Mieszkają z rodzicami i nie płacą. Nawet nie wiedzą, że łamią prawo

Mieszkają z rodzicami i nie płacą. Nawet nie wiedzą, że łamią prawo

W naszym kraju systematycznie wzrasta liczba młodych dorosłych osób, które cały czas mieszkają z rodzicami
W naszym kraju systematycznie wzrasta liczba młodych dorosłych osób, które cały czas mieszkają z rodzicami
Źródło zdjęć: © Getty Images | Justin Paget
14.11.2023 06:00, aktualizacja: 14.11.2023 14:24

Co drugi młody dorosły Polak mieszka z rodzicami. Jak w tej sytuacji ułożyć finanse, żeby obyło się bez konfliktów? Każda sytuacja jest inna, lecz jedno wiadomo na pewno: jeśli dorosłe dziecko nie dokłada się do życia ani nie pomaga w domu, to łamie prawo.

Współczesna dorosłość ma dwa oblicza. Z jednej strony mówi się, że młodzież dorasta teraz szybciej niż kiedyś. Z drugiej strony wkroczenie w świat dorosłych bardzo często brutalnie rozbija się o realia życia w Polsce.

– W naszym kraju systematycznie wzrasta liczba młodych dorosłych osób, które cały czas mieszkają z rodzicami – mówi socjolog dr Bogdan Więckiewicz z Instytutu Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, który powołuje się na dane Europejskiego Urzędu Statystycznego (Eurostatu).

Wynika z nich, że najwięcej osób w wieku 18–34 lata spośród wszystkich krajów w Europie mieszka z rodzicami w Czarnogórze (ok. 70 proc.). W Polsce odsetek młodych mieszkających z rodzicami także jest wysoki – ok. 50 proc. Dla porównania: najmniej młodych mieszka z rodzicami w krajach skandynawskich. W Danii jedynie 4 proc., w Szwecji 4,8 proc.

– Używając języka socjologicznego, osoby te nazywane są tzw. gniazdownikami. Mieszkają z rodzicami, nie mając współmałżonka, ani dzieci – tłumaczy dr Więckiewicz.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Niesmak pozostał

Jak poukładać finanse, gdy w dorosłości mieszka się z rodzicami – i czy w ogóle to robić? Pytań tego rodzaju na forach dyskusyjnych jest mnóstwo, a opinii tyle, ile ludzi.

"Ile dokładać się rodzicom?" – zastanawia się jedna z internautek.

"Nic".

"Jak to nic?".

Na tak postawione pytanie nie ma uniwersalnej odpowiedzi, a sytuacje bywają przeróżne. – Mieszkałam z rodzicami przez pięć lat studiów i później jeszcze przez dwa lata, gdy poszłam do pierwszej pracy. Nie dokładałam się, bo mało zarabiałam. Rodzice zaproponowali, żebym pensję sobie odkładała, dlatego dość często za swoje pieniądze robiłam zakupy – opowiada Magda. – Bardzo dużo niestety i stety zależy od rodziców. Moja przyjaciółka pracowała i mieszkała z rodzicami. Matka od razu jej zapowiedziała, że powinna się dokładać do życia. Ciągle kłóciły się o pieniądze. Konflikt był tak silny, że przyjaciółka w końcu wynajęła sobie mieszkanie i poszła na swoje.

Natalia przez kilka lat mieszkała z rodzicami. – Ojcu było obojętne, czy się dokładam, czy nie, za to matka podczas którejś awantury wygarnęła mi, że nigdy się nie dokładałam, a powinnam, bo to dla niej "oczywiste", skoro mieszkamy we trójkę. Ale gdy wcześniej pytałam, mówiła, że nie ma takiej potrzeby. Wiedziała, że oszczędzam na wkład własny do mieszkania. Przyśpieszyłam działania i niedługo potem się wyprowadziłam. Niesmak jednak pozostał – przyznaje.

"Całymi dniami grał w gry"

Sytuacje są różne, także pod tym względem, że rodziców, którzy mają skromne pensje albo emerytury, może nie być stać na utrzymanie kolejnej osoby. Albo żeby standard jej utrzymania był odpowiednio wysoki. Wtedy – jeśli dorosłe dziecko pracuje – nawet niewielki wkład finansowy może odciążyć domowy budżet.

Zdaniem dra Bogdana Więckiewicza trzeba też rozgraniczyć, czy ktoś nie wyprowadza się z domu rodzinnego, bo nie może (nie ma pracy, zarabia niewiele, oszczędza na własne mieszkanie, wrócił, bo spotkała go krzywda), czy… żeruje na rodzicach. Tak jak mężczyzna, o którym opowiada Anna.

– Znam przykład, gdy syn mieszkający z rodzicami nie dokładał się do życia i jeszcze "ciągnął" od nich pieniądze. A rodzice, jak to rodzice, nie mieli sumienia zwrócić mu uwagi, no bo to w końcu ich syn. Doszło do tego, że facet miał trzydzieści lat, nie pracował, nie miał rodziny i całymi dnami grał w gry – opowiada Anna.

Dr Bogdan Więckiewicz ocenia: – Z jednej strony są to osoby dorosłe, a z drugiej niekoniecznie. Dorosłość związana jest z osiągnięciem odpowiedniego wieku, ale także z usamodzielnieniem się. Żyjemy w czasach indywidualizacji oraz kultury konsumpcyjnej. Młodzi coraz częściej kalkulują, co im się bardziej opłaca: życie na własny rachunek czy może wspólne mieszkanie przez jakiś czas z rodzicami?

Dodatkowo życie z najbliższą rodziną pod jednym dachem jest wygodne, stwarza poczucie bezpieczeństwa, a na pewno jest tańsze. Rodzicom zazwyczaj nikt nie płaci za nocleg, wyżywienie, pranie czy prasowanie. Zresztą jak wyliczyć te koszty? Jak wycenić wkład matki czy ojca w utrzymanie dorosłego dziecka?

Socjolog dodaje, że cierpliwość wielu rodziców ma swoje granice, zwłaszcza gdy… rachunki okazują się wysokie. – Lubię się kąpać, a moja mama często zwracała mi uwagę, że za długo siedzę w wannie – wspomina Natalia. – Tylko że jak proponowałam, że zapłacę rachunek, odpowiadała, że nie ma takiej potrzeby, a na koniec i tak mi wszystko wypomniała. Można potraktować mój przykład "ku przestrodze".

– O ile na początku pozostające w domu dziecko nie tylko nie sprawia problemu, ale wręcz daje rodzicom satysfakcję, to po pewnym czasie może stać się problemem – uważa dr Więckiewicz. – Sytuacje konfliktowe związane są najczęściej z wypominaniem zbyt dużego zużywania wody, energii elektrycznej czy brakiem dokładania się do wyżywienia, a także z obawą rodziców związaną z brakiem postępu w samodzielności ze strony dorosłego potomstwa.

Przelew na dom

Co jednak powoduje, że konflikt urasta do rangi mega problemu? – Wprowadzenie się partnera lub partnerki dorosłego dziecka – odpowiada dr Bogdan Więckiewicz. – Mamy w tym przypadku do czynienia z coraz powszechniejszym tego typu zjawiskiem, a mianowicie "zespołem przedślubnej akceptacji". Polega to na mieszkaniu młodych "na próbę". Rodzice akceptują wtedy ten związek pomimo braku więzów formalnych – dodaje socjolog.

Dominika wprowadziła się do swojego narzeczonego, kiedy mieszkał jeszcze u swoich rodziców. – Od razu zapowiedziałam, że chcę się dokładać do życia. Mama narzeczonego uniosła się honorem i odpowiedziała, że się nie zgadza, ja jednak byłam nieugięta. Narzeczony robił mamie co miesiąc "przelew na dom". Mieli ustaloną kwotę 700 zł. Ustaliliśmy, że będzie teraz przelewał 1000 zł. Niby 300 zł to niedużo, ale to były czasy sprzed inflacji i to było ogólnie ok. Czułam się z tym o wiele lepiej, niż gdybym nic nie płaciła – twierdzi Dominika.

Na pewno warto usiąść i wspólnie ustalić zasady życia pod jednym dachem, w tym finansowe (zwłaszcza), aby uniknąć spięć i konfliktów, które mogą zamienić się w długotrwałą urazę.

Zresztą art. 91 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego precyzuje: "§1. Dziecko, które ma dochody z własnej pracy, powinno przyczyniać się do pokrywania kosztów utrzymania rodziny, jeżeli mieszka u rodziców. §2. Dziecko, które pozostaje na utrzymaniu rodziców i mieszka u nich, jest obowiązane pomagać im we wspólnym gospodarstwie".

Zapis ten można interpretować następująco: dorosłe dziecko "płaci" za mieszkanie z rodzicami. Pieniędzmi – jeśli zarabia albo swoją pracą – jeśli nie ma własnego źródła dochodu, przy czym podjęcie pracy nie zwalnia młodego dorosłego z obowiązku wspólnego zajmowania się domem.

Ewa Podsiadły-Natorska dla Wirtualnej Polski.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (428)
Zobacz także