Blisko ludziMartyna chciała zabrać córkę na swój koncert. Mówili jej, że jest złą matką

Martyna chciała zabrać córkę na swój koncert. Mówili jej, że jest złą matką

Martyna chciała zabrać córkę na swój koncert. Mówili jej, że jest złą matką
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Klaudia Stabach
16.04.2019 12:44, aktualizacja: 16.04.2019 16:09

- Zostałam niesprawiedliwie potraktowana przez obcego faceta, który chciał mnie uczyć, w jaki sposób mam wychowywać własne dziecko - mówi Martyna Kwolek. Właściciel klubu jazzowego odwołał koncert, gdy dowiedział się, że kobieta chce przyjechać z 8-miesięczną córką.

Zespół Eary Birds to sześcioosobowa grupa muzyków, ale tak naprawdę fundament stanowi Martyna – wokalistka, kompozytorka, autorka tekstów oraz managerka. Osiem miesięcy temu Martyna urodziła swoje pierwsze dziecko, które stało się jej priorytetem.

Jednak pomimo to postanowiła łączyć macierzyństwo z życiem zawodowym. – Jako artystka mam bardziej wrażliwą duszę niż przeciętny człowiek. Potrzebuję sfery, gdzie mogę wyrażać swoje emocje. Gdybym zamknęła się w domu z dzieckiem i pieluchami, to pewnie nabawiłabym się depresji. Kocham córeczkę, ale też nie chcę zupełnie rezygnować z siebie – tłumaczy Martyna Kwolek w rozmowie z WP Kobieta.

Kilka miesięcy temu kobieta postanowiła w miarę możliwości wznowić aktywność muzyczną. Nie chce koncertować tak często, jak przed ciążą, ale uważa, że zagranie kilku koncertów w ciągu miesiąca jest wykonalne. – Przy dobrej organizacji jestem w stanie bez problemu znaleźć czas – wyjaśnia.

Martyna pierwszy raz zabrała córkę na koncert, gdy ta miała dwa miesiące. Dziewczynka spokojnie spała w garderobie pod czujnym okiem taty i nikt nie skarżył się na jej obecność. – Ludzie naprawdę pozytywnie reagowali. To była jedna wielka aprobata i pomoc – wspomina artystka, która widząc, że opieka nad dzieckiem nie musi wykluczać jej z zawodu, chciała zabrać córkę również i na kwietniowy koncert w Warszawie.

Złote rady właściciela klubu

Na dwa tygodnie przed wydarzeniem Martyna, na co dzień mieszkająca w Katowicach, wysłała maila do właścicieli klubu z pytaniem o możliwość dostępu do garderoby, w której w trakcie koncertu miałaby przebywać dwójka kilkumiesięcznych dzieci. – Nie prosiłam o żadne dodatkowe wyposażenie. Chciałam jedynie móc zostawić tam swoją córkę i dziecko jednego z moich muzyków. Maluchy spałyby pod opieką dorosłych i miałyby na uszach słuchawki wygłuszające – wyjaśnia młoda mama.

Właścicielowi klubu, delikatnie mówiąc, nie spodobał się ten pomysł. Mężczyzna miał odpisać Martynie, że klub jazzowy absolutnie nie jest miejscem dla małych dzieci. – Z oburzeniem stwierdził, że lepiej będzie jeśli zostanę w domu i zajmę się córką, po czym od razu odwołał nasz koncert – mówi Martyna Kwolek - Zostałam niesprawiedliwe potraktowana przez obcego faceta, który chciał mnie uczyć, w jaki sposób mam wychowywać własne dziecko – dopowiada.

Kobieta nie mogła uwierzyć w to, co czyta i chwyciła za telefon, żeby zadzwonić do właściciela z prośbą o wyjaśnienie. – W trakcie rozmowy był jeszcze bardziej nieuprzejmy. Powiedział, że to on jest oburzony moim mailem i jako osoba, która również posiada dziecko, nie przyłoży ręki do tego, aby wozić dzieci nocą i zostawiać w klubie – wspomina Martyna Kwolek.

Martyna opisała całą sytuację na swoim facebookowym profilu. Ku jej zaskoczeniu post wywołał poruszenie nie tylko wśród wirtualnych znajomych, ale również i setek obcych osób. – Pojawiło się mnóstwo komentarzy. Niektórzy gratulowali mi podejścia i odwagi, ale było też mnóstwo przykrych słów, że jestem złą matką, że robię krzywdę córce itp. – mówi Martyna.

Zareagowali również i właściciele klubu: "Nie jesteśmy zainteresowani 'układaniem życia' Pani Martynie, nie chcemy wpływać na proces wychowawczy jej dzieci, czy ingerować w życie rodzinne. Kwestia odwołanego koncertu odnosi się tak naprawdę do dbałości o zapewnienie najwyższego komfortu zarówno dla słuchaczy jak i dla artystów, w trakcie wydarzenia, jakim jest prezentacja artystyczna na scenie" – czytamy w oświadczeniu na facebookowym fanpage'u 12on14 Jazz Club.

Młoda mama nie ukrywa zaskoczenia negatywnymi słowami, bo uważa, że ludzie ocenili ją, chociaż tak naprawdę nie wiedzą, jak wyglądają jej relacje z córką. – Ona jest bardzo ze mną związana. Gdy zaczyna płakać, to uspokaja się dopiero, jak wezmę ją na ręce i przytulam. Wolę zabierać ją ze sobą, bo wtedy jestem blisko i tak naprawdę w każdej chwili mogę się nią zaopiekować, a przede wszystkim nakarmić piersią. Córka nie chce jeść odciągniętego mleka, więc nie mogę zostawić jej na dłużej niż 2-3 godziny – tłumaczy.

Martyna przyznaje, że jeżdżenie w trasy z dzieckiem ma też sporo minusów. - Jestem mniej skoncentrowana na pracy. Zapominam odpowiednio rozgrzać struny głosowe czy dopilnować wszystkich technicznych szczegółów – mówi.

Pomimo tego wokalistka uważa, że można świetnie łączyć rozwijanie pasji z wychowywaniem dziecka. – Teraz jest mnóstwo miejsc, w których rodzic może pojawić się ze swoją pociechą. Mamy XXI wiek i nie powinno się zamykać kobiet w domach, tylko wręcz zachęcać do tego, żeby wychodziły i poznawały inne matki. Ja chodzę m.in. na jogę oraz fitness dla mam z dziećmi. Odkryłam nawet kino przeznaczone specjalnie dla takich osób jak ja. Filmy puszczane są bardzo cicho, więc dzieci mają komfortowe warunki, a mamusie mogą zrelaksować się lub poplotkować – wyjaśnia.

Kobieta zabiera dziecko w różnego rodzaju miejsca nie tylko, aby móc samej trochę oderwać się od matczynych obowiązków, ale przede wszystkim po to, żeby córka od małego przyzwyczajała się do przebywania wśród ludzi. – Chcę, żeby wyrosła na otwartą, tolerancyjną i towarzyską kobietę – wyjaśnia.

Krok po kroku

Zdaniem psychologa dziecięcego ciężko jest jednoznacznie stwierdzić, czy zabieranie kilkumiesięcznego dziecka w różnego rodzaju publiczne miejsca jest dobre czy złe. – Niektóre dzieci będą dobrze radziły sobie z dużą liczbą osób i różnorodnością miejsc, ale są też i takie, które płaczą i robią się rozdrażnione nawet po odwiedzinach babci. Trzeba obserwować dziecko i traktować je bardzo indywidualnie w tej kwestii – wyjaśnia Agnieszka Gola.

Należy jednak pamiętać, że w przypadku kilkumiesięcznych dzieci powinno się stymulować jeden, maksymalnie dwa, systemy sensoryczne, czyli zmysły. – Pokazując dziecku jakąś kolorową zabawkę, np. elektroniczną, starajmy się nie włączać jednocześnie wszystkich melodyjek czy światełek. To może za bardzo pobudzić układ nerwowy – tłumaczy psycholog.

Agnieszka Gola mówi, że jednocześnie właśnie ok. 8 miesiąca u dziecka rozwija się lęk separacyjny, którego nie należy bagatelizować. – Ten lęk wzmaga się w momencie, gdy dziecko obserwuje mamę szykującą się do wyjścia lub w momencie rozstania. Wtedy należy zapewnić mu poczucie bezpieczeństwa. Pokazać, że mama wraca, a ono w tym czasie jest bezpiecznie i pod opieką innej bliskiej mu osoby, np. taty – wyjaśnia ekspertka.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (139)
Zobacz także