Mają niemal wszystko. Codziennie są nieszczęśliwe
- Mieliśmy pieniądze, wygodne mieszkanie bez kredytu, zdrowe dzieci, podróżowaliśmy. Żyliśmy bez większych zmartwień, a mimo to nie mogłam uznać się za osobę szczęśliwą. Czułam, że czegoś mi brakuje - twierdzi Eliza. Podobne emocje towarzyszą wielu Polakom, z których - według najnowszego sondażu - tylko połowa odczuwa często zadowolenie.
21.01.2023 | aktual.: 21.01.2023 17:34
– Santorini jest specyficzne – przyznaje Eliza, wspominając swoje ubiegłoroczne wakacje. – Widok z balkonu mieliśmy piękny i na tym plusy właściwie się kończą. Drogo, tłoczno, gorąco, a chodzenie krętymi, stromymi uliczkami z dwójką małych dzieci to wątpliwa przyjemność.
Eliza jest aktywna na Instagramie. Prowadzi tam prywatny profil dla krewnych i przyjaciół. – Publikowałam zdjęcia, którymi wszyscy się zachwycali. Pisali, że mi zazdroszczą, a ja myślałam tylko o tym, że mam dosyć i chcę wrócić do domu – opowiada Eliza.
Wtedy jeszcze nie dostrzegała, że coś jest nie tak. – Któregoś wieczoru na Santorini położyliśmy dzieci spać i mąż zapytał mnie, dlaczego jestem taka smutna i narzekam, skoro jego zdaniem nie mam powodu. Najpierw zaprotestowałam. Gdy jednak zaczęłam się nad tym zastanawiać, doszłam do wniosku, że mój mąż ma rację. Mieliśmy pieniądze, wygodne mieszkanie bez kredytu, zdrowe dzieci, podróżowaliśmy. Żyliśmy bez większych zmartwień, a mimo to nie mogłam uznać się za osobę szczęśliwą – twierdzi Eliza. – Czułam, że czegoś mi brakuje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ucieczka w sen
Podobnie ma wielu ludzi. Z sondażu CBOS "Samopoczucie Polaków w roku 2021" wynika, że zadowolenie często odczuwało wtedy tylko 53 proc. z nas. W gorszej kondycji psychicznej były kobiety oraz osoby lepiej wykształcone. 37 proc. Polaków odczuwało zniechęcenie oraz znużenie, a 31 proc. – bezradność.
Nina przez długi czas czuła się tam samo jak Eliza. Tyle że nie narzekała. Po prostu zamykała się w sobie. I płakała, gdy nikt nie widział.
– Pracuję w domu, więc kiedy mąż jest w pracy, a córka w szkole, to mogę robić, co chcę. Nieraz zdarza mi się płakać w samotności albo przesypiać godzinę czy dwie, żeby nie myśleć o niczym. Potem muszę gonić z obowiązkami, co powoduje, że jeszcze bardziej czuję się sfrustrowana. Czy mam prawo do smutku? Obiektywnie nie, bo wszystko mam, przynajmniej w teorii. Ciężkie choroby nas omijają. Nie spłacamy kredytu hipotecznego, nasza córka jest zdolna i lubiana, a ja mam przyjaciółki i dobrą pracę – wylicza Nina.
Zobacz także
Przyznaje jednak, że często czuje się samotna, a tym, co przytłacza ją najbardziej, jest pęd życia i codzienna rutyna. – Jest tyle rzeczy do zrobienia i tyle spraw, o których trzeba pamiętać. Pracując w domu, mogę się położyć na godzinę, więc ktoś mógłby powiedzieć, że mam dobrze, ale równocześnie muszę zrobić pranie, pójść na zakupy, wyjść z psem, zrobić obiad, odkurzyć itp. Może to moje rozkojarzenie powoduje, że czuję się przytłoczona? – zastanawia się Nina. – Gdy słyszę, jakie znajomi mają problemy, jest mi głupio, że nie wspomnę o sytuacji w Ukrainie. W klasie córki są dwie Ukrainki i kontakt z nimi oraz ich matkami trochę mnie otrzeźwia, ale niestety na krótko.
Społeczna zaraźliwość
"Mam pieniądze, a nie jestem szczęśliwa", "Brak radości z życia", "Nic mnie nie interesuje i nie cieszy", "Znudzenie życiem w młodym wieku", "Nie jestem szczęśliwa sama ze sobą" – to częste hasła wpisywane w Google.
Zjawisku przyjrzała się Susan David, psycholożka z Harvard Medical School. Była ciekawa, jak to jest, że osoby, które odnoszą sukcesy i teoretycznie mają wszystko, nie czują spełnienia ani szczęścia. Zdaniem ekspertki ogromne znaczenie ma fakt, kim się otaczamy. Zachowania innych ludzi wpływają bowiem na nas silniej, niż może nam się wydawać.
Susan David nazywa to "społeczną zaraźliwością", tłumacząc, że często zamiast własnymi, żyjemy cudzymi marzeniami. Najlepiej widać to na przykładzie klasy średniej, której typowe cele to ukończyć studia, znaleźć dobrą pracę, kupić samochód i dom, założyć rodzinę. Niestety okazuje się, że gdy już uda nam się to wszystko osiągnąć, wcale nie czujemy się szczęśliwi.
Bo i szczęście jest czymś niekonkretnym, nieokreślonym i nieuchwytnym. – Szczęście czy dobrostan psychiczny są terminami trudnymi do zdefiniowania ze względu na mocno subiektywny wydźwięk. Utrudnia to stworzenie jednolitej definicji, pokazuje jednak naturę zjawiska; można uznać, że to, czy jesteśmy szczęśliwi czy nie, zależy od nas samych. To nasza interpretacja świata i wydarzeń, które mają miejsce w naszym życiu, wpływa na to, czy czujemy się szczęśliwi – tłumaczy mgr Martyna Hnatyszyn, psycholog, psycholog dziecięcy MindHealth Centrum Zdrowia Psychicznego.
Ekspertka podaje przykład – będąc ofiarą wypadku samochodowego, możemy daną sytuację ocenić w ramach: "Dobrze, że nikomu nic się nie stało, zniszczenia samochodu są nieistotne" lub zupełnie inaczej: "Samochód nie nadaje się do naprawy, to kolejne koszty, nie mam już siły na pecha, który prześladuje mnie w życiu".
Dzieje się tak, ponieważ – jak wyjaśnia Martyna Hnatyszyn – w obliczu stresujących zdarzeń, niepowodzeń i trudności czasami ciężko dostrzec światełko w tunelu. Będąc w stanie obniżonego nastroju, mamy tendencję do kreowania czarnych scenariuszy. Nasza perspektywa się zawęża.
Co z tymi pieniędzmi?
Zdaniem psycholożki Susan David, najtrudniej jest wtedy, gdy spełniamy cudze marzenia i oczekiwania – a przez to nie wiemy, czego tak naprawdę chcemy i na czym nam zależy.
To nie wszystko. – Mówiąc o szczęściu i dobrostanie, nie sposób nie poruszyć kwestii pieniędzy. Dają szczęście czy nie? Odpowiedź brzmi: i tak, i nie. Zakupy związane z nabywaniem dóbr materialnych zwiększają poziom szczęścia, ale tylko na chwilę. Po upływie kilku lat nie pamiętamy już euforii po kupnie markowych jeansów czy najnowszego modelu telefonu – zauważa psycholożka MindHealth Centrum Zdrowia Psychicznego. – Na nasz dobrostan pozytywnie wpływają zakupy niematerialne, np. związane z podróżą, wyjściem na koncert ulubionego zespołu, nauką nowej umiejętności. Emocje związane z zobaczeniem swojego idola na żywo wywołują wspomnienia jeszcze przez lata od wydarzenia, a czasami przez całe życie.
Musimy też mieć świadomość, że ludzki umysł bez ustanku pracuje, a proces myślowy jest procesem złożonym. – Nasze myśli mogą biec w różnych kierunkach, jednak naszą supermocną jest umiejętność wyboru jednej myśli nad drugą. To my decydujemy, którą wybrać i jakie będzie nasze nastawienie do interpretacji otaczających nas zdarzeń. Założenia terapii TSR mówią: "Kto myśli o problemach – ma problemy, kto myśli o rozwiązaniach – ma rozwiązania" – twierdzi Martyna Hnatyszyn.
Co jeszcze może nam pomóc? Zdaniem ekspertki, praktykowanie wdzięczności poprzez dostrzeganie nawet najmniejszych dobrych rzeczy. – To bardzo pomaga w powrocie do równowagi emocjonalnej. Dlatego pod koniec dnia, nawet trudnego, warto zastanowić się: "Co dziś dobrego mnie spotkało?" – radzi specjalistka.
* Imiona bohaterek i bohaterów zostały zmienione.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!