Mieszka w jurcie. "Ludzie robią wielkie oczy"
- Nasze koszty to około tysiąc złotych miesięcznie. W tym jest woda, prąd, drewno na opał, drobne naprawy, internet, inne bieżące wydatki. Jedzenie kupujemy wspólnie z kilkoma osobami i płacimy za nie ok. 600-700 zł miesięcznie za osobę - mówi Marta Witecka, instruktora jogi, która mieszka w jurcie.
30.06.2023 | aktual.: 01.07.2023 11:26
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Marta Kosakowska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Jakie są reakcje ludzi, kiedy mówisz, że mieszkasz w jurcie?
Marta Witecka, instruktorka jogi: Najczęściej ludzie robią duże oczy, ale to już właściwie nie jest takie "wow". Sporo osób słyszało o alternatywnym życiu i o jurtach, wiele osób kupuje jurty na własne potrzeby czy też w celu ich wynajmu. Jeszcze parę lat temu dla wielu osób taki styl życia był totalnym zaskoczeniem. Pierwsze pytanie najczęściej brzmiało, czy mieszkam w jurcie przez cały rok, czy tylko w wakacje.
A jak jest?
Mieszkam w jurcie cały sezon. To już szósty rok. Drugie najpopularniejsze pytanie to: czy w jurcie jest zimno?
Jaka jest odpowiedź?
Mieszkam w Niemczech, ale klimat tutaj jest podobny do warszawskiego. Generalnie, jak jest ciepło, to w jurcie jest bardzo ciepło, a jak jest zimno, to w jurcie jest zimno. My mamy oczywiście piec, którym grzejemy. Zimą w ciągu dnia temperatura w środku waha się między 15 a 22 st. C, zależnie od tego, jak często grzejemy i jak zimno jest na zewnątrz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z kim mieszkasz w jurcie?
Z partnerem, który sam ją skonstruował. Wprowadziłam się więc do miejsca, które było już wcześniej zbudowane, nie uczestniczyłam w jego tworzeniu od początku. Wszystko zrobił mój chłopak przy pomocy przyjaciół i dzięki wskazówkom z internetu. To dzięki niemu od sześciu lat mamy "domek", w którym mieszkamy.
Jaki był koszt zbudowania jurty?
Około czterech tysięcy euro (18 tys. zł - przypis red.), ale mój partner zrobił większość rzeczy sam, również filc, który jest grubą i masywną izolacją przed zimnem i pokrywa całą jurtę. Nasza jurta ma 30 mkw., jest zrobiona z drewna, bawełny i grubej izolacji z wełny. W ostatnich latach słyszałam od różnych osób ceny typu 20 tys. euro, czyli około 100 tys. złotych. Zależy, jak jurta jest wykonana, czy ma solidne ściany, czy jest na tradycyjnym "stelażu", jak nasza, czy robi się ją samemu, czy kupuje od profesjonalnej firmy. No i oczywiście od standardu, bo jurty, wbrew pozorom, mogą wyglądać bardzo różnie.
Jak zareagowała rodzina, kiedy powiedziałaś, że przeprowadzasz się do jurty?
Ja już wcześniej pomieszkiwałam w jurcie. Sporo jeździłam do Berlina, kręciłam się wokół alternatywnych klimatów, więc moja rodzina powoli się do tego wszystkiego przyzwyczajała. Moi rodzice i właściwie cała moja rodzina są bardzo otwarci i ciekawi takiego życia. Padały oczywiście różne pytania.
Jakie?
Na przykład: "Jak tam będziecie grzać?" albo czy będziemy mieć wystarczająco dużo miejsca, aby mieć komfortowe życie. Wiadomo, że każdy rodzic chciałby, żeby jego dziecko miało wygodnie.
Odwiedzili cię w jurcie?
Tak, byli tutaj i widzieli, jak mieszkam. Nie chcę wypowiadać się w ich imieniu, ale myślę, że widzą plusy naszego stylu życia. Tak jak mówiłam wcześniej, teraz sporo takich miejsc można zobaczyć w internecie, wynająć na weekend, posmakować minimalistycznego życia. Wiele osób, które żyją jak ja, opowiada o swoim alternatywnym życiu i doświadczeniach, więc to już nie jest nic nowego. Generalnie rodzice powiedzieli, że jest fajnie i że nie spodziewali się, że tak to wygląda. Nie było żadnego dramatu.
Domyślam się, że jurta nie jest dźwiękoszczelna.
Ściany jurty nie są grube, więc słychać wszystkie odgłosy natury: ptaki, miauczące koty, czasem rozmowy innych osób w oddali. Bardzo słychać, kiedy pada deszcz. Wtedy w jurcie jest jak w namiocie, więc często się budzę, gdy mocno pada. Jest zdecydowanie inaczej niż w domu z solidnym dachem, ale to bardzo zbliża do natury.
A jak wygląda kwestia wody?
W jurcie mamy miniumywalkę z zimną wodą. Ale to nie byłby duży problem, żeby zorganizować sobie ciepłą wodę. Mieszkanie w ten sposób zmieniło trochę moją tolerancję na niskie temperatury. Teraz, kiedy jestem u kogoś "w gościach", często w pomieszczeniach jest mi gorąco, a w sypialni otwieram okna, nawet w zimie. Przyzwyczaiłam się do niższych temperatur, ale oczywiście nie marudzę, gdy jest mi ciepło i komfortowo.
Macie wodę, to i łazienka jest?
Nie mamy łazienki w jurcie, ale oczywiście można ją sobie zbudować. Na posesji, na której mieszkamy, jest stary dom, gdzie mamy normalną łazienkę i toaletę. Mamy też saunę, balię z gorącą wodą i dodatkowe prysznice na zewnątrz, w których woda podgrzewana jest panelami słonecznymi, no i toalety kompostowe, również na zewnątrz.
A kuchnia?
W naszej jurcie nie ma kuchni. Jest tylko łóżko, umywalka, biurka do pracy i "mini chillout zone" (małą strefę relaksu - red.), bo nasza jurta jest mała. Do niedawna korzystaliśmy z kuchni w domu, o którym wspomniałam wcześniej, a teraz mamy też "tiny house" (malutki domek - red.), który ma ok. 10 mkw. Tam mamy w pełni wyposażoną kuchnię, kanapę, piec.
Widzę sporo zalet życia blisko natury, ale muszą być też wady.
Dla mnie największą jest zimno. Jurta się szybko wychładza, więc gdy temperatura spada poniżej zera, trzeba ciągle dodawać drewna do pieca. Przez parę lat było to do zniesienia, ale teraz zaczynam już czuć, że potrzebny jest "mini upgrade" (mała zmiana; poprawienie - red.) jakości życia i może grubsze ściany w domu. Gdy na zewnątrz jest -5 st. C, to, nawet jeśli wieczorem nagrzejemy do 20 st., rano i tak będzie w środku pewnie 7-8 st. na plusie.
Mała przestrzeń nie przeszkadza?
Mnie to nie przeszkadza. Mam wystarczająco dużo miejsca, żeby praktykować jogę czy pracować. Mam też własne studio jogi w mieście, a więc dodatkowe 100 mkw. np. na nagrywanie zajęć online. Nie brakuje mi przestrzeni do robienia rzeczy, które lubię i nie potrzebuję wielkiego domu. Szczególnie że teraz mamy też ten dodatkowy mały domek z kuchnią, więc możemy z partnerem być czasem osobno i nie wchodzić sobie na głowę. Poza tym dużą część roku spędzamy na zewnątrz, mamy ogród, więc nie kisimy się razem w jurcie. Jest sporo możliwości, żeby się rozstać na chwilę, a potem do siebie wrócić.
Jakie są koszty życia w jurcie?
To zależy od bardzo wielu czynników. Przede wszystkim my mieszkamy w Niemczech, tak że ciężko mi to porównać do warunków życia w jurcie w Polsce, o których nie mam pojęcia. Nasze koszty to około tysiąc złotych miesięcznie. W tym jest woda, prąd, drewno na opał, drobne naprawy, internet, inne bieżące wydatki. Jedzenie kupujemy wspólnie, bo dzielimy ziemię, na której mieszkamy, z kilkoma osobami i płacimy za nie ok. 600-700 zł miesięcznie za osobę. Mamy też własny ogród warzywny, więc koszty jedzenia są niższe w lecie.
Jaka jest trwałość jurty?
Nasza stoi już siódmy rok i nic poważnego się z nią nie dzieje. Jurta żyje, oddycha, zmienia się, bo jest całkowicie naturalna. Problemem u nas bywają korniki, ale to jest coś, co można wyeliminować na etapie budowy. Zdarza się, że jurta się miejscami rozszczelnia, wtedy trzeba tu i tam dodać trochę izolacji albo poprawić jej konstrukcję. Czasem dostają się do niej myszy i musimy wtedy jakoś załatać miejsce, którym wchodzą. Zadbana jurta z pewnością przetrwa wiele lat, zwłaszcza jeśli jest porządnie zrobiona. Tradycyjną jurtę można składać i rozkładać, przewozić w różne miejsca. Jurty pochodzą z Mongolii, gdzie można było z nimi podróżować i miały przetrwać trudne warunki atmosferyczne.
Życie w jurcie jest już na zawsze?
Już się nasyciliśmy życiem w jurcie i zaczynamy się skłaniać w stronę zamiany jej na dom ze słomy. Słoma jest tania, ekologiczna i jest świetną izolacją od zimna. Czyli będziemy celować w coś trochę trwalszego, ale też w naturalnym klimacie i blisko przyrody. No i będziemy ten nowy dom również budować sami. Domek będzie okrągły, więc podobny do jurty, ale będzie trochę wyższy, żeby można było zrobić antresolę i wstawić duże okna. Zostajemy w klimacie alternatywnym, blisko natury, żeby nie zaśmiecać natury wokół nas.
Nie brakuje ci miejskich rozrywek?
Żyję blisko miasta, poza tym odwiedzam Warszawę kilka razy w roku, bo mieszka w niej cała moja rodzina. Często pracuję w Polsce, prowadząc warsztaty ze stania na rękach czy biorąc udział w eventach jogowych, tak że regularnie ładuję moją miejską część siebie w dużych miastach. Myślę, że nie mogłabym mieszkać na stałe na totalnym odludziu. Dobrze jest mieć miasto gdzieś niedaleko, a mi obecnie dojazd do centrum zajmuje 20 minut rowerem. Myślę, że nie potrafiłabym już jednak przeprowadzić się do mieszkania w bloku.
Rozmawiała Marta Kosakowska, dziennikarka Wirtualnej Polski