"Księża teraz nic nie robią. Pozamykali się i mają wakacje". Ks. Tomasz Kancelarczyk o tym, jak wygląda teraz ich praca
Ministerstwo Zdrowia wprowadziło obostrzenia, które dotyczą również zgromadzeń kościelnych. Teraz podczas mszy lub innych obrzędów może być obecnych tylko 5 osób. Wielu uważa, że księża mają więc czas na odpoczynek. Ksiądz Tomasz Kancelarczyk dementuje te plotki i twierdzi, że pracy jest więcej niż zazwyczaj.
11.04.2020 | aktual.: 11.04.2020 17:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Katarzyna Dobrzyńska, WP Kobieta: Jak to wygląda? Kościoły zamknięte, więc księża rozpalają grille?
Ksiądz Tomasz Kancelarczyk: Może najłatwiej powiedzieć to wprost: nie odpoczywamy. Życie w nowej rzeczywistości wymaga nowych rozwiązań. Wiadomo, że msze, którą ciągle odprawiamy, są krótsze, bo nie ma Komunii Świętej, ale one nadal są. Oprócz samej posługi kapłańskiej staramy się wychodzić do ludzi i im pomagać. Angażować się w różne akcje. Widzę ilu księży robi relacje live, wideokonferencje. One też są ważne.
Warto tutaj wspomnieć, że 22 marca miała odbyć się zbiórka żywności organizowana przez Caritas. Wiadomo, że akcja nie doszła do skutku. I pojawił się problem. Dzwonili do mnie wierni, który pytali, czy dostaną jakąś formę pomocy na święta. Brakowało również osób, które by te produkty rozwoziły. Dlatego wzięliśmy sprawy w swoje ręce. Siostry zakonne wraz z darczyńcami przygotowali paczki, a potem rozwoziliśmy je do potrzebujących rodzin.
Kolejną akcją, która się odbyła 10 kwietnia, była zbiórka krwi. Wiemy, że teraz jej aż tak nie potrzeba, zorganizowaliśmy ją z myślą o czasie, kiedy pandemia ustąpi i znowu ruszą operacje. Sam zaraz wybieram się oddać. Skoro organizuję, muszę dawać przykład.
Niedawno też otrzymałem telefon, że jest potrzebne łóżko rehabilitacyjne dla starszej pani. Nie miałem kogo poprosić o pomoc, więc pojechałem sam. 40 km za Szczecin. Chwilę potem otrzymałem kolejną wiadomość, że potrzebny jest wózek inwalidzki. No przecież nie mogłem powiedzieć: "niech pani zaczeka, skończą się święta, to przewieziemy", bo kobieta nie mogłaby się ruszać.
Mimo szalejącego wirusa, ksiądz nadal jest bardzo aktywny. Nie boi się ksiądz o siebie?
Zawsze mam środek antybakteryjny przy sobie. Teraz zamiast podania ręki, to zdezynfekuję ją drugiej osobie. Czasem pojawiają się takie obawy o siebie, ale raczej martwię się o innych, czy ich nie zarażę. Za chwilę jadę do starszej osoby, umierającej. Myślę, czy nie narażę jej rodziny, dlatego staram się być bardzo ostrożny. To co, robimy to nasza posługa. Nie mamy rodzin, więc oddajemy się temu. Nie wyobrażam sobie zamknąć się w kościele, muszę pomagać ludziom. Bezpiecznie, ale wśród nich.
Kiedy się to zaczęło zadzwoniłem do znajomej w moim wieku. Ona wtedy mi powiedziała, że się nie boi o siebie, bo pójdzie do Pana Boga. Więc jak ja, ksiądz, mogę się obawiać? Aż głupio by było. Chciałbym też przypomnieć, że wystarczy otworzyć okno i zapytać sąsiada czy czegoś mu nie potrzeba, porozmawiać i dodać otuchy. Przekazujmy zrozumienie i empatię.
Mówi ksiądz o odpowiedzialności. A co z innymi duszpasterzami, którzy nie zastosowali się do zaleceń i nadal pełnią posługę w obecności dużej liczby wiernych?
Z jednej strony ich rozumiem. Skoro w małym tramwaju może być zajęta połowa miejsc, to w dużym kościele też tak powinno być. Ale my nie możemy podważać zasadności tych ograniczeń. Jako Kościół powinniśmy dawać przykład i myślę, że takim księżom zabrakło zrozumienia tego. Może to nie było wbrew rozsądkowi, ale nie było w tym przykładu.
Zobacz także
A czy Kościół w Polsce wspiera w jakiś sposób służbę zdrowia?
Jeszcze przed ogłoszeniem tych wszystkich restrykcji, chcieliśmy zorganizować marsz dla życia pod hasłem: "Jak nie ty, to kto?". Wiadomo, że koronawirus pokrzyżował nam plany. Zawsze wiedzieliśmy, że obrona życia dotyczy nie tylko dzieci, ale także osób starszych. Tym bardziej w obecnej sytuacji, kiedy widzę jaką skalę przyjmuje ta pandemia i przed jakim wyborem stają medycy z Włoch czy Hiszpanii, komu podłączyć respirator. Pomyślałem, że nie możemy do tego dopuścić u nas w kraju. Hasło marszu przerobimy na slogan: "Daj na respirator. Jak nie ty, to kto?". Zebraliśmy z fundacją "Małych Stópek" już na dwa respiratory.
Potem pomyślałem, że my księża też możemy dać coś od siebie. Chwyciłem za telefon, podzwoniłem do znajomych. Udało się zebrać na następne dwa. Księża oddawali pieniądze, które mieli odłożone na przykład na budowę nowego kościoła. Mój proboszcz oddał fundusze, które były przeznaczone na wymianę okien.
A co z kontaktem z wiernymi? Mogą liczyć na wsparcie księży i chociażby rozmowę?
Telefony się urywają. Dzwonią wierni nie tylko z pytaniami, ale również, żeby zwyczajnie porozmawiać. Nie odmawiamy również spowiedzi. W mojej parafii ten sakrament odbywa się przez kurtynę foliową. Pełnimy dyżury, żeby ci, co przyjdą mieli możliwość wyznania grzechów przed świętami Wielkiejnocy.
Działa ksiądz bardzo aktywnie, czy dotyka księdza hejt?
Mój telefon jest podany na stronie. Odbieram wszystkie telefony, bo często dzwonią do mnie osoby z fundacji. Kobiety w ciąży potrzebujące pomocy albo ludzie, którzy anonimowo chcą porozmawiać o swoich problemach. Czasem, gdy odbieram, słyszę wyzwiska na swój temat albo ogólnie o księżach. To są straszne wulgaryzmy. Nie będę ukrywać, że to boli, ale nie zamierzam się zamykać.
Tęskni ksiądz za wiernymi w kościele?
Moi znajomi księża wywiesili baner z napisem: "Tęsknimy za wami. Wasi księża". Podpisuję się pod tym obiema rękami. U nas w parafii jest taka tradycja, że po mszy wychodziliśmy do wiernych i rozmawialiśmy. Czasem 40 minut nie wystarczało. Brakuje tego bardzo, ale chcemy, żeby wierni wiedzieli, że my dla nich jesteśmy w kościołach i się za nich modlimy. To jest dla nas bardzo trudne.
Święta w tym roku będą wyjątkowe i można powiedzieć, że intymne, ale przygotowania do nich nie ustępują.
Dokładnie. W moim kościele, przy bocznej ławie, jest ogromna scena, na której zawsze była przygotowywana inscenizacja grobu pańskiego. Zawsze zajmowało się tym kilka osób, w tym roku robię to wszystko sam. Nawet do głowy mi nie przyszło, żeby prosić kogoś o pomoc i narażać.
Mój kolega z innej parafii wpadł na pomysł, żeby w Wielką Sobotę poświęci pokarmy. Poprosił wiernych, by rano wystawili swoje koszyczki ze święconką na okna, schody, a on pokropi je wodą święconą z samochodu. Inwencji naprawdę jest wiele, a my staramy się nadal być blisko ludzi.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl