Mediacje przed rozwodem. Pole bitwy czy oaza kompromisu?
Pomoc mediatora w przypadku rozstania, rozwodu, dzielenia majątku czy ustalania opieki nad małoletnimi dziećmi bywa nieoceniona. Często dzięki mediacjom udaje się osiągnąć satysfakcjonujące obie strony porozumienie. Jednak czy zawsze?
30.03.2021 16:13
Sąd może skierować rozwodzących się partnerów do mediacji, jeżeli istnieją szanse na utrzymanie małżeństwa. Ich przedmiotem mogą być też kwestie alimentacyjne, majątkowe lub dotyczące opieki nad dziećmi. Mediacje nie są obowiązkowe, a ich podstawowymi zasadami są dobrowolność i poufność.
- Przede wszystkim podczas mediacji to para, a nie obca osoba w postaci sędziego, ustala, jak mają dalej wyglądać wszelkie istotne dla nich kwestie. Odbywa się to w postaci dialogu, na jasno określonych zasadach – tłumaczy w rozmowie z WP Kobieta Jadwiga Włodarczyk, współzałożycielka i mediatorka kancelarii prawno-mediacyjnej "U mediatorów".
Zobacz także: "Gdy zabrał syna na mszę - nie wytrzymałam". Różnice światopoglądowe, które niszczą związki
Z sali rozpraw odesłani na mediacje
Trzy lata temu, były partner Gabrieli Makowskiej po 7 latach od ich rozstania i po 7 latach niewidzenia się z córką, założył sprawę o ustalenie kontaktów z dzieckiem.
- Gdy dostałam pozew, z nerwów oślepłam. Od razu zadzwoniłam do znajomej prawniczki. Ustaliłyśmy, że w związku z powyższym trzeba działać – wspomina Gabriela. Kobieta szybko odpowiedziała na pismo sądowe i jednocześnie założyła byłemu partnerowi sprawę m.in. o ograniczenie władzy rodzicielskiej.
- Nerwy. Stres. Nieprzespane noce. I kilka tysięcy wydanych na obsługę prawną, a i tak na pierwszej rozprawie sędzia odesłała nas, zgodnie z wnioskiem prawnika mojego eks na mediacje w celu ustalenia dobrowolnego porozumienia – wspomina Makowska.
- Szłam nastawiona na "nie", byłam pewna, że po 15 min wyjdę, a wszystko i tak rozstrzygnie się na sali sądowej - wspomina.
Podczas spotkania, jak mówi pani Gabriela, zostały poruszone wszystkie najważniejsze tematy dotyczące dziecka i opieki nad nim. Religia, wyjazdy wakacyjne, weekendy i spotkania z ojcem, spotkania z dziadkami, święta i dni ustawowo wolne, zajęcia pozaszkolne, opieka zdrowotna, wycieczki, wybór szkoły, a także kwestie światopoglądowo – religijne i alimentacyjne.
- Nie było lekko. Były partner przez lata bardzo się zmienił. Zupełnie inaczej ode mnie postrzega teraz sprawy religii czy polityki. Nawrócił się i chciał, żeby nasze dziecko koniecznie chodziło na religię - wspomina Makowska.
- Inną rzeczą trudną do wynegocjowania była szkoła. Ojciec dziecka nie chciał się zgodzić na szkołę prywatną, do której córka już od 3 lat chodziła. Chciał mnie siłą zmusić, żebym przepisała ją do państwowej podstawówki i jednocześnie chciał obniżyć zasądzone przed laty alimenty – na co również nie mogłam się zgodzić - opowiada kobieta.
Gabrielę jednak najbardziej zbulwersowało roszczenie byłego partnera dotyczące zabierania dziecka na święta.
- Gdy w pozwie przeczytałam, że na najbliższe kilka lat mam mieć ustalone godziny spędzania poszczególnych świąt - szarpnęło mną. Spotkania z dziadkami. To wszystko są ważne dla dziecka tematy, ale kiedy tata zniknął – przez 7 lat nie było ani dziadków, ani ojca. Po 7 latach nieobecności ojca w życiu mojej córki kuriozalne było narzucanie woli i mieszanie w naszym względnie poukładanym życiu - wspomina kobieta.
Niespodziewanie dla Gabrieli na spotkaniu z mediatorkami udało się wypracować porozumienie. – Wyrzuciliśmy sobie chyba wszystkie brudy. Po czym nastąpiła kulminacja i jakimś cudem, jedna z pań w trakcie naszych dyskusji wpadła na doskonały pomysł jak rozwiązać problem spotkań ojca z dzieckiem – powiedziała nam kobieta.
- Gdybym kiedykolwiek jeszcze musiała cokolwiek ustalać, w pierwszej kolejności skorzystałabym z mediacji. Mniej formalnie. Mniej stresująco. I dużo taniej niż w sądzie – podsumowuje całą historię Makowska.
Gdy mediacje są niewystarczające
Może się jednak zdarzyć, że w toku mediacji stronom nie uda się dojść do porozumienia. Tak też było w przypadku Moniki Golańskiej. Niestety dla niej negocjacje z eksmężem w kwestii podziału majątku nie powiodły się i długa walka o wspólne dobra toczyła się na salach sądowych przez ponad 3 lata.
- Myślę mimo wszystko, że mediacje mogą być czasami dobre. U nas niestety nie wyszło. Oboje z byłym mężem mieliśmy twarde oczekiwania. Oboje byliśmy nieprzejednani. Tam, gdzie są liczby i zyski albo straty – trudno jest negocjować – zauważa kobieta i dodaje: - Zwłaszcza że żadne z nas nie było skłonne pójść drugiemu na ustępstwa.
To czy mediacje doprowadzą do sukcesu, zależy od wielu czynników oraz od tego, czym w negocjacjach ma być sukces. - Dla jednych sukcesem może być ustalenie jak najbardziej odpowiadających im zasad dalszego funkcjonowania, dla innych fakt, że po raz pierwszy od wielu miesięcy udało im się przeprowadzić spokojną rozmowę – zauważa Jadwiga Włodarczyk, mediatorka w kancelarii prawno-mediacyjnej "U mediatorów".
Zdarza się, że byli partnerzy dość szybko ustalają, jak chcieliby podzielić się czasem z dziećmi po rozwodzie, z kolei na etapie podziału majątku pojawiają konflikty. Kiedy indziej najwięcej emocji wywołuje np. wysokość alimentów. Z obserwacji specjalistki wynika jednak, że najtrudniejsze wydają się kwestie związane z opieką nad dziećmi.
- To często bardzo trudne rozmowy, pełne emocji, które nie są negocjowalne, a które czasem trudno jest przyjąć którejś ze stron. To z kolei może doprowadzać do kolejnych nieporozumień i trudności w ustaleniach - zauważa Włodarczyk.
- Ludzie, którzy decydują się rozstać, zwykle przeżywają prawdziwy dramat, który dość często wiąże się m.in. ze znacznym obniżeniem poczucia własnej wartości oraz poczuciem utraty wpływu na ważne życiowe sprawy. W takich okolicznościach mediacje mogą być dość dobrą formą negocjacji i wypracowania nowych zasad funkcjonowania bowiem dają szansę na przemyślane i bardzo zindywidualizowane rozwiązania - dodaje ekspertka.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl