Wyprawiła alternatywną komunię. Z rodziny męża nie przyszedł nikt
Imprezy alternatywne dla Pierwszej Komunii wciąż wywołują sporo kontrowersji. - Niezależnie od tego, czy jesteśmy religijni czy nie, w zdecydowanej większości potrzebujemy ceremonii, rytuałów, w tym rytuałów przejścia, oraz poczucia przynależności - tłumaczy Angelika Szelągowska-Mironiuk, psycholożka.
Katarzyna planuje zorganizować synowi większe przyjęcie urodzinowe zamiast pierwszej komunii. Jej dziecko na co dzień chodzi do małej szkoły na wsi, gdzie w klasie jest zaledwie 10 osób. Pozostali przystępują do sakramentu.
Chociaż syn kobiety nie chodzi na religię, coraz częściej wspomina o imprezach kolegów i koleżanek. - Opowiada o wynajętych salach, fotografach. Wytłumaczyliśmy mu, na czym polega komunia, że to nie tylko sala i prezenty. Duchowa część w ogóle go nie interesuje, on słyszy od dzieci tylko o imprezach. W maju ma urodziny, więc może po prostu zorganizujemy huczniejszą imprezę urodzinową. Ale na pewno nie będzie to komunia albo "zamiast komunia" - zaznacza.
I dodaje: - Syn odczuwa dyskomfort, jeśli chodzi o ciągle słuchanie o pieniądzach i imprezach. Mnie też to wkurza. Znam tych rodziców i nie są przykładnymi katolikami, którzy chodzą co niedzielę do kościoła. Teraz ciągle tylko narzekają, że trzeba odhaczać msze. Hipokryzja - kwituje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zamiast komunii zorganizowały huczne urodziny. "Koledzy momentami zazdroszczą"
Sylwiana Madejska również postawiła na imprezę urodzinową zamiast komunii. - Syn nie chodzi na religię, mąż jest typem agnostyka szukającym swojej drogi, ja jestem innowiercą. Syn dokonał wyboru sam - nie wierzy i nie chce - tłumaczy. Jako jedyny w klasie nie będzie mieć komunii, ale nie jest wykluczany z tego powodu. - Koledzy momentami mu zazdroszczą, że miał wybór, a oni nie - podkreśla.
Kobieta do "świeckich komunii" podchodzi ze zrozumieniem. - To niezła alternatywa. Mało które dziecko podchodzi do tematu, w taki sposób, jak nakazuje wiara, bardziej liczą się prezenty. Właśnie dlatego zorganizowaliśmy synowi bardziej huczne urodziny, żeby nie czuł się gorszy, ale też, aby nie zmuszał się do niczego - mówi.
Nowa tradycja zamiast komunii
Dorota jest ateistką i ma dwoje dorosłych dzieci. Starszy syn, Bartek, najprawdopodobniej pod wpływem nacisku rówieśniczego chciał iść do komunii. Kobieta zgodziła się, ale przy młodszej, Sandrze, z powodu wcześniejszych niemiłych doświadczeń związanych z przygotowaniami do komunii syna, zdecydowała, że lepiej nie narażać córki na podobne przeżycia.
Ważne było dla niej podejście, że nie organizuje czegoś "zamiast komunii". - Mój zamysł był taki, żeby stworzyć pewną tradycję. Pomyślałam, że w naszej rodzinie będzie więcej ateistycznych dzieci i nie chodzi o to, żeby znaleźć ekwiwalent katolickiej Pierwszej Komunii, tylko zbudować coś własnego, na przykład wrócić do korzeni i przybliżać dzieciom słowiańskie tradycje lub wypracować coś zupełnie nowego, co będzie elementem spajającym tę rodzinę poprzez przekazywane rytuały i wartości - tłumaczy Dorota. - I rzeczywiście pomyślałam, że mogę to zrobić w okresie, kiedy inne dzieciaki mają przyjęcia komunijne.
Rozmawiała o tym z Mariuszem Agnosiewiczem, który zaproponował wzorowanie się na hiszpańskim świeckim święcie dla dzieci: Fiesta de florecimiento (Święto rozkwitu) - Ujął mnie indywidualny charakter tego święta. Porównując do komunii, która ma swoje stałe części i zawsze wygląda tak samo, tutaj w centrum jest konkretna rodzina i dziecko, przyjęcia różnią się klimatem i charakterem w zależności od tego, kim jest młody człowiek, co go zajmuje, co jest dla niego i jego bliskich ważne - mówi.
Zorganizowała świecką ceremonię dla córki. Oto co zrobiła babcia
Na ceremonię zaproszone były nauczycielki ze szkoły dziewczynki, które mówiły o perspektywie humanistycznej w rodzinie, o sceptycyzmie, o prawach dziecka.
- To był główny motyw uroczystości – uznanie wyjątkowości dziecka, powitanie go we wspólnocie społecznej i rodzinnej - mówi mama Sandry. Ona także zabrała głos i mówiła o istocie humanizmu. Rodzice podjęli też przyrzeczenie, że w sprawach, które dotyczą córki, to ona będzie miała decydujący głos.
Podczas ceremonii nasionka dziewczynka posadziła albicję – gorzką pomarańczę symbolizującą los. Sandra w prezencie dostała pakiet książek, przede wszystkim dotyczących krytycznego myślenia, religii czy feminizmu. Na imprezie zorganizowanej w jednym z hoteli był też uroczysty obiad. W sali były też wystawione na sztalugach profesjonalne zdjęcia dziewczynki, które zrobiła jej matka.
Dorota podkreśla, że najtrudniejszy był ostracyzm części osób. - Gdy Sandra roznosiła zaproszenia, słyszała niemiłe słowa i pytania, dlaczego nie komunia – relacjonuje. - Z czterdziestu zaproszonych osób przyszła połowa, z rodziny męża nie przyszedł nikt.
Najgorzej zachowała się jednak babcia. - Moi rodzice są wierzący. Ojciec nie praktykował, matka tak, chociaż zawsze wydawało mi się, że jest otwarta na inne perspektywy. Niestety. Ojciec przyszedł na imprezę, bo stwierdził, że nie wie, co to jest, chciałby to poznać, tym bardziej, że chodzi o jego kochaną wnuczkę - opisuje. - Ale matka wyśmiewała pomysł, podcinała skrzydła Sandrze. W ostatni wieczór przyszła do nas, z pogardą zaczęła krytykować sukienkę, którą kupiłam córce i namawiała nas, żebyśmy zrezygnowali z uroczystości.
To nie wszystko. Niedługo po jej wyjściu zadzwoniła szefowa ośrodka. - Powiedziała, że niepokoi ją formuła imprezy i pytała, czy nie jest to msza satanistyczna, mówiła, że nie chce ryzykować opinią miejsca - mówi Dorota. Najprawdopodobniej to był efekt intrygi babci Sandry, która na wszelkie sposoby starała się nie dopuścić do finału przedsięwzięcia. Właścicielkę ostatecznie uspokoiło zrelacjonowanie scenariusza ceremonii.
- Następnego dnia wujek, który przed imprezą był w kościele, spotkał tam moją matkę. Zaczepiała członków rodziny i mówiła, żeby nie szli do nas, bo ksiądz usunie ich ze społeczności kościelnej, a ona sama także zerwie z nimi kontakt - dodaje.
"Pierwsza komunia ma ścisły związek z Kościołem"
Innego zdania jest Agnieszka Witkowska, mama dwóch córek. Jedna z nich jest już po komunii. W ramach imprezy kobieta zorganizowała kameralne przyjęcie w restauracji, ale tylko dla najbliższych krewnych. - My, chrzestni i nasi rodzice. Wynajmowaliśmy mniejsze mieszkanie i nie było kompletnie, gdzie posadzić gości, dlatego było skromnie, ale poza domem - tłumaczy.
Pomysł ze "świecką komunią" kompletnie jej nie przekonuje. - Nie rozumiem. Po co? - pyta i dodaje: - Pierwsza komunia ma ścisły związek z Kościołem. Niestety dla niektórych rodziców to tylko wielki bal, na którym trzeba się pokazać rodzinie i zebrać prezenty. Dzieci są wychowywane w takim przeświadczeniu - mogą potem się pochwalić, że dostały drona czy laptopa, a to, o co w tym chodzi najbardziej, w zasadzie jest tylko dodatkiem. Więc teraz niewierzący mają robić coś w rodzaju komunii, żeby ich dzieciom nie było przykro?
Jednoznacznie podkreśla też, że wychowanie swojego dziecka w wierze lub nie to osobista sprawa – i właśnie tak trzeba to tłumaczyć pociechom - uważa kobieta.
Psycholożka komentuje "świeckie komunie". "Potrzebujemy ceremonii i rytuałów"
- Pierwsza komunia to, poza aspektem religijnym, ważne wydarzenie w życiu rodziny, podczas którego to dziecko znajduje się w centrum uwagi. Dzieci, które nie pochodzą z rodzin religijnych, czasami również chciałyby "iść do komunii", bo pojawia się w nich zazdrość o to, jaki "przywilej" mają dzieci, które do komunii się przygotowują - tłumaczy Angelika Szelągowska-Mironiuk, psycholożka.
Podkreśla, że świeckie przyjęcie, odbywające się wtedy, gdy część dzieci przystępuje do komunii, może być formą zadbania o budowanie pięknych wspomnień dziecka. - Niezależnie od tego, czy jesteśmy religijni czy nie, w zdecydowanej większości potrzebujemy ceremonii, rytuałów, w tym rytuałów przejścia, oraz poczucia przynależności - mówi ekspertka.
Zwraca jednak uwagę na drugą stronę medalu. - Organizacja przyjęcia tylko po to, by nie "odstawać", może pozbawić rodzinę rozmowy z dzieckiem o wartościach, na przykład o tym, dlaczego zdecydowaliśmy się nie wysyłać go do komunii. Wystawna impreza może być także związana z "wychowaniem dziecka do życia w kapitalizmie" i wzmacnianiem przywiązania do dóbr materialnych oraz uzależniania od nich swojego samopoczucia - zauważa Szelagowska-Mironiuk.
- Świeckie przyjęcie może być ciekawym, rozwijającym doświadczeniem, okazją do celebrowania rozwoju dziecka, jeśli wiemy, po co to robimy i chcemy zatroszczyć się o dziecko, a nie jedynie pokazać swój status materialny - podsumowuje ekspertka.
Dominika Frydrych, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl