Mają 30 lat i wynajmują pokoje. "To najlepsze, co mogę sobie zapewnić"
Krystian trafił na dziewczynę, która wyłączała mu ogrzewanie w nocy, w listopadzie. Karina mieszkała z zielarzem i tatuatorem. Annie zależy na korzystaniu z życia. Współdzielenie mieszkania to już nie tylko domena studentów. Na takie rozwiązanie decydują się także osoby w okolicach trzydziestki. Nie stać ich na samodzielne lokum, chcą zaoszczędzić lub źle się czują, gdy mieszkają sami.
15.05.2022 | aktual.: 16.05.2022 17:38
Wynajem taniego mieszkania w dogodnej lokalizacji, zwłaszcza w większych miastach często graniczy z cudem. Jak podaje Money.pl, powołując się na dane banku PKO BP, oferta mieszkań na wynajem w marcu zmniejszyła się aż ponad 70 proc. we Wrocławiu, Krakowie, Gdańsku i Lublinie, a w Warszawie spadła o ponad połowę.
Z kolei podwyżki stóp procentowych czy konieczność uzbierania wkładu własnego zniechęca do zakupu mieszkania. Eksperci podkreślają, że nie ma co liczyć na szybką zmianę koniunktury.
- Tu się nic nie zmieni. Trudno mi znaleźć czynniki makroekonomiczne, które miałyby spowodować spadek cen – ocenia Wojciech Rynkowski, ekspert nieruchomości portalu extradom.pl w programie "Money. To się liczy".
Ludzi w okolicach trzydziestki często nie stać więc na samodzielne lokum. Decydują się na wynajmowanie pokoju.
"Nie będę trzydziestolatce tłumaczył, po co wyrzucać śmieci"
Krystian, trzydziestolatek z Krakowa, kilka lat temu postanowił się przebranżowić. Studiuje dwa kierunki, pracuje na pół etatu i po godzinach dorabia. Rozważał samodzielne mieszkanie, ale jedyne, na co mógłby sobie pozwolić, to kawalerka na obrzeżach miasta. - Kiedy zorientowałem się, że na 20 metrach będę mieć wszystko - kuchnię, łazienkę i pokój, zrezygnowałem - mówi w rozmowie z WP Kobieta.
Wcześniej mieszkał z przyjacielem, co wspomina jako świetne doświadczenie. - Samotność to też jeden z argumentów, dla którego niektórzy dorośli dalej z kimś mieszkają. Super było wracać do mieszkania, w którym był mój przyjaciel, wpadała jego narzeczona, spędzaliśmy razem wieczory, gotowaliśmy, oglądaliśmy filmy – opowiada. Para wzięła ślub, a Krystian musiał znaleźć inne lokum. Na wspomnienie swojej byłej współlokatorki kręci głową. Mówi o niej, jako o kimś, kto uwielbiał generować konflikty, ale za wszelką cenę unikał konfrontacji. Przypomina sobie, jak codziennie zmieniała w ustawieniach piecyka temperaturę grzania wody na niższą.
- Gorzej zrobiło się jesienią i zimą, kiedy zaczęła tak robić z ogrzewaniem. Pewnego razu pracowałem do późna. O drugiej w nocy przyłapałem ją na tym, że specjalnie wstaje, żeby wyłączyć grzanie – wspomina Krystian. Próbował wyjaśniać to ze swoją współlokatorką, proponował, że będzie płacił więcej. Nic nie skutkowało.
Najgorsze było jednak wynoszenie śmieci. - Pod koniec lipca wyjechałem z Krakowa na dwa tygodnie. Wracam, wchodzę do kuchni i widzę rój owocówek - opowiada. - Zaglądam pod zlew, a z kosza wszystko wylewa się na płytki. To było za dużo, nie będę trzydziestolatce tłumaczył, po co wyrzucać śmieci. Chciałem wziąć ją na przeczekanie, ale kiedy te muszki pojawiły się w moim pokoju, złamałem się i posprzątałem.
Krystian znalazł już inny pokój. Tym razem mieszka z trójką współlokatorów, ale nie narzeka – jest o niebo lepiej niż wcześniej.
Nie tylko on miał takie problemy. "Od kilku lat mój brat wynajmował pokój w większym mieszkaniu dzielonym z dwiema dziewczynami. Robi tak, bo jest taniej i chce odłożyć na wkład własny na kupno mieszkania. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie fakt, że mój brat trzyma porządek, a te dziewczyny to straszne bałaganiary" - pisze Nikoletta w jednej z grup facebookowych. - "Łazienka po korzystaniu jak po przejściu tornado, brudne ręczniki na podłodze, niespuszczona woda, zużyte podpaski, włosy wszędzie, zero sprzątania na bieżąco".
"Coś za coś. W tej cenie miał po prostu spory pokój, wielkości małej kawalerki, wyremontowany. Części wspólne konserwowane przez właściciela na bieżąco" - dodaje kobieta.
"Dzielenie mieszkania to najlepsze, co mogę sobie zapewnić"
- Poziom zadowolenia z życia we współdzielonym mieszkaniu będzie zależny od tego, czy jest to świadomy wybór danej osoby, wynikający na przykład z chęci życia blisko przyjaciół, zapatrywań ekologicznych, określonej filozofii życia, czy raczej dana osoba postrzega tę sytuację jako przymus, najczęściej ekonomiczny – komentuje Angelika Szelągowska-Mironiuk, psycholożka i psychoterapeutka.
To widać w przypadku Kariny, 30-latki z Wrocławia. Od dwóch lat wynajmuje pokój i ma szczęście do barwnych osób za ścianą. Najpierw trafiła na masażystę, który zajmował się też ziołolecznictwem. "Wiedźmin", jak go nazywa, ratował ją przy kontuzji barkowej i wprowadzał do mieszkania klimat. - Medytacje, sesje, jego goście, to wszystko dawało i magię, i poczucie azylu. Gotowaliśmy ciekawe rzeczy, realizowaliśmy mnóstwo rytuałów słowiańskich - opowiada Karina.
Dziś mieszka z chłopakiem młodszym od niej 10 lat, który maluje, rzeźbi i tatuuje. Jak zaznacza, mają trochę inny vibe, ale dobrze im się razem mieszka. - Mój pokój sąsiaduje z kuchnią, a drzwi są przeszklone więc dobra relacja ze współlokatorem jest niezbędna, żeby czuć się komfortowo - wyjaśnia kobieta.
Atmosfera w ich mieszkaniu jest swobodna. Jej zdaniem, kluczowe dla współlokatorów jest wyjście z założenia, że nic, co ludzkie, nie jest im obce. - Zdarza nam się słyszeć swoje akty seksualne, choć gdy wszyscy jesteśmy w mieszkaniu, staramy się być nienachalni. Sprzyja nam też to, że mamy różne rytmy dnia i mieszkanie często zostaje na wyłączność jednej lub drugiej strony – relacjonuje.
Karina podkreśla, że nie wyobraża sobie już powrotu do domu rodzinnego. - Odkąd decyduję o sobie, wzbudza to we mnie opór. Dzielenie mieszkania to najlepsze, co mogę sobie zapewnić - mówi.
Podkreśla, że chciałaby mieć mieszkanie tylko dla siebie, ale to wizja, do której się nie przywiązuje. - Na pewno zależy to od sytuacji w kraju i na świecie - podkreśla trzydziestolatka. - Nie wykluczam wyprowadzki za granicę. Moje plany zawodowe też jeszcze nie są wyklarowane. Obecna sytuacja jest dla mnie wygodna i daje przestrzeń na rozważanie możliwości.
"Nie mam innej możliwości niż dalsze wynajmowanie pokoju"
Anna, 32-latka z Krakowa, pracuje w organizacji pozarządowej, mieszka z przyjaciółką i od dłuższego czasu marzy o samodzielnym mieszkaniu. - Na początku tego roku rozmawiałam nawet z doradcą kredytowym, żeby sprawdzić swoje możliwości. Byłam już nastawiona, że spróbuję pójść w tę stronę - opisuje w rozmowie z WP Kobieta. - Skutecznie zatrzymała mnie moja zdolność kredytowa, a jeszcze skuteczniej to, co dzieje się na rynku. Stało się dla mnie jasne, że nie mam innej możliwości niż dalsze wynajmowanie pokoju.
Dlaczego nie zdecydowała się na samodzielne mieszkanie? Zaważyły na tym również kwestie finansowe. - Od lat pracuję w NGO-sach. To nie są miejsca, w których zarabia się kokosy, ale jednocześnie lubię tę pracę i chcę ją wykonywać. Poza tym lubię czerpać z życia - kultura, wyjazdy... Bez tego trudno mi wyobrazić sobie codzienności - podkreśla.
Dla Anny było więc jasne, że nie chce zamieniać kwoty 800 zł za wynajem pokoju na około 2000 zł za samodzielne lokum. - Pewnie to byłoby do udźwignięcia, ale wtedy wykluczyłoby mnie ze wszystkich aktywności, z których nie chcę rezygnować - wyjaśnia.
To spotyka się z mieszanymi uczuciami ze strony niektórych jej krewnych czy znajomych. - Bardzo często pytają: kiedy własne mieszkanko? A potem jest cała seria innych pytań, których nie powinno się zadawać - kwituje Anna. Podkreśla, że spotyka się z presją dotyczącą posiadania swojego mieszkania.
Sama nie ma problemu ze współdzieleniem mieszkania. Kiedyś chciałaby żyć samodzielnie, tworzyć własną przestrzeń i, jak mówi, wić gniazdo. Dzisiaj nie chce jednak zabierać sobie radości życia w związku z tym, że wynajmuje mieszkanie z kimś, a nie spłaca własny kredyt.
Zobacz także
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl