Marina Lobanova: Rosja to chory kraj, który potrzebuje uzdrowienia
Goebbels powiedział: "Kiedy słyszę słowo »kultura«, chwytam za broń". W Rosji to zjawisko przybiera na sile. Prześladowani są ludzie nauki, którzy nie zgadzają się z oficjalną ideologią. Dotyczy to także nauczycieli. Dyrektorka szkoły w Rostowie znęca się nad moją koleżanką tylko dlatego, że nie wstała na dźwięk hymnu, który rozbrzmiewał w stołówce - mówi Marina Lobanova, nauczycielka historii, aktywistka i członkini rosyjskiego stowarzyszenia Memoriał, które w tym roku zostało wyróżnione Pokojową Nagrodą Nobla.
21.10.2022 06:52
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sara Przepióra, dziennikarka Wirtualnej Polski: Dlaczego opuściłaś Rosję?
Marina Lobanova: Z biegiem czasu coraz trudniej było mi odnaleźć się w rosyjskiej szkole. Uczyłam historii, przekazywałam moim uczniom prawdę o powstaniu styczniowym, rozbiorach Polski, zbrodniach Stalina, Jałcie czy Katyniu. Dyrektorzy szkół twierdzili, że to wbrew zasadom. Kiedy nie chciałam założyć wstążki św. Jerzego, która stała się symbolem agresji wobec Krymu, dyrektorka zażądała ode mnie pisemnych wyjaśnień. Na początku myślałam, że to żart. Po 2014 roku ta wstążka wzbudzała we mnie odrazę – tak też napisałam władzom placówki. W odpowiedzi usłyszałam, że powinnam znaleźć sobie nowe miejsce pracy.
Obecnie w Rosji wielu dobrych nauczycieli straciło pracę właśnie dlatego, że usiłowali mówić prawdę. Gdyby mój mąż nie wywiózł mnie z Rosji rok temu, na pewno znalazłabym się wśród nich.
Wyrażałaś jawnie swój sprzeciw wobec władzy?
Nie bałam się mówić o tym, że coś mi się nie podoba, ale robiłam to ostrożnie. W kwietniu ubiegłego roku wybraliśmy się ze znajomymi na demonstrację w obronie Nawalnego. Musieliśmy przygotować się do niej w odpowiedni sposób. Wzięliśmy ze sobą wydrukowane instrukcje, jak należy postępować w przypadku zatrzymania przez policję. Na wszelki wypadek włożyłam grubą odzież, która mogła ochronić przed uderzeniami policyjnych pałek.
Nasza koleżanka, Maria, została aresztowana i czterokrotnie porażona paralizatorem za to, że głośno wypowiedziała słowo "hańba". W lutym, po rozpoczęciu wojny, i we wrześniu, po ogłoszeniu mobilizacji, ponownie brała udział w protestach. W czasie ostatniej akcji została zatrzymana przez policję i osadzona w areszcie na 10 dni.
Uczniowie brali z ciebie przykład?
Przekazałam im wiedzę, próbowałam nauczyć ich człowieczeństwa, niezależności myślenia, i to zaowocowało. Niektórzy uczniowie wzięli udział w pierwszych demonstracjach tuż po wybuchu wojny w Ukrainie. Są dobrymi ludźmi i mają świetne wykształcenie. Wiedzą, kim jest Andrzej Wajda, oglądali "Człowieka z żelaza", czytali wiersze Czesława Miłosza i znają prawdę o Katyniu. Chciałam obudzić w nich współczucie i empatię. Cieszę się, że to się udało. Teraz nie mogłabym pracować w Rosji jako nauczycielka historii.
Co się zmieniło?
Nie ma już miejsca na krytyczne myślenie. To był stopniowy proces, ale obecnie sprawy znacznie się pogorszyły. Państwo jest podejrzliwe wobec intelektualistów. Goebbels powiedział: "Kiedy słyszę słowo »kultura«, chwytam za broń". W Rosji to zjawisko przybiera na sile. Prześladowani są ludzie nauki, którzy nie zgadzają się z oficjalną ideologią. Dotyczy to także nauczycieli. Dyrektorka szkoły w Rostowie znęca się nad moją koleżanką tylko dlatego, że nie wstała na dźwięk hymnu, który rozbrzmiewał w stołówce. Nie przekazuje też pieniędzy na wojnę, do czego są zmuszani nauczyciele i inni pracownicy budżetówki.
Nauczyciele finansują wojnę?
Zobowiązuje ich do tego władza. Raz w miesiącu powinni oddawać wysokość swoich dziennych zarobków na bieżące wojskowe potrzeby. Kilka dni temu rozmawiałam z nauczycielką, która z pochodzenia jest Ukrainką. Jej 30-letni syn już dwukrotnie dostał wezwanie do wojska. Nie chciał iść na front, ale bał się, że jeśli się sprzeciwi, spędzi w więzieniu 10 lat. Powiedział matce, że dołączy do rosyjskiej armii.
Jak zareagowała?
Powiedziała mu: "Pierwszy banderowiec, którego zabijesz, to będę ja. Nie możesz walczyć przeciwko swoim braciom. Lepiej już trafić do więzienia".
Co Rosjanie mówią o mobilizacji?
Widzą, że jest brutalna, a do tego przekłamana. Propagandowe media próbują załagodzić niechęć społeczną, twierdząc, że więcej rezerwistów już nie potrzeba. W rzeczywistości wciąż zmuszają ludzi do uczestniczenia w wojnie. U Rosjan z tego powodu tworzy się dysonans poznawczy. Z jednej strony Putin obiecuje im spokój, a z drugiej widzą, jak mężczyzn wyłapuje się na ulicach, zabiera z hal produkcyjnych czy więzień. Putin jeszcze nigdy nie powiedział Rosjanom prawdy.
Dlaczego większość wciąż go popiera?
Poparcie dla władzy Putina może wydawać się wysokie, ale to tylko pozory. W faszystowskim państwie nie można mówić o rzetelnych badaniach socjologicznych. Prawda jest taka, że Rosjanie się boją. Prawie nikt nie ma odwagi, żeby się sprzeciwić. Nie wierzą, że protesty mogą coś zmienić.
Prawie?
Na ulice wychodzi garstka śmiałków. Protestowali jeszcze przed wojną. Starają się poruszyć sumienie społeczeństwa, ale ich wystąpienia są brutalnie tłumione. Ten, kto sprzeciwia się władzy, płaci wysoką cenę. Doświadczył tego m.in. moskiewski aktywista i poeta Artem Kamardin, który został pobity i zgwałcony przez policję we własnym mieszkaniu.
Jak żyje się zatem pozostałym?
Względnie dobrze wiedzie się Rosjanom mieszkającym w Moskwie i Petersburgu. Reszta żyje w biedzie. Są przytłoczeni zobowiązaniami finansowymi i groźbami ze strony państwa. Ubóstwo, a przede wszystkim ogromne braki wychowawcze sprawiły, że gdy rosyjscy żołnierze trafili na wojnę do Ukrainy, zaczęli kraść. Wynosili z domów kuchenne sprzęty i domowe urządzenia, bo nie mają ich u siebie. Pierwsza grupa żołnierzy została ściągnięta z terytoriów, gdzie ludziom żyje się najtrudniej.
Na froncie wyszły z nich zwierzęta. Tak bywa ze wszystkimi, niezależnie od pochodzenia. Wojna wyzwala w nas najgorsze instynkty. Ukraińcy zarzucają Rosjanom, że nie próbują iść w ich ślady i uwolnić się od tyranii. Niestety na tym etapie takiej możliwości już nie ma. Społeczeństwo obywatelskie zostało zdławione 10 lat temu. Wszyscy liderzy opozycji zostali zabici, uwięzieni lub wyjechali za granicę. Nie można lekceważyć represji stosowanych w Rosji. Janukowycz w porównaniu ze zbiorowym Putinem jest po prostu klaunem.
Zbiorowym?
Nie tylko Putin jest odpowiedzialny za to, co dzieje się w Rosji. Wojna w Ukrainie ma wielu architektów, którzy przez lata tworzyli podwaliny współczesnej propagandy. Kiedy wydarzył się drugi Majdan, w Ukrainie istniała opozycja. W Rosji jej nie ma. Nawet członkowie Memoriału musieli uciekać z kraju. Działalność stowarzyszenia została zakazana wkrótce po wkroczeniu rosyjskich wojsk na terytorium Ukrainy.
Mimo tego Memoriał nadal wspiera uchodźców z Ukrainy, którzy znaleźli się w Rosji wbrew własnej woli.
Stowarzyszenie stworzyło rozległą sieć wolontariuszy. Pomagają w ewakuacjach Ukraińców, którzy chcą wrócić do ojczyzny lub wyjechać do jednego z krajów zachodnich. Dużo osób udało się uratować, ale nie wszyscy uchodźcy chcą trafić dalej na Zachód. Swietłana Gannuszkina, która należy do ścisłego grona kierowników Memoriału, była bardzo zaskoczona tym, że 9 na 10 Ukraińców woli zostać w Rosji.
Dlaczego dołączyłaś do Memoriału?
Zawsze z dużym zainteresowaniem śledziłam ich działalność. W 2014 roku uczestniczyłam w konferencji w Moskwie z ramienia Memoriału Czuwaszji. W krąg członków stowarzyszenia wprowadziła mnie Jekatierina Jerancewa. To ona przedstawiła mnie tym wspaniałym ludziom. Memoriał to ogromna organizacja. Jestem tylko jednym z wielu członków. Działałam lokalnie na rzecz pamięci ofiar zbrodni radzieckich. Gdy mieszkałam w Czeboksarach, organizowałam wystawy, tworzyłam bibliotekę Memoriału i prowadzałam badania na temat pamięci ofiar represji stalinowskich.
Teraz pomagasz w Krakowie?
Pracuję w organizacji Salam Lab, a dokładniej w dziale, który zajmuje się projektem "Żyj w Krakowie". Pomagamy uchodźcom przystosować się do życia w Polsce. Wybieramy się z nimi na wizyty do lekarzy, zapisujemy dzieci do szkół, szukamy dla nich mieszkań. Staramy się wspierać przede wszystkim osoby w trudnym położeniu - chorych na nowotwory, osoby z niepełnosprawnościami, wielodzietne rodziny z Afganistanu, którym trudno się zasymilować. Na nasze wsparcie mogą liczyć także Ukraińcy oraz dyskryminowani ukraińscy Romowie.
Spotkałaś się kiedyś z niechęcią z ich strony ze względu na pochodzenie?
Na szczęście nigdy nie poczułam się odrzucona tylko dlatego, że jestem Rosjanką. Zresztą zawsze podziwiałam Ukraińców i nigdy tego nie ukrywałam. Odwiedziłam Ukrainę wiele razy. Uwielbiałam przechadzać się ulicami Lwowa, Odessy i Kijowa. Wieść o wojnie mną wstrząsnęła. Bardzo dobrze pamiętam ten dzień. Mój mąż, Nikita, często pracuje w nocy. Obudziłam się o piątej nad ranem. Zauważyłam, że wciąż siedzi przy stole. Zapytałam, dlaczego nie śpi. Popatrzył na mnie i powiedział: "Wojna się zaczęła". Byłam pewna, że nie mówi poważnie. Zapytałam, wciąż nie wierząc: "I co, może jeszcze mi powiesz, że bombardują Kijów?". Odpowiedział poważnym tonem: "Tak, bombardują".
O czym wtedy pomyślałaś?
Bałam się ogromu zbrodni wojennych, jakich mogą dopuścić się rosyjscy żołnierze. Sposób, w jaki traktują ludność cywilną, jest dla mnie bardzo bolesny. Los Ukraińców leży mi na sercu. Nikita ma przyjaciela z Buczy. Jak tylko zaczęła się wojna, przyjechał na granicę po jego rodzinę, by pomóc im wyjechać z Ukrainy. Wspólnie z mieszkającymi w Krakowie Rosjanami staramy się zrobić wszystko, co możemy, żeby pomóc Ukraińcom w tej koszmarnej sytuacji.
Jaka przyszłość czeka Rosjan?
Historia Rosji jest tragiczna, a jej przyszłość spowita mgłą. Nasz społeczny kręgosłup może nie wytrzymać ciężaru traum. W Rosji mówi się o wojnie domowej i rozpadzie państwa. Oddzielić się może Kaukaz, potem Daleki Wschód, Buriacja, której reputacja cierpi przez działania Putina. Wszyscy są przekonani, że żyją tam zwierzęta, nie ludzie. Mam jednak nadzieję, że Rosja będzie wolna, a z naszej flagi zniknie czerwony pas krwi. Chcemy dla kolejnych pokoleń lepszej przyszłości, ale droga do zmian jest długa i wyboista. Rosja to chory kraj, który potrzebuje uzdrowienia.
Co masz na myśli?
Rosyjskie władze stworzyły własny rodzaj faszyzmu. Kiedyś wybitny rosyjski pisarz, więzień łagrów Warłam Szałamow wymienił trzy symbole, określające XX wiek: Kołymę, Auschwitz i Hiroszimę. Powiedział też, że "nie ma powodu, by się to wszystko nie powtórzyło". Dawniej podchodziłam do jego słów z dystansem. Teraz widzę, że miał rację. Wojna pochłonie tysiące ludzkich istnień, a winę ponosi moja ojczyzna.
Rozmawiała Sara Przepióra, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl