Blisko ludziMężczyźni na utrzymaniu kobiet. "On w domu kapcanieje, cały dzień w piżamie"

Mężczyźni na utrzymaniu kobiet. "On w domu kapcanieje, cały dzień w piżamie"

"Jestem najprzystojniejszy w tym kraju i nie ma potrzeby, abym niszczył sobie ręce; tylko chamy i motory pracują" – powiedział słynny uwodziciel i naciągacz Jerzy Kalibabka. Jego podejście do życia podzieliłoby wielu. Coraz więcej mężczyzn żyje na koszt partnerek. Czasami to (podobno) decyzja obojga. Częściej skutek lenistwa lub braku zaradności.

Mężczyźni na utrzymaniu kobiet. "On w domu kapcanieje, cały dzień w piżamie"
Źródło zdjęć: © 123RF

04.01.2020 17:41

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Kobiety niezaprzeczalnie wyszły z cienia mężczyzn. Również na polu zawodowym i finansowym. Z danych GUS-u za rok 2017 wynika, że Polki zarabiają coraz więcej – i coraz częściej stają się one żywicielkami rodziny. Już w co piątym małżeństwie to kobieta przynosi do domu pieniądze, utrzymując siebie, dzieci. I męża.

Gdy Karolina wiązała się z Piotrkiem, wiedziała, że w życiu nie skalał rąk pracą, ale miała 19 lat i zakochała się pierwszą szaleńczą miłością. Po czterech latach zaszła w ciążę, więc trzeba było wziąć ślub. Potem urodziło się dziecko, zaczęła się proza życia i wielką miłość zastąpiła wielka frustracja.

– Na początku pomagali nam rodzice, ale ile można? Po macierzyńskim znalazłam pracę, ale Piotrkowi z tym szukaniem jakoś nie szło. Skończył chemię, a co w Radomiu robić po chemii? – mówi Karolina. – I tak tydzień mijał za tygodniem, miesiąc za miesiącem, czasem Piotrek coś dorobił, popracował, ale tylko dorywczo. Nigdy nie miał nic na stałe. Żyjemy tak od czterech lat. Ja dzień w dzień bite 8–9 godzin jestem poza domem, córka do 15 w przedszkolu, bywa, że po nocy robię zlecenia, żeby złapać parę groszy. A Piotrek buja w obłokach. Są dni, kiedy mam wszystkiego dosyć, najchętniej wygoniłabym go z domu, ale zagryzam zęby dla córki.

Rodzina Karoliny widzi, co jest grane. Teściowie nie zostawiają na Piotrku suchej nitki. Nie mogą pojąć, co ich zięć robi całymi dniami. Już nawet własny ojciec przestał go bronić. Od kiedy nazwał syna śmierdzącym leniem, nie rozmawiają ze sobą.

Parze pasuje, znajomym niekoniecznie

Powody, dla których on nie zarabia i jest na utrzymaniu partnerki, bywają bardzo różne.

Martyna spłaca za męża alimenty, bo on pracuje dorywczo i na wszystko mu brakuje. Gdy przyszło kolejne wezwanie do zapłaty zaległych rat alimentacyjnych, powiedziała dość. Zaczęła płacić za niego.

Basia widziała, że jej mąż, gnębiony i wykorzystywany przez szefa, a przy tym zarabiający grosze, męczy się w pracy, więc sama go namówiła, by rzucił kwitami. Ona pracuje zdalnie (jest programistką), bardzo dobrze zarabia. On ogarnia dom i dzieci. Oboje są zadowoleni.

Bo czasem para umawia się, że ona bierze na siebie pracę, a on resztę. Tak było też u Jagody. Zarabiała w korporacji po 9–10 tysięcy złotych, a jej mąż Daniel był nauczycielem, więc gdy zostali rodzicami, zdecydowali, że to Daniel pójdzie na tacierzyński. Szczególnie że Jagoda się w domu męczyła. Bardzo kocha córkę, ale potrzebowała wyjść do ludzi. Wkrótce Daniel zrezygnował z pracy i całkowicie poświęcił się wychowaniu.

Nie on jeden. W ciągu pierwszych czterech miesięcy 2019 roku z urlopu ojcowskiego skorzystało 61,1 tys. mężczyzn – o 2,3 tys. więcej niż w poprzednim roku. Chodzi o dwa tygodnie urlopu przysługującego po narodzinach dziecka. Ale tendencja wzrostowa dotyczy też urlopów tacierzyńskich.

Problem w tym, że choć według Jagody i Daniela taki podział ról się u nich sprawdza, to już w oczach znajomych Daniel wygląda na niepoważnego. Jeden z kolegów powiedział mu wprost, że gdyby miał jaja, to poszedłby do pracy i zarobił na rodzinę. Niejeden będący na utrzymaniu kobiety mężczyzna skazany jest na społeczny i towarzyski ostracyzm.

Ceniony seksuolog prof. Zbigniew Lew-Starowicz tłumaczy, że największy problem pojawia się wtedy, gdy nagle firma mężczyzny plajtuje lub gdy on traci pracę. Wtedy jego autorytet spada na łeb, na szyję. "Kobiecie odechciewa się seksu, ustaje erotyczna więź. Konflikt narasta. Utrata dochodów jest dopiero początkiem lawiny. Kobieta może nieźle znieść trudną sytuację materialną, pójść do innej pracy itp. Kluczowa jest reakcja mężczyzny. Jeżeli on ma poczucie klęski, zaczyna się frustrować, nie umie wstać po upadku i ma tego świadomość, robi się drażliwy, nerwowy, konfliktowy, jedyną jego aktywnością jest oglądanie telewizji, wówczas na ogół kończy się to poważnym kryzysem, z rozstaniem włącznie" - zauważa w swojej książce "Lew-Starowicz o kobiecie".

Dodaję, odejmuję, mnożę, dzielę

Jest też druga strona medalu, kiedy mężczyzna będący na utrzymaniu kobiety do takiego podziału ról… się przyzwyczaja. Tak jest w małżeństwie Bożeny (56 lat). Firma jej męża przed kilkoma laty upadła i od tego czasu Marek siedzi w domu, choć oszczędności dawno się skończyły. Bożena pracuje jako księgowa, zarabia średnią krajową, ale jak mówi, wydatków nie brakuje. – Praktycznie żyję z ołówkiem w ręku, bez przerwy dodaję, odejmuję, mnożę, dzielę, ile i na co wydać, a na czym zaoszczędzić. Najgorzej, jak przychodzą choroby. Marek nie cierpi lekarzy, więc leczymy się lekami bez recepty. Jeden syrop, drugi, jakieś tabletki, pieniądze idą jak woda, a efekt i tak żaden. Do tego atmosfera w domu fatalna – żali się Bożena.

Wielokrotnie próbowała namówić męża, żeby poszedł do pracy. Dla podratowania domowego budżetu również, ale także – albo przede wszystkim – dla psychiki Marka. – On w domu kapcanieje, potrafi cały dzień spędzić w piżamie przed telewizorem. Coraz rzadziej wychodzi do ludzi. To źle wpływa na nasze małżeństwo, a i ja mam wszystkiego potąd. Już nawet córka rzadziej zagląda. Powiedziała ostatnio ojcu, żeby się ogarnął, to się na nią obraził.

Mimo to Bożena nigdy nie myślała o rozwodzie. Dla jej pokolenia małżeństwo jest na dobre i na złe.

"Zmieniły się role społeczne, a panom to specjalnie nie przeszkadza. Kiedyś musieli zarabiać na rodzinę, później kobiety wywalczyły sobie prawo do pracy i zarobków – czemu panowie mieli im w tym przeszkadzać? - zaznacza Lew-Starowicz już w innej swojej książce: "Lew-Starowicz o mężczyźnie".

Mimo wszystko według prof. Lwa-Starowicza fakt, że ona go "przeskoczyła" – awansowała, dobrze zarabia – może fatalnie wpływać na poczucie męskości. Bo archetyp jest taki, że to do mężczyzny należy sukces. Inna rzecz, że wielu mężczyzn nie myśli o przyszłości. "Myślą, studiują, szukają pracy, ale bez dręczących myśli o przyszłym bezpieczeństwie. Uczą się, pracują – i już. Mają pieniądze, to dobrze. Nie będą mieli, to się zastanowią. Kobieta ma w sobie głęboko zakorzenioną troskę o bezpieczeństwo gniazda. I w dzisiejszych czasach coraz częściej radzi sobie z nią sama. A mężczyzna myśli: Jakby co, to moja zajmie się problemem".

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (364)