Blisko ludziMagdalena mieszka w Nowej Zelandii. Pokazała przerażające zdjęcia nieba

Magdalena mieszka w Nowej Zelandii. Pokazała przerażające zdjęcia nieba

Magdalena Wickrama na co dzień mieszka w Auckland. Pokazuje nam wstrząsające zdjęcia nieba nad Nową Zelandią – które wyglądało apokaliptycznie na skutek pożarów w Australii. Polka opowiada też o reakcjach Nowozelandczyków. Niektórzy dzwonili pod numer alarmowy.

Magdalena mieszka w Nowej Zelandii. Pokazała przerażające zdjęcia nieba
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Karolina Błaszkiewicz

08.01.2020 | aktual.: 08.01.2020 21:07

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

– Kiedy nadszedł powiew dymu, a to było w niedzielę, przebywałam w Paihia, mieście na północ od Auckland. Niebo zaczęło nabierać pomarańczowo-brązowego koloru około godziny 16:00-16:30 – relacjonuje w rozmowie z WP Kobieta Magdalena Wickrama. Polka właśnie wracała wtedy do Auckland razem z koleżanką. – Jedyne, co mówiłyśmy, to: "O mój Boże". I tak w kółko. Nie czułyśmy zagrożenia, aczkolwiek byłyśmy po prostu zszokowane tym, co zobaczyłyśmy. Obydwie stwierdziłyśmy, że jakby miałby być koniec świata, to właśnie tak by się zaczął i że jeżeli nic z tym nie zrobimy, to w takim świecie, niestety, będą żyć nasze dzieci – wspomina. Wickrama podkreśla, że "nie da się tego odwidzieć".

"Syn zapytał, czy już czas spać"

Polka pamięta, że każde auto od godz. 16 jechało z włączonymi światłami. Syn Wickramy zasnął w samochodzie, gdy niebo zaczęło zmieniać kolor. Kiedy się obudził, jak opowiada nam Polka, zapytał, "czy to już pora iść spać", bo zrobiło się tak ciemno. – Wytłumaczyłam mu, co się dzieje i jako dziecko był tylko zafascynowany. W Nowej Zelandii dzieci bardzo wcześnie są edukowane w temacie recyklingu, dbania o przyrodę oraz tego jak ważne jest, abyśmy żyli w harmonii z naszym naturalnym środowiskiem. Dlatego może to, co zobaczył, pozwoli mu zrozumieć to, jak wrażliwa jest nasza planeta – zastanawia się pani Magdalena.

Dowiadujemy się, że media ani władze nie wywoływały paniki. Nie było żadnych oficjalnych komunikatów z ich strony. – Pojawiły się jedynie porady dla osób z astmą lub innymi problemami dróg oddechowych, by miały ze sobą działający inhalator i unikały przebywania na zewnątrz oraz biegania – słyszymy.

Pani Magdalena dodaje, że dopiero następnego dnia rano sytuacja się unormowała. – Zakładam, że ten smog został przewiany w inna stronę. W powietrzu nie czuliśmy niczego, żadnej spalenizny – podkreśla Wickrama. Na pytanie, czy widok nieba ją wystraszył, odpowiada, że nie. – I ci, których znam również nie panikowali. Oczywiście, wiele osób było przerażonych samym widokiem, ale nie spowodowało to histerii, a ci, którzy dzwonili na 111 (numer alarmowy w NZ – red.), byli proszeni zgłaszać tylko nagle wypadki – wyjaśnia pani Magdalena.

Polka wróciła do pracy w poniedziałek i nie przypomina sobie jakichś szczególnych dyskusji po wydarzeniach poprzedniego dnia. – Siedzący obok Nowozelandczyk skomentował to tylko słowami, że taka mała dawka popiołu będzie dobra jako nawóz – mówi nam.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (76)