Kradzieże na klatkach schodowych. "Zjadł mój catering pod drzwiami i uciekł"
Złodzieje pojawiają się wszędzie i co gorsze w ich ręce potrafią wpaść naprawdę nietypowe rzeczy. Po co komuś używane buty, stojak na obuwie, mokra parasolka zostawiona przed wejściem? Coraz częściej łupem padają też paczki z cateringiem dietetycznym. Bywa, że złodziej zjada dania na miejscu i zostawia puste opakowanie. Na co jeszcze skarżą się mieszkańcy bloków?
Paczki warte kilka tysięcy złotych
Swojego poirytowania nie kryje Sonia Szklanowska, której w poniedziałek w nocy skradziono paczki spod drzwi mieszkania na warszawskiej Pradze. Jak podkreśla, wyjechała na kilka dni za miasto. Z kurierem uzgodniła, że podczas jej nieobecności, paczki mogą zostawać pod drzwiami. Okazuje się, że ktoś je ukradł. A było ich dużo, bo około 8-10 sporych kartonów. Szklanowska szacuje, że warte były kilka tysięcy złotych i wylicza ich zawartość: ubrania, perfumy, kapelusze i wiele innych. Kobietę dziwi ten fakt, bo osiedle, na którym mieszka, jest prywatne. - Na strzeżonym, nowym osiedlu, gdzie mieszkają zamożni ludzie, spotkała mnie taka sytuacja – żaliła się w rozmowie z nami. Dodała, że wcześniej mieszkała w starym bloku bez ochrony i takie sytuacje się nie zdarzały.
- Jestem załamana tym, że zostałam okradziona. W tych paczkach były produkty do moich współprac na Instagramie i teraz sporo na tym stracę. A jest to moje źródło utrzymania. Najgorsze, że nic nie mogę z tym zrobić. Byłam u ochrony, która mówi, że kamer na klatkach nie ma. Ta odesłała mnie do administracji, ale tam też niczego się nie dowiedziałam. Mieszkam na piątym piętrze, więc nie sądzę, że była to osoba z zewnątrz, która akurat sobie wędrowała po bloku – opowiada kobieta.
- Zawiść ludzka mnie wyprowadza z równowagi. Dzwoniłam do kuriera i powiedział mi, że dzień przed moim powrotem widział te paczki pod drzwiami. Aż tu nagle zniknęły – opowiada influencerka.
Zjadł na miejscu i uciekł
Coraz częściej na sąsiedzkich grupach w mediach społecznościowych na kradzieże skarżą się klienci cateringów dietetycznych. Paczki z daniami zazwyczaj zostawiane są pod drzwiami. I tu pojawia się zdziwienie. Małgorzata Góral mieszka na warszawskim Bródnie. Catering zamawia do lat i chwaliła sobie to rozwiązanie. Dopóki nie pojawił się ktoś, kto spod drzwi zabierał dania. Raz nawet doszło do sytuacji, że połowę posiłków zjadł na miejscu i uciekł.
– Mam specjalną dietę, z indywidualnie dobraną kalorycznością, więc dla mnie jej brak nawet na jeden dzień, to problem. Byłam w szoku, gdy paczki z jedzeniem zaczęły znikać. Szczególnie, jak po otwarciu drzwi zauważyłam, że ktoś jadł moje dania na miejscu. Nie rozumiem takiego zachowania i nie chodzi tu o pieniądze. Jeśli ktoś jest głodny, to niech zapuka i poprosił o jedzenie, bez problemu mu dam to, co mam w lodówce. Ale żeby podbierać torby albo jeść dania pod drzwiami? To jest dla mnie zastanawiające – mówi w rozmowie z WP Kobieta Małgorzata.
Dodaje, że znalazła rozwiązanie, natomiast jest ono dość uciążliwe. – Umówiłam się z dostawcą cateringu, że gdy będzie go dostarczał o godzinie 1 czy 2 w nocy, wyśle mi SMS-a. I tak śpię, czuwając, co jest męczące. Ale po tych incydentach nie mam wyjścia – stwierdza. Małgorzata o kradzież paczek z dietą podejrzewa przypadkowe osoby, które mogą wejść do bloku. Jednak mieszka na 10. piętrze i dziwi się, że aż tak daleko mogą one zawędrować.
Drobne kradzieże, a dają do myślenia
Kacper, który mieszka w Krakowie, stracił niewiele, ale niesmak pozostał. Na początku czerwca spotkała go niezbyt przyjemna sytuacja. Po powrocie z zakupów stwierdził, że wniesie je na raty. Miał dwie torby wypełnione z jedzeniem i zgrzewkę Pepsi.
- Stwierdziłem, że jak pójdę na dwa razy, to mniej się zmęczę. Wziąłem więc zakupy i zaniosłem je do domu. Wróciłem po ambrozję w płynie. Zdziwienie, szok, smutek, zażenowanie wymieszały się w jedno, gdy zauważyłem, że mojej zgrzewki Pepsi nie ma. Zostałem okradziony z 6 butelek Pepsi, w biały dzień – opowiada dziś z przekąsem mężczyzna. Za drobną kradzież obwinia sąsiadów. - Prawdopodobnie był to ktoś mieszkający w tym samym bloku, ale pewności nie mam, drzwi na klatkę były otwarte, więc mógł zrobić to każdy. By jednak zauważyć moje zakupy, złodziej musiałby wejść do środka. Z zewnątrz raczej nie było ich widać – dodaje Kacper.
Rodzice nie mają łatwo
Dziecięcy wózek i akcesoria w nim pozostawione też mogą kusić złodzieja. Albo sąsiada, który chce zrobić niezbyt śmieszny żart. Rodzice, którzy zostawiają wózki na klatkach schodowych, spotykają się z wykręcaniem wentyli z kółek, kradzieżą ulubionego kocyka dziecka czy innych akcesoriów w nim zamontowanych. To raczej złośliwość, ale potrafi zdenerwować właścicieli sprzętu.
Podkomisarz Robert Koniuszy pamięta, jak dostał zgłoszenie od matki 26-latka z porażeniem mózgowym, dotyczące kradzieży specjalistycznego wózka, bez którego mężczyzna nie mógł normalnie funkcjonować.
– 65-latka była załamana. Przyjęliśmy zgłoszenie i zajęliśmy się sprawą. Kobieta wystąpiła do NFZ o nowy wózek, ale trzeba było na niego czekać aż trzy tygodnie. W ich sytuacji to bardzo długo. Postawiliśmy sobie za cel zorganizowanie wózka szybciej. Z pomocą przyszedł Caritas Archidiecezji Warszawskiej, który wypożyczył specjalistycznie urządzenie potrzebującemu. Niemal jednocześnie zatrzymaliśmy 33-letniego sprawcę. Nawet nie pamiętał, gdzie i komu sprzedał wózek. Pieniądze przeznaczył na alkohol i używki. Przykra historia, ale tu udało się szybko pomóc – opowiada Robert Koniuszy, oficer prasowy komendanta rejonowego policji dla Mokotowa, Ursynowa i Wilanowa.
Dzielnicowi z wyżej wymienionych rejonów stolicy podkreślają, że kradzieże na klatkach schodowych zdarzają się sporadycznie. Spokojnie można mówić tu o incydentach. - Jeśli już coś znika z klatek schodowych to rowery. Kradzieże mają miejsce głównie w starszych budynkach bez monitoringu, czy nawet domofonów. Mniej wartościowe przedmioty też giną. Zdarzyła się na przykład kradzież wycieraczki. Policjanci prowadzili czynności w tej sprawie – opowiada Robert Koniuszy.
Co robić w takich sytuacjach?
Przedstawiciel policji podkreśla, że ważne są dobre relacje sąsiedzkie. - Kiedy dobrze żyjemy z sąsiadem, to możemy mieć pewność, że podczas naszej nieobecności, przypilnuje nam tego, co czasami zostawiamy na klatce schodowej. Pamiętajmy jednak, żeby nie zostawiać przed drzwiami wejściowymi drogich butów, ubrań, odkurzacza, bo nam się nagle nie mieści w mieszkaniu, bo tym samym kusimy złodzieja. Jeśli nie mamy możliwości trzymania roweru czy hulajnogi w mieszkaniu, to zostawiając je na klatce schodowej, dobrze je zabezpieczmy, nie tylko samym łańcuchem, czy najtańszą linką, bo to jest łatwo przeciąć. Warto jest wydać kilka złotych więcej na lepsze zabezpieczenie, które trudno będzie zdjąć - radzi Robert Koniuszy.
- Tam, gdzie nie ma domofonów, czy monitoringu warto porozmawiać z administracją wspólnoty mieszkaniowej o rozpatrzeniu ewentualności zainstalowania takich urządzeń. Pamiętajmy też o tym, aby nie wpuszczać do budynku obcych osób, które mogą podawać się za pracowników administracji czy kuriera, bo może się to okazać, że po chwili złodziej wyjdzie z naszym rowerem – przestrzega policja.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.