Łechtaczka większa niż pierwotnie przypuszczano
Współcześni badacze porównują ją do góry lodowej. Jej zewnętrzna część - ta, o której wiemy najwięcej - to zaledwie jedna ósma całego narządu. Cała łechtaczka jest większa niż męski penis (nieznajdujący się w stanie wzwodu) i składa się co najmniej z osiemnastu elementów o różnych funkcjach.
19.07.2013 | aktual.: 10.09.2018 13:28
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nie wszyscy naukowcy są jednak co do tego zgodni. Tylko niektóre podręczniki do anatomii, z których korzystają lekarze przygotowując się do zawodu, zawierają pełny opis łechtaczki. Reszta podaje, że jest to wyłącznie organ zewnętrzny. Tymczasem widoczny gołym okiem fragment to jedynie jej żołądź. Cała łechtaczka ma długość około 10 centymetrów i w większości jest silnie unerwionym i powiązanym z korą czuciową mózgu narządem wewnętrznym.
Złożona struktura łechtaczki po raz pierwszy została opisana w 1851 roku. Choć było to dość przełomowe odkrycie, dotyczące anatomii kobiecego ciała, wielu badaczy z oporem przyjmowało nowe wyniki badań. Na początku naszego stulecia zespół Helen O’Connell zaprezentował zdjęcia łechtaczki, wykonane za pomocą rezonansu magnetycznego. Pokazują jej kompleksową budowę.
Dr Robert J. King, autor artykułu poświęconego łechtaczce, opublikowanego w serwisie Psychologytoday.com, twierdzi, że kiedy ma okazję spotykać się z biologami, znaczna część z nich po raz pierwszy słyszy o rozmiarze i złożonej strukturze tego narządu. Zastanawia się, dlaczego wiedza na ten temat jest wciąż nieuporządkowana i czemu wiele osób, które studiowały anatomię, ma błędne (albo raczej niepełne) informacje.
Jego zdaniem, związane jest to ze spychaniem kobiecej seksualności i potrzeb w tym zakresie na dalszy plan. Częściowo za takie podejście odpowiedzialny jest Zygmunt Freud, który uważał orgazm łechtaczkowy za „niedojrzały”. Czasem pokutuje też przekonanie o tym, że kobieta – pod względem seksualnym – stanowi niedoskonałą kopię mężczyzny. Bierze się wyłącznie stąd, że satysfakcję erotyczną osiąga w zupełnie inny sposób. Zdarza się, że kobiecy orgazm określa się również jako produkt uboczny. W przeciwieństwie do męskiego, powiązanego z produkcją spermy, wydaje się nie pełnić żadnej roli poza dostarczeniem przyjemności fizycznej.
Tej teorii całkowicie zaprzecza badanie, przeprowadzone na Uniwersytecie Stanu Pensylwania, które dowodzi, że u kobiety szczytowanie ma swoją funkcję ewolucyjną i służy wyselekcjonowaniu najlepszych genów dla ewentualnego potomka. Wyniki eksperymentu pokazały, że jeśli kobieta uważa mężczyznę za atrakcyjnego, prawdopodobnie osiągnie orgazm w tym samym czasie albo niewiele później niż jej partner, zwiększając swoje szanse na zajście w ciążę.
Antropolog Donald Symons, przekonując o biologicznej bezużyteczności kobiecych orgazmów, odwołał się do różnic anatomicznych pomiędzy sutkami mężczyzny i kobiety. U panów są małymi, bezużytecznymi elementami budowy ciała, u kobiet pełnią znacznie więcej funkcji. Amerykański badacz twierdził, że łechtaczka to niedoskonała forma penisa. Porównanie to wydaje się jednak całkiem nietrafione chociażby z podstawowego względu: sutki to część strukturalna piersi, orgazm jest wydarzeniem.
Tymczasem łechtaczka nie tylko jest znacznie większa, niż przypuszczano, ale też stanowi pięknie zaprojektowany, wrażliwy instrument, służący do odbierania i pomiaru bodźców. W 2009 roku Odile Buisson i Pierre Foldés przedstawili trójwymiarowe USG tego narządu w stanie podniecenia seksualnego.
Dr Robert J. King podkreśla, że skorzystanie ze współczesnej wiedzy, dotyczącej budowy łechtaczki, może przyczynić się do poprawienia życia seksualnego wielu par. Mężczyźni często chcą prostej recepty na to, jak zadowolić w łóżku swoją partnerkę. Wierzą, że znalezienie magicznego punktu G wystarczy, by stali się w oczach kobiety idealnymi kochankami. Jednak świadomość, że łechtaczka to znacznie bardziej skomplikowana struktura, pomaga lepiej zrozumieć mechanizmy kobiecego orgazmu.
Na podst. Psychologytoday.com Izabela O’Sullivan (ios/mtr), kobieta.wp.pl