Spędzają miesiące na wyszukiwaniu chorób, których nie ma. "Byłam bliska nerwowego wykończenia"

Wynajdują nowe objawy, o których godzinami czytają w sieci. Lęk o zdrowie, czy nawet życie sprawia, że starają się być w ciągłym kontakcie z lekarzami. Nawet w przypadku drobnych dolegliwości, np. przeziębienia, podejrzewają najgorsze i szukają powiązań pomiędzy symptomami. - Co ważne, hipochondryk nie symuluje choroby, on jest pewien, że coś mu dolega - podkreśla psycholożka Katarzyna Serwin.

Poczekalnia u lekarza bywa wypełniona osobami, które doszukują się u siebie chorób - fotografia ilustracyjna
Poczekalnia u lekarza bywa wypełniona osobami, które doszukują się u siebie chorób - fotografia ilustracyjna
Źródło zdjęć: © East News | Piotr Kamionka/REPORTER

Marta wspomina, że rok 2021 chyba do końca życia będzie kojarzył jej się jedynie ze szpitalami. Przez większą część roku tułała się bowiem z nastoletnim synem od lekarza do lekarza, badając dziecko pod kątem kolejnych chorób. Żaden lekarz nie stwierdził jednak najmniejszych nieprawidłowości.

Zdiagnozowanie hipochondrii nie jest prostym zadaniem. Jeżeli jednak mamy podejrzenia potwierdzone dowodami np. opiniami lekarza poświadczającymi, że fizycznie nic bliskiej osobie nie dolega, warto zaznajomić się z tym schorzeniem i udać się po pomoc do właściwego specjalisty.

"Przez prawie rok u syna nic nie znaleźli, ja nabawiłam się bezsenności"

Marta z Warszawy przez wiele miesięcy odwiedzała z nastoletnim synem lekarzy różnych specjalności. Wizyty na SOR-ze przeszły do porządku dziennego. I to za każdym razem z innymi objawami. Najgorszy w całej historii był fakt, że lekarze nic nie znajdowali, przez co kobieta bardzo martwiła się o zdrowie syna. Przez pierwsze tygodnie nawet przez myśl jej nie przeszło, że problemu należy szukać gdzieś indziej.

- Pamiętam tydzień, w którym na ostrym dyżurze pojawiliśmy się chyba czwarty raz. Kiedy zobaczył nas lekarz, trudno było nie zauważyć jego irytacji, odprawił nas z kwitkiem. Syn był badany już tyle razy wzdłuż i wszerz, a na miejscu znajdowali się ludzie, którzy naprawdę potrzebowali pomocy. Badania nic nie wykazały. Był zdrowy jak ryba, a ja prawie wykończyłam się nerwowo - wspomina kobieta.

Marta wiele razy poruszała z nastolatkiem ten temat. Za każdym razem, gdy pytała o objawy, pojawiały się inne. Nastolatek z wyrzutem tłumaczył, gdy kolejny raz wracali po całej nocy na SOR-ze, że jest przekonany, że coś mu dolega. Sprawdzał objawy w sieci i pokazywała się długa lista chorób, które mogły go dotyczyć.

- Czy przeszło mi przez myśl, że to hipochondria? Na pewno nie na początku. Jak to matka, martwiłam się, bo dziecko sygnalizowało, że coś jest nie tak, a nikt nie był w stanie mu pomóc. Wtedy zaczęliśmy odwiedzać prywatne kliniki, gdzie koszt jednej wizyty wynosił średnio 150-180 złotych. Po trzech takich wizytach w miesiącu, wykonywanych badaniach, częściowo płatnych, nie wiedziałam, w jaki sposób dam radę z tym wszystkim finansowo - wyznaje Marta.

Kobieta dodaje, że "maraton po lekarzach" trwał ponad osiem miesięcy. W trakcie wydała tysiące złotych na lekarzy. Dopiero wtedy jeden ze specjalistów zalecił wizytę u psychologa. Obecnie nastolatek jest w terapii i walczy z zaburzeniami lękowymi i stwierdzoną hipochondrią.

"Cały czas w tym dziecku czegoś szukają"

Natalia przyjaźni się z pewnym małżeństwem, które ma trzyletnią córkę. Dziewczynka od dłuższego czasu jest ciągana po najróżniejszych lekarzach, gdyż rodzice ciągle podejrzewają u niej kolejne choroby.

- Zanim urodziło się dziecko, obydwoje regularnie badali się na wszystko i szukali chorób u siebie. Jak urodziła się mała, to teraz męczą to biedne dziecko. Dziewczynka skończyła niedawno trzy lata, a oni już chcą jej robić gastroskopię, kolonoskopię, rezonans magnetyczny, tomografię. Jeden z wielu lekarzy, u których byli prywatnie, zasugerował, że córka może mieć zapalenie móżdżku. Ta wstępna diagnoza zawróciła im w głowie. Odwiedzili innych lekarzy, Centrum Zdrowia Dziecka, porobili różne badania i nic dzieciakowi nie wyszło. A oni znowu zaczynają maraton od początku.

Kobieta dodaje, że od kiedy Ola pojawiła się na świecie, jej rodzice ciągle doszukują się oznak choroby u dziecka. Według rozmówczyni WP przez nadmierne lęki dochodzi do niemal absurdalnych sytuacji.

- Chuchają na nią i dmuchają, odcinają od wszelkich możliwych źródeł zarazków. Od momentu, kiedy mała jest na świecie, w ogóle nie zapraszają gości do domu.

Rozmówczyni tłumaczy, że nie ma spotkania czy rozmowy telefonicznej, która nie kończyłaby się wynurzeniami dotyczącymi chorób, na które na pewno, mimo opinii wielu lekarzy, choruje trzylatka.

Hipochondria, czyli kiedy lęk o zdrowie przysłania wszystko inne

Psycholożka Katarzyna Serwin, znana w sieci jako psycholog_kejt, zauważa, że hipochondria jest zaburzeniem na tle lękowym, rodzajem nerwicy, a dotknięta nią osoba nadmiernie wyszukuje objawów związanych z pewną dolegliwością czy chorobą.

- Co ważne, hipochondryk nie symuluje choroby, on jest pewien, że mu coś dolega. Jednym z najczęstszych objawów tego schorzenia jest doszukiwanie się na siłę powiązań między jedną dolegliwością a drugą. Kolejnym symptomem jest ciągłe wspominanie o przebytych chorobach, nieustanna potrzeba bycia pod kontrolą lekarza, nierzadko kilku, obsesyjne szukanie informacji na temat różnych jednostek chorobowych w sieci, książkach czy artykułach - wyjaśnia ekspertka.

Katarzyna Serwin dodaje, że hipochondria, wbrew pozorom, jest trudnym zaburzeniem do zdiagnozowania w stu procentach - w pierwszej kolejności trzeba wykluczyć bowiem wszystkie choroby i dolegliwości natury czysto fizjologicznej.

- Często osoby, u których podejrzewa się hipochondrię, zmieniają specjalistów, jeżeli ci obecni nie są przychylni "wynalezionej" przez pacjenta jednostki chorobowej - zauważa psycholożka.

Ekspertka zaznacza, że jeżeli mamy podejrzenia, że nasz bliski mierzy się właśnie z hipochondrią, najlepiej jest w spokojny sposób zaproponować wizytę u odpowiedniego specjalisty - psychologa lub psychiatry.

Hipochondryk w domu - i co dalej?

Psycholożka podkreśla, że jeśli bliski ma zdiagnozowaną hipochondrię, w rozmowach nie możemy zarzucać mu symulowania. Postępując w ten sposób możemy zarówno pogorszyć stan tej osoby, jak i łączące nas z nią relacje.

- Najlepiej, jeśli w trakcie rozmowy z hipochondrykiem nie wchodzimy w długie dyskusje na temat chorób i dolegliwości zdrowotnych. W życiu z taką osobą na pewno przyda się też duża doza cierpliwości oraz ostrożności. Ciągłe rozważanie na jeden temat związany ze zdrowiem może być na dłuższą metę męczący. Tak samo, jak słuchanie, że ktoś ciągle źle się czuje lub jaką to nową dolegliwość dopasował sobie po objawach wyczytanych w sieci - dodaje Serwin.

Jednocześnie poruszanie tematów związanych ze zdrowiem jest niezwykle grząskim gruntem. Często okazywanie głębokiego współczucia takiej osobie może przynieść skutek odwrotny do zamierzonego i utwierdzić osobę z hipochondrią w tym, że naprawdę coś jej dolega.

- Często osoby z hipochondrią oczekują "ojojania" i nie robią tego świadomie - to wszystko jest efektem zaburzenia związanego z lękiem - tłumaczy specjalistka.

Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (406)