Księdzu z Opolszczyzny odebrano dwa psy. "To, co ujrzeliśmy na miejscu, przerosło nasze wyobrażenia"
Opolski oddział Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami poinformował na swoim facebookowym profilu o wyjątkowo dramatycznej interwencji. Z jednej z plebanii odebrano dwa, duże, zaniedbane psy. - Codziennie było słychać przeraźliwe wycie i wołanie o pomoc – opisują wolontariusze.
05.02.2021 18:27
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Właścicielem psów był ksiądz, którego zachowanie można śmiało określić nie tylko nieodpowiedzialnym, ale i bulwersującym. Zwierzęta były odwodnione i wychudzone – stwierdzono, że nie miały dostępu do wody i jedzenia.
- Psy brodziły w swoich odchodach od kilku miesięcy. Wiedziałyśmy, że może być źle, ale okazało się być znacznie gorzej. To, co ujrzeliśmy na miejscu, przerosło nasze wyobrażenia – piszą w mediach społecznościowych wolontariusze TOZ.
Psy żyły w potwornych warunkach
Cezara i Sabę, bo tak mają na imię zwierzęta, zamknięto w ciasnym kojcu, którego w ogóle nie czyszczono. Odchody i brud znajdowały się także na skołtunionej sierści psów. - Wierzcie nam, na co dzień spotykamy się z różnymi sytuacjami, ale przenigdy nie widzieliśmy jeszcze tyle odchodów w kojcach. Psy tonęły w nich. Nie miały skrawka czystego miejsca. Same również były całe oblepione odchodami. Nigdzie nie było wody ani jedzenia – relacjonują wolontariusze.
W opisie zbiórki piszą natomiast: - Zastanawiamy się tylko, gdzie rzucono im pokarm? Na te łajno? Dlaczego przez tyle lat nikt im nie pomógł!? Dlaczego nikt nie zwrócił uwagi człowiekowi, który w życiu powinien kierować się miłosierdziem!?
Sprawdź również: Kościoły opustoszeją na stałe? Wyniki badań niepokoją
Opolskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami zabrało Sabę do weterynarza, ponieważ wolontariuszy zaniepokoiło zachowanie psa. Okazało się, że zwierzę cierpi na przewlekły stan zapalny uszu, stwierdzono również bardzo duże naziąślaki.
- Zachowanie Saby daje nam obraz tego, jak jest strasznie skrzywdzonym psem. Na początku była bardzo wycofana, nic ją nie cieszyło. Bała się nawet stąpać po trawie, tak jakby widziała ją pierwszy raz w życiu. Widać, że człowiek był dla niej wcześniej synonimem zła. Nie zabiegała o kontakt z nim. Nie patrzyła w oczy – czytamy na Facebooku organizacji.
Psy zostały odebrane księdzu w asyście policji i trafiły do specjalnego hoteliku. Wolontariusze TOZ zapewnili zwierzętom opiekę weterynaryjną, na którą zbierają fundusze. O Sabie tak pisali na facebookowym profilu organizacji:
- Dzisiaj po kilku godzinach spędzonych z naszymi wolontariuszkami po raz pierwszy w życiu poczuła, że komuś na niej zależy, że ktoś o nią walczy. To dziś doświadczyła czułości ze strony człowieka. Zaczęła sama zabiegać o kontakt i dotyk, wodziła wzrokiem i po kilku godzinach nie odstępowała na krok, bojąc się, by znów nie zostać samą.