięczny ratownikom za to, że cały czas mu pomagali i to dzięki nim przeżył.

"To było zagrożenie życia, szpital powinien przyjąć i pomóc, a nie zamykać drzwi. Pierwsza pomoc powinna być, bo dla kogo są szpitale? Choć nie znam nazwisk, ale dziękuję ratownikom za to, co zrobili" - kończy pan Franciszek.

Wstrząsający opis wydarzeń z pamiętnej nocy i pobycie w szpitalu powinien być przestrogą dla tych, którzy lekceważą pandemię. Dla dobra siebie i innych, nie wolno zapominać o najważniejszych zasadach bezpieczeństwa.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (32)
Zobacz także