Martyna chciała zabrać córkę na swój koncert. Mówili jej, że jest złą matką
- Zostałam niesprawiedliwie potraktowana przez obcego faceta, który chciał mnie uczyć, w jaki sposób mam wychowywać własne dziecko - mówi Martyna Kwolek. Właściciel klubu jazzowego odwołał koncert, gdy dowiedział się, że kobieta chce przyjechać z 8-miesięczną córką.
16.04.2019 | aktual.: 16.04.2019 16:09
Zespół Eary Birds to sześcioosobowa grupa muzyków, ale tak naprawdę fundament stanowi Martyna – wokalistka, kompozytorka, autorka tekstów oraz managerka. Osiem miesięcy temu Martyna urodziła swoje pierwsze dziecko, które stało się jej priorytetem.
Jednak pomimo to postanowiła łączyć macierzyństwo z życiem zawodowym. – Jako artystka mam bardziej wrażliwą duszę niż przeciętny człowiek. Potrzebuję sfery, gdzie mogę wyrażać swoje emocje. Gdybym zamknęła się w domu z dzieckiem i pieluchami, to pewnie nabawiłabym się depresji. Kocham córeczkę, ale też nie chcę zupełnie rezygnować z siebie – tłumaczy Martyna Kwolek w rozmowie z WP Kobieta.
Kilka miesięcy temu kobieta postanowiła w miarę możliwości wznowić aktywność muzyczną. Nie chce koncertować tak często, jak przed ciążą, ale uważa, że zagranie kilku koncertów w ciągu miesiąca jest wykonalne. – Przy dobrej organizacji jestem w stanie bez problemu znaleźć czas – wyjaśnia.
Martyna pierwszy raz zabrała córkę na koncert, gdy ta miała dwa miesiące. Dziewczynka spokojnie spała w garderobie pod czujnym okiem taty i nikt nie skarżył się na jej obecność. – Ludzie naprawdę pozytywnie reagowali. To była jedna wielka aprobata i pomoc – wspomina artystka, która widząc, że opieka nad dzieckiem nie musi wykluczać jej z zawodu, chciała zabrać córkę również i na kwietniowy koncert w Warszawie.
Złote rady właściciela klubu
Na dwa tygodnie przed wydarzeniem Martyna, na co dzień mieszkająca w Katowicach, wysłała maila do właścicieli klubu z pytaniem o możliwość dostępu do garderoby, w której w trakcie koncertu miałaby przebywać dwójka kilkumiesięcznych dzieci. – Nie prosiłam o żadne dodatkowe wyposażenie. Chciałam jedynie móc zostawić tam swoją córkę i dziecko jednego z moich muzyków. Maluchy spałyby pod opieką dorosłych i miałyby na uszach słuchawki wygłuszające – wyjaśnia młoda mama.
Właścicielowi klubu, delikatnie mówiąc, nie spodobał się ten pomysł. Mężczyzna miał odpisać Martynie, że klub jazzowy absolutnie nie jest miejscem dla małych dzieci. – Z oburzeniem stwierdził, że lepiej będzie jeśli zostanę w domu i zajmę się córką, po czym od razu odwołał nasz koncert – mówi Martyna Kwolek - Zostałam niesprawiedliwe potraktowana przez obcego faceta, który chciał mnie uczyć, w jaki sposób mam wychowywać własne dziecko – dopowiada.
Kobieta nie mogła uwierzyć w to, co czyta i chwyciła za telefon, żeby zadzwonić do właściciela z prośbą o wyjaśnienie. – W trakcie rozmowy był jeszcze bardziej nieuprzejmy. Powiedział, że to on jest oburzony moim mailem i jako osoba, która również posiada dziecko, nie przyłoży ręki do tego, aby wozić dzieci nocą i zostawiać w klubie – wspomina Martyna Kwolek.
Martyna opisała całą sytuację na swoim facebookowym profilu. Ku jej zaskoczeniu post wywołał poruszenie nie tylko wśród wirtualnych znajomych, ale również i setek obcych osób. – Pojawiło się mnóstwo komentarzy. Niektórzy gratulowali mi podejścia i odwagi, ale było też mnóstwo przykrych słów, że jestem złą matką, że robię krzywdę córce itp. – mówi Martyna.
Zareagowali również i właściciele klubu: "Nie jesteśmy zainteresowani 'układaniem życia' Pani Martynie, nie chcemy wpływać na proces wychowawczy jej dzieci, czy ingerować w życie rodzinne. Kwestia odwołanego koncertu odnosi się tak naprawdę do dbałości o zapewnienie najwyższego komfortu zarówno dla słuchaczy jak i dla artystów, w trakcie wydarzenia, jakim jest prezentacja artystyczna na scenie" – czytamy w oświadczeniu na facebookowym fanpage'u 12on14 Jazz Club.
Młoda mama nie ukrywa zaskoczenia negatywnymi słowami, bo uważa, że ludzie ocenili ją, chociaż tak naprawdę nie wiedzą, jak wyglądają jej relacje z córką. – Ona jest bardzo ze mną związana. Gdy zaczyna płakać, to uspokaja się dopiero, jak wezmę ją na ręce i przytulam. Wolę zabierać ją ze sobą, bo wtedy jestem blisko i tak naprawdę w każdej chwili mogę się nią zaopiekować, a przede wszystkim nakarmić piersią. Córka nie chce jeść odciągniętego mleka, więc nie mogę zostawić jej na dłużej niż 2-3 godziny – tłumaczy.
Martyna przyznaje, że jeżdżenie w trasy z dzieckiem ma też sporo minusów. - Jestem mniej skoncentrowana na pracy. Zapominam odpowiednio rozgrzać struny głosowe czy dopilnować wszystkich technicznych szczegółów – mówi.
Pomimo tego wokalistka uważa, że można świetnie łączyć rozwijanie pasji z wychowywaniem dziecka. – Teraz jest mnóstwo miejsc, w których rodzic może pojawić się ze swoją pociechą. Mamy XXI wiek i nie powinno się zamykać kobiet w domach, tylko wręcz zachęcać do tego, żeby wychodziły i poznawały inne matki. Ja chodzę m.in. na jogę oraz fitness dla mam z dziećmi. Odkryłam nawet kino przeznaczone specjalnie dla takich osób jak ja. Filmy puszczane są bardzo cicho, więc dzieci mają komfortowe warunki, a mamusie mogą zrelaksować się lub poplotkować – wyjaśnia.
Kobieta zabiera dziecko w różnego rodzaju miejsca nie tylko, aby móc samej trochę oderwać się od matczynych obowiązków, ale przede wszystkim po to, żeby córka od małego przyzwyczajała się do przebywania wśród ludzi. – Chcę, żeby wyrosła na otwartą, tolerancyjną i towarzyską kobietę – wyjaśnia.
Krok po kroku
Zdaniem psychologa dziecięcego ciężko jest jednoznacznie stwierdzić, czy zabieranie kilkumiesięcznego dziecka w różnego rodzaju publiczne miejsca jest dobre czy złe. – Niektóre dzieci będą dobrze radziły sobie z dużą liczbą osób i różnorodnością miejsc, ale są też i takie, które płaczą i robią się rozdrażnione nawet po odwiedzinach babci. Trzeba obserwować dziecko i traktować je bardzo indywidualnie w tej kwestii – wyjaśnia Agnieszka Gola.
Należy jednak pamiętać, że w przypadku kilkumiesięcznych dzieci powinno się stymulować jeden, maksymalnie dwa, systemy sensoryczne, czyli zmysły. – Pokazując dziecku jakąś kolorową zabawkę, np. elektroniczną, starajmy się nie włączać jednocześnie wszystkich melodyjek czy światełek. To może za bardzo pobudzić układ nerwowy – tłumaczy psycholog.
Agnieszka Gola mówi, że jednocześnie właśnie ok. 8 miesiąca u dziecka rozwija się lęk separacyjny, którego nie należy bagatelizować. – Ten lęk wzmaga się w momencie, gdy dziecko obserwuje mamę szykującą się do wyjścia lub w momencie rozstania. Wtedy należy zapewnić mu poczucie bezpieczeństwa. Pokazać, że mama wraca, a ono w tym czasie jest bezpiecznie i pod opieką innej bliskiej mu osoby, np. taty – wyjaśnia ekspertka.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl