Księża wyliczają, ile chcą dostać. Padają kwoty "od dziecka"

Księża wyliczają, ile chcą dostać. Padają kwoty "od dziecka"

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Adobe Stock
Aleksandra Lewandowska
11.05.2023 17:19, aktualizacja: 12.05.2023 08:55

Dywan za 9 tys. zł, zestaw nagłaśniający za 12 tys. zł i nowy ołtarz. Tego typu prezentów w ramach "podziękowań za komunię" życzą sobie niektórzy księża, którzy przygotowują dzieci do sakramentu. - Powiedział, że "wyliczył kwotę od dziecka" i mamy dać po 150 zł - mówi nam Anna, matka jednego z nich.

Bombonierki, bukiety kwiatów i "co łaska" w kopercie? Takie prezenty dla proboszczów, księży oraz katechetów w ramach podziękowań od dzieci i rodziców za przygotowanie do pierwszej komunii świętej odchodzą już w niepamięć. Dziś to coraz częściej kościelne akcesoria i sprzęty nagłośnieniowe, które kosztują nawet kilkanaście tysięcy złotych.

Prezent dla księdza? Dywan za 9 tys. zł

- Mam wrażenie, że naprawdę nic mnie już nie zdziwi. Kiedy mój starszy syn szedł do komunii, ksiądz zażyczył sobie dywan do kościoła za 9 tys. zł. W przypadku młodszego syna - zestaw nagłaśniający za prawie 12 tys. zł. Sam wyliczył wszystkie koszty i poinformował, po ile my, rodzice, mamy się złożyć - mówi Marta w rozmowie z Wirtualną Polską.

Ujawnia, że "z wielkim bólem serca", ale włożyła wówczas do koperty tyle, ile zażyczył sobie duchowny. Czy dziś także by to zrobiła? Przyznaje, że "sama nie wie".

- Te sytuacje miały miejsce kilka lat temu. Nie jest tajemnicą, że chciałam mieć obie komunie po prostu za sobą. Nie podobało mi się podejście księdza, ale nie miałam też siły na walkę z nim. Szczerze, nawet nie wiem, czy cokolwiek bym zdziałała - dodaje.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Powiedział, że wyliczył kwotę od dziecka"

To jednak niejedyna taka sytuacja. Podobne doświadczenia ma Anna.

- Podczas pierwszego spotkania z rodzicami dzieci przygotowujących się do komunii proboszcz powiedział, że "wyliczył kwotę od dziecka" i mamy dać po 150 zł. Powód? Zamówił ołtarz - opowiada Anna.

Jak podkreśla, do pierwszej komunii świętej przygotowywały się wówczas dzieci z dwóch szkół podstawowych. Podliczając więc wszystkie wpłaty od rodziców - przekazane w kopertach, ponieważ nie zorganizowano oficjalnej zbiórki - wyszło kilkanaście tysięcy złotych.

- Większość rodziców się burzyła. Nie wiem, kto ile włożył, ale ja proboszczowi tyle nie dałam. Część zabrała dzieci do innego kościoła - wspomina.

Gdy dopytuję, czy proboszcz jakkolwiek zareagował na to, że rodzice zabierają swoje dzieci, odpowiada:

- Nasz proboszcz jest specyficzny. Jest niemiły, nigdy się nie uśmiecha. W reakcji na nasz protest zapraszał na rozmowę. Nie wiem, czy ktoś poszedł.

"Nie wiem, na co poszły te pieniądze"

Katarzyna zdradza w rozmowie z Wirtualną Polską, że ona także składała się na dywan do kościoła. Każdy rodzic (a dzieci pierwszokomunijnych było aż 70) miał dokonać wpłaty na "prezent" w wysokości 150 zł. Problem w tym, że dywanu nigdy nie zobaczyła.

- Nie pamiętam, czy to był ksiądz, czy katechetka, ale mówili, że chcą kupić dywan, który będzie położony od schodów aż do ołtarza, aby dzieci szły po nowym. W trakcie komunii nie zauważyłam jednak żadnego nowego dywanu. Dekoracje też były skromne. Do dziś nie wiem, na co poszły te pieniądze. Mogę się tylko domyślać, że na księdza - przyznaje w rozmowie.

Katarzyna zauważa, że zarówno przed, jak i po komunii jej córki odbyły się inne msze z tej okazji. Zebranych pieniędzy było więc znacznie więcej. Choć większość rodziców nie popierała tego pomysłu, wszyscy się złożyli.

Trzy rodzaje prezentów

Negatywnymi opiniami na temat prezentów dla księży i katechetów dzielą się nie tylko rodzice. Monika, która przez wiele lat zajmowała się "zapleczem technicznym komunii", zauważa, że prezenty za ogromne kwoty pojawiają się od zawsze. Mówi o trzech rodzajach.

- Pierwsze to małe prezenty, zazwyczaj kwiaty i bombonierki. Dla proboszcza koniecznie największe, mniejsze dla księdza opiekuna dzieci pierwszokomunijnych. Takie dostają też często katecheci, ale moim zdaniem to akurat miły gest ze strony rodziców, bo oni przygotowują dzieci do pierwszej komunii świętej po pracy, w ramach powołania. To takie prezenty "akceptowalne", do maksymalnie 100 zł - ujawnia Monika.

- Drugie to "dary czystego serca" od dzieci po komunii. Okropna rzecz. Każde dziecko w trakcie przygotowań ma komunikowane, że po sakramencie, na nabożeństwo popołudniowe, ma przynieść bombonierkę i kopertę z pieniążkami, bo trzeba podzielić się radością z innymi. Środki mają być "darem serca na kościół". Księża najczęściej mówią, że kupią za to nowe kielichy. Nie wiem, ile one kosztują, ale na pewno nie są kupowane co roku. Wiem, bo przez lata zajmowałam się ich czyszczeniem - dodaje.

Trzeci rodzaj prezentu? Dla Moniki również "moralnie wątpliwy".

- Modlitwa, ale płatna. Msza święta. Rodzice dzieci pierwszokomunijnych mają obowiązek zamówić mszę świętą za księdza proboszcza i księdza opiekuna. W związku z czym parafia zarabia za nią solidne "co łaska" - podsumowuje.

"Moglibyśmy się tego wszystkiego pozbyć"

O. Alojzy Garbarz, rzecznik prasowy zgromadzenia oo. Bernardynów, mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, że jego zdaniem "przerost związany z komuniami jest tak wielki, że wyklucza już sens i sedno samego sakramentu".

- Począwszy od przyjęcia komunijnego, przypominającego wesele, po prezenty od dzieci i ich rodziców dla osób, które przygotowywały komunię - księży i katechetów. Nie wszędzie wygląda to zapewne tak samo, ale uważam, że moglibyśmy się tego wszystkiego po prostu pozbyć - mówi o. Garbarz.

- W mojej opinii prezenty są niepotrzebne, chyba że to wyraz wdzięczności rodziców dla parafii. Jakiekolwiek prezenty powinny być jednak związane z jej uposażeniem. Nie powinny być "życzeniem" konkretnej osoby - dodaje.

Zauważa jednak, że to rodzice dzieci przystępujących do pierwszej komunii sami przyzwyczajają księży i katechetów do tego, że każdego roku otrzymują drogie prezenty.

- Wszystko sprowadza się do kwestii rozmowy. Jeżeli rodzice widzą w czymś problem, powinni o tym z księdzem porozmawiać. Wszelkie spięcia i nieporozumienia są wtedy, gdy tej rozmowy nie ma - podsumowuje duchowny.

Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (792)
Zobacz także