Lidia Niedźwiedzka-Owsiak opowiada o początkach. Nie było łatwo
O Lidii Niedźwiedzkiej-Owsiak mówi się, że jest siłą napędową Fundacji. Jerzy z kolei zawsze był tą bardziej medialną osobą. Tym razem to ona opowiedziała o tym, jak wygląda ich małżeństwo i praca Orkiestry z jej perspektywy.
13.07.2019 | aktual.: 13.07.2019 10:29
Lidia Niedźwiedzka-Owsiak i Jurek Owsiak
Lidia Niedźwiedzka-Owsiak i Jurek Owsiak poznali się jeszcze w liceum ekonomicznym. Choć dziś małżeństwo jest szczęśliwe, nie zawsze tak było. Po zdaniu matury Niedźwiedzka dostała się na SGPiS (dzisiejsze SGH - przyp. red.), a Owsiak poszedł do wojska.
- Zerwał ze mną w liście - wspomina w wywiadzie dla "Wysokich Obcasów". - Dzisiaj nie chce o tym mówić i pamiętać. We mnie to zostało. Leży gdzieś na dnie serca. Nie myślałam, że wróci. Pojawili się jacyś inni chłopcy. Ale niespodziewanie dla mnie zapukał do moich drzwi. Momentalnie wszystko wróciło.
Gdy para się zeszła, zaczęły się pojawiać problemy. Szczególnie w pierwszych latach małżeństwa ujawniły się charaktery, które oboje wynieśli z domu.
- Ścieraliśmy się bardzo - opowiada w rozmowie z "Wysokimi Obcasami". - Dopóki nie pojawiło się dziecko, jakoś w tym funkcjonowałam. Ale kiedy urodziła się Ola, powiedziałam Jurkowi, że musimy się dogadać. Albo każde z nas z czegoś zrezygnuje, albo się pozabijamy. Nie od początku miałam takiego Jurka, jakim jest dzisiaj. Zaczynaliśmy zupełnie inaczej (...) Nie umiał się skupić, chciał robić tysiąc rzeczy naraz. Moi rodzice byli przerażeni. Dopytywali, jak mamy zamiar żyć, z czego utrzymamy rodzinę. Mnie to nie zrażało. Było między nami uczucie. Moja decyzja była świadoma, wiedziałam, że chcę być z nim. Mówiłam więc rodzicom: "Nie martwcie się, poukładamy to".
Dom rodzinny i dzieci
Dzisiaj mają dwie córki, które były w ich życiu od samych początków Orkiestry. Zapytana o to, jakie są, Niedźwiedzka-Owsiak odpowiedziała, że logiczne, samodzielne, ambitne, honorowe i bardzo wrażliwe. Odpowiedziała także na pytanie, czy nazwisko ułatwia im życie.
- Młodsza twierdzi, że utrudnia - mówi. - Widzimy, jak walczy, żeby dostać dobrą pracę, usamodzielnić się. Córki żyją na własny rachunek, nie chcą podpierać się rodzicami. Kibicujemy temu bardzo, ale taki jest chyba sens życia.
Niedźwiedzka-Owsiak wróciła również wspomnieniami do swojego domu rodzinnego. Przyznaje, że miała dobry dom, a jej rodzice żyli dla swoich dzieci. Ona sama była córką taty. Choć wspomina swoje dorastanie dobrze, nie obyło się bez przykrych doświadczeń.
- Miałam sześć lat, kiedy mama ciężko zachorowała. Nie wiem dokładnie, co się wtedy stało, ale przeżyłam to strasznie. Potem zaczął chorować tata. Wymagało to ode mnie i brata dużej samodzielności (...) Dziś mama ma 82 lata, załatwia sama wszystkie sprawy, prowadzi samochód. Rozmawiamy codziennie, radzę się jej, polegam na jej życiowym doświadczeniu. Bardzo boję się, że zachoruje, że może jej zabraknąć. Nie umiem wyobrazić sobie życia bez niej.
Co będzie dalej z Fundacją?
Dziennikarz "Wysokich Obcasów" zadał Niedźwiedzkiej-Owsiak pytanie o to, co dalej będzie z Fundacją. Choć oboje wydają się mieć niespożyte pokłady energii, rozmowy o przekazaniu władzy dalej zaczęły się już pojawiać w ich domu.
- W statucie mamy zapis, że fundację mogą prowadzić dzieci członków zarządu - opowiada. - Nasze córki nie są tym dziś zainteresowane. Jeśli nie dzieci, to pracownicy z najdłuższym stażem. Mamy pomysły, kto mógłby to być, tak by zmieniona fundacja mogła dalej istnieć. Ale ja nie widzę następcy Jurka. On jest większym optymistą ode mnie, mówi: "Jakoś się uda. Nobel nie żyje, a nagroda istnieje". Tak, Orkiestra też może istnieć bez Jurka. Ale to już będzie inna Orkiestra.
Źródło: Wysokie Obcasy