Matka kontra macocha. Czy można zabronić kontaktów z dziećmi partnera?

Olga była oskarżana o próbę "uzurpowania władzy rodzicielskiej". Martyna poprosiła o spotkanie z matką swojej pasierbicy. Usłyszała stek wyzwisk. Zaakceptowanie nowej partnerki byłego męża, z którym mamy dzieci, bywa szalenie trudne.

Bycie macochą najczęściej oznacza krytykę ze strony matki dzieci
Bycie macochą najczęściej oznacza krytykę ze strony matki dzieci
Źródło zdjęć: © 123RF
Aleksandra Kisiel

24.09.2020 13:15

Co trzecie małżeństwo w Polsce kończy się rozwodem. Rozstają się też pary w nieformalnych związkach. Ułożenie sobie życia na nowo jest niezbędne, żeby zamknąć poprzedni rozdział. Wiele kobiet bacznie obserwuje, co dzieje się w życiu byłego męża czy partnera, zwłaszcza gdy mają wspólne dzieci. Jeśli na horyzoncie pojawia się nowa kobieta, często jest to źródłem konfliktów. 

Zła macocha czy złość matki?

Wie o tym Olga, która związała się z mężczyzną, który miał dziecko z poprzedniego związku. - Znajomi ostrzegali mnie przed wchodzeniem w rolę macochy. Śmiałam się wtedy, że to nie "Królewna Śnieżka" i nie będę wysyłała dzieciaka do lasu ze złym myśliwym - mówi kobieta. - Teraz wiem, że była żona mojego męża widziała mnie właśnie tak, jako złą macochę, która stanowi zagrożenie nie tyle dla dziecka, ile dla jej pozycji - mówi. 

Olga nigdy nie została przedstawiona byłej żonie swojego partnera. Choć kilka razy sugerowała, że może warto usiąść przy wspólnym stole i ze względu na chłopca ustalić jakieś reguły gry, była żona nie była tym zainteresowana.

- Zamiast pogadać ze mną, wolała występować z kolejnymi wnioskami do sądu. Usiłowała sądownie zablokować moje kontakty z jej dzieckiem. Twierdziła, że w weekendy, kiedy mały jest z tatą, ja powinnam się wyprowadzać z naszego wspólnego mieszkania, bo sąd w wyroku rozwodowym zagwarantował prawo do kontaktu z dzieckiem tylko ojcu, a nie jego kochance - wspomina. 

W dokumentach, które była żona kierowała do sądu, pojawiało się mnóstwo oskarżeń: że Olga uzurpuje sobie prawo do wychowania chłopca i usiłuje zastąpić mu matkę, że podważa jej kompetencje rodzicielskie, że kwestionuje decyzje matki dziecka. 

- Szokowało mnie to, bo przecież ja tej kobiety w życiu na oczy nie widziałam. Nawet słowa z nią nie zamieniłam. A jednak w dokumentach wyglądało na to, że zna każdy mój ruch, wie o mnie wszystko i na wylot przejrzała moją podłą naturę. Oczywiście nie mogła niczego poprzeć dowodami, więc sąd, który w moim przekonaniu był jej bardzo przychylny, tego żądania nie spełnił - twierdzi kobieta. 

Pierwotnie Olgę bardzo bolała ta sytuacja. Buntowała się, nie wiedziała, jak zachowywać się wobec chłopca. - Był taki moment, że z każdym pytaniem odsyłałam małego do taty, żeby nie było, że uzurpuję sobie władzę rodzicielską. On mnie pyta, czy ma założyć kalosze, czy trampki, a ja mówię - zapytaj taty. Farsa, prawda? Ale tak bardzo chciałam pokazać, że nie wchodzę w niczyją rolę - wspomina.

Od tamtego momentu minęło 6 lat. - Z kochanki stałam się żoną. Uczestniczę w wychowaniu małego. Ale nadal nie wiem, co jest ważne dla jego mamy, jakie metody stosuje, czego chce go nauczyć. Działam trochę na oślep, mając na względzie i dobro dziecka, i swoje.

Warto rozmawiać, choć nie każdy potrafi

Mąż Olgi nadal spotyka się w sądzie z byłą żoną. - Wiesz, oni chyba nie umieją już normalnie rozmawiać. Komunikują się tylko za pomocą SMS-ów, bo zapewne taką radę dostała była żona od swojej prawniczki, żeby na wszystko mieć dowód, albo na sali sądowej - smutno kwituje Olga. - Ciekawa jestem, co będzie, jak młody będzie brał ślub. Czy matka powie mu: "Wybieraj, albo zapraszasz mnie, albo ją" - zastanawia się kobieta.

Adwokat Ewelina Mróz uważa, że obowiązkiem rodzica, który wchodzi w nowy związek, jest udzielenie drugiemu rodzicowi wszelkich informacji o nowym partnerze. - Matka czy ojciec powinni wiedzieć, kim jest człowiek, który pojawił się w życiu ich dziecka, choć oczywiście w kodeksie rodzinnym nie ma takiego zapisu - zaznacza.

- Idealnie byłoby się z taką osobą spotkać, porozmawiać. Choć wiem, że tuż po rozstaniu może to być szalenie trudne, bo nadal jest dużo goryczy, negatywnych emocji. Mimo to warto to zrobić ze względu na dobro dziecka i swój spokój. Żeby się nie zastanawiać i nie tworzyć w głowie najczarniejszych scenariuszy - komentuje prawniczka, która zawsze zachęca swoich klientów do polubownego załatwiania spraw związanych z rozwodem i opieką nad dziećmi. 

Stek wyzwisk i groźby szantażu

Martyna związała się z Rafałem, gdy jego córka miała niecałe 3 lata. Jego pierwsze małżeństwo szybko i gwałtownie się skończyło. Był rok po rozwodzie, gdy poznał Martynę.

- Przez pierwsze pół roku w ogóle nie poznałam Julki, bo nie mieliśmy pewności, czy będziemy ze sobą, a nie chciał mącić małej w głowie. Absolutnie się z tym zgadzałam i gdy córka była u niego na weekend, ja po prostu się nie pojawiałam. Potem stopniowo zaczęliśmy się spotykać we troje. Po roku Rafał poprosił mnie o rękę. Wtedy zasugerowałam, że może powinnam się spotkać z mamą Julki, bo chyba nie wypada, żebym nie wiedziała, kim jest mama mojej pasierbicy - opowiada Martyna. 

Była żona Rafała przystała na propozycję, ale poprosiła, by mężczyzna nie uczestniczył w tym spotkaniu. - Zdziwiłam się, ale pomyślałam, że może nie chce się z nim widzieć. Ich relacja nie była modelowa - zdradza kobieta.

- Najpierw było miło i przyjemnie, ale nie wiedzieć kiedy ta kobieta zaczęła mnie obrzucać wyzwiskami. Usłyszałam, że ona zrobi wszystko, żeby Julka mnie znienawidziła i żeby ograniczyć jej kontakty z ojcem. "Ciekawe, czy nadal będzie cię tak kochał, jeśli straci przez ciebie dziecko", rzuciła na koniec - wspomina Martyna. 

O całej sprawie opowiedziała Rafałowi. - Nie wiedzieliśmy, co robić, zwłaszcza że przez następne trzy miesiące nie widzieliśmy Julki, bo dziwnym trafem w co drugi piątek rano, czyli wtedy, kiedy mieliśmy odebrać ją od mamy, mała była chora. Pomogły dopiero zawiadomienia do sądu o niewykonywaniu wyroku sądowego w zakresie kontaktów. Ale jak Rafał złożył dokumenty do sądu, jego była żona przypuściła kontratak. Domagała się, żeby Julka mogła się z nim widywać tylko w obecności matki albo kuratora - wspomina kobieta. 

Sąd nie może zabronić ojcu bycia w nowym związku

Ewelina Mróz podkreśla, że prawo dopuszcza takie rozwiązanie. - Jeśli rodzic ma powody do obaw związane z nowym partnerem drugiego rodzica, może wystąpić do sądu o ograniczenie kontaktów właśnie do takich nadzorowanych. Ale od razu dodam, że to trzeba poprzeć mocnymi argumentami i dowodami. Sam fakt, że nie lubimy nowej partnerki byłego męża to za mało - wyjaśnia adwokat i dodaje, że w takich przypadkach każdorazowo decyduje sąd. 

- Sąd nie może określać, z kim rodzic ma prawo czy nie ma prawa się widywać w czasie wykonywania kontaktów z dzieckiem. Może natomiast określać, gdzie ten kontakt ma miejsce, ile trwa - tłumaczy mecenas Mróz. - Ale ja naprawdę zachęcam do tego, żeby ze sobą rozmawiać. Nie przez SMS-y, nie przez prawników. Sprawy o kontakty z dziećmi toczą się latami. Są kosztowne, długotrwałe, prawo jest przestarzałe, bo przecież Kodeks Rodzinny i Opiekuńczy powstał w 1964 roku i nie nadąża za rzeczywistością - apeluje na koniec prawniczka.

Wybrane dla Ciebie