GwiazdyMiłość z internetu. Czy wirtualne związki są trwałe?

Miłość z internetu. Czy wirtualne związki są trwałe?

Gdy okazało się, że przez internet można nie tylko kupić buty i opłacić rachunki, ale również znaleźć miłość, rzuciliśmy się masowo do komputerów, by poprzez czaty, komunikatory i portale randkowe poszukać drugiej połowy.

Miłość z internetu. Czy wirtualne związki są trwałe?
Źródło zdjęć: © 123RF

10.12.2015 | aktual.: 10.12.2015 15:58

Gdy okazało się, że przez internet można nie tylko kupić buty i opłacić rachunki, ale również znaleźć miłość, rzuciliśmy się masowo do komputerów, by poprzez czaty, komunikatory i portale randkowe poszukać drugiej połowy. Niektóre wirtualne znajomości skończyły się przed ołtarzem. Inne okazały się porażką. Sprawdzamy, czy szukanie drugiej połowy przez internet ciągle ma sens.

Agnieszka* ma 29 lat, roczną córeczkę i męża, z którym jest szczęśliwa. Poznali się przez internet. - To dość zabawna sytuacja, bo zarejestrowałam się w portalu randkowym, gdy leczyłam rany po rozstaniu z chłopakiem, z którym byłam cztery lata. Jego też poznałam przez internet - opowiada.

Było tak: miała za sobą przelotne związki i szukała kogoś na stałe. To był 2007 rok i nawiązywanie wirtualnych znajomości cieszyło się dużą popularnością. - Praktycznie wszystkie koleżanki flirtowały na czatach. Hitem były też portale społecznościowe, gdzie odnajdywało się znajomych z podstawówki czy liceum. Takie odgrzewane relacje działały na wyobraźnię, wydawało się, że znaleźć sympatię jest teraz dużo łatwiej.

Damiana poznała na czacie. Od początku rozmawiało im się doskonale. - Nie był półgłówkiem jak wielu chłopaków, z którymi przyszło mi wymieniać wiadomości. Był inteligentny, miał coś w głowie, interesował się różnymi rzeczami. I nie robił błędów ortograficznych, na co jestem wyczulona - przyznaje 29-latka. Ich znajomość stawała się coraz intensywniejsza. Zaczęli wysyłać sobie SMS-y, zdzwaniać się.

W końcu się spotkali. - Na zdjęciu, które mi przesłał, Damian wyglądał korzystniej. Ale dobrze się z nim bawiłam, więc na jednym spotkaniu się nie skończyło. Wkrótce zaczęliśmy regularnie randkować i zostaliśmy parą.
Związek z Damianem trwał cztery lata. Rozstali się, bo ona chciała się ustatkować, a on ciągle myślał o zabawie. - Bardzo cierpiałam. Koleżanki wychodziły za mąż, rodziły dzieci, a ja wróciłam do punktu wyjścia. Nie było mi łatwo - opowiada Agnieszka. By oderwać myśli od byłego chłopaka i jak najszybciej wyjść na prostą, znowu zaczęła szukać szczęścia przez internet. - Bo tak najprościej - mówi bez ogródek. - Nie chciało mi się wychodzić z domu i wodzić wzrokiem za facetami. A tak wystarczyło tylko włączyć komputer i po sprawie.

Agnieszka umieściła zdjęcie w popularnym portalu randkowym. Po tygodniu wśród lawiny wiadomości dostrzegła jedną wartościową. Wysłał ją Karol, jej obecny mąż. Jak z perspektywy czasu ocenia pomysł, by miłości szukać przez internet? - Metoda na pewno jest wygodna, ale trzeba uważać, aby nie narobić sobie zbytnich nadziei. Ja tak miałam z Damianem. Zauroczył mnie wirtualnie, ale spotkanie na żywo to zupełnie co innego. Czasem myślę, że zakochałam się nie w człowieku, a w swoim wyobrażeniu o nim. Dlatego do znajomości z Karolem podeszłam na luzie, niczego sobie nie obiecywałam. I proszę bardzo, jesteśmy rodziną - sumuje Agnieszka.

Rozczarowana rzeczywistością

W pułapkę internetowych znajomości wpadła również Natalia. Patryka poznała, mając 22 lata. - Czułam się samotna, bardzo chciałam kogoś spotkać - nie kryje. Gdy więc znalazł się ktoś, kto na dzień dobry nazywał ją słoneczkiem, czuła się zauroczona. - Nagle okazało się, że jest masa mężczyzn, którym się podobam, którzy chcą mnie kokietować i traktować jak księżniczkę - mówi Natalia.
Dotkliwie przekonała się jednak, że to tylko pozory. - Miałam taką jedną znajomość, która trwała kilka miesięcy. Wtedy było inaczej, bo nie było Facebooka, prawie nikt nie korzystał też ze Skype’a, można więc było zachować totalną anonimowość. Norbert zasypywał mnie mailami, SMS-ami. Prowadził bloga, gdzie o mnie pisał. Byłam zachwycona - opowiada.

Dzieliło ich dwieście kilometrów, więc długo zwlekali z pierwszym spotkaniem. Umówili się w końcu na neutralnym gruncie - w Krakowie. - Wiedziałam mniej więcej, jak Norbert wygląda, choć zdjęcia, które mi wysyłał, nie były zbyt wyraźne. Kiedy się spotkaliśmy, poczułam się rozczarowana. Już nawet nie chodzi o to, że nie był przystojny, ale okazało się, że to mruk i introwertyk, zupełne przeciwieństwo faceta, którym się wydawał. Sam przyznał, że najlepiej czuje się w sieci, gdzie nie jest otoczony ludźmi, a już najbardziej przekonywało go słowo pisane. Na żywo nie był ani czarujący, ani szarmancki, ani szczególnie ciekawy - mówi Natalia.

Mogła zakończyć tę znajomość po pierwszym spotkaniu. Ale nie potrafiła. Przyznaje, że miała za sobą wiele miłosnych porażek i nie chciała, by Norbert źle się przez nią poczuł. Wydawało jej się, że ma wobec niego zobowiązania, że nie może po prostu zerwać tej znajomości. Zostali parą na odległość, spotykali się w weekendy. Jeździli do siebie prawie przez rok. - To nie był dobry związek. Trzeba było zostać przyjaciółmi, wyszłoby nam to na dobre. A tak żadne z nas nie czuło się szczęśliwe. Po prostu do siebie nie pasowaliśmy - twierdzi Natalia, która - podobnie jak Agnieszka - przestrzega, by po internetowych znajomościach nie obiecywać sobie zbyt wiele.

Najlepszy tydzień w życiu

Wśród Polaków są przykłady par, które poznały się przez internet i stworzyły udane związki, jak i znajomości, które zakończyły się fiaskiem. Dużo szczęścia, jeśli chodzi o internet, miała jedna z internautek, która opisuje swoją historię na forum dyskusyjnym.

„Pewnego razu na komunikatorze napisał do mnie chłopak. Twierdził, że po prostu wpisał w katalog publiczny, że szuka dziewczyny z naszego województwa w danym wieku (miałam 20 lat) i wyskoczyłam mu jako jedyna dostępna. Trochę pogadaliśmy, potem kolejny dzień. Okazało się, że mamy wspólne zainteresowania. Wziął ode mnie mój numer i zaczęliśmy do siebie dzwonić. Po dwóch tygodniach zaprosił mnie na swoje urodziny. Długo się wahałam, czy jechać. Nikomu nie zdradziłam (nawet najlepszym przyjaciółkom), że poznałam go przez internet. Powiedziałam, że poznaliśmy się w mieście, w którym studiowałam.

Ryzykując, wsiadłam w pociąg i pojechałam do niego na tydzień. Fakt, dzieliło nas tylko 120 km, ale jadąc do niego, do końca nie powiedziałam nikomu, gdzie jadę, tak naprawdę nie wiedziałam, kim on jest, no i widzieliśmy tylko po jednym swoim zdjęciu. Teraz z perspektywy czasu jest to dla mnie szalone i głupie. Ale tak naprawdę to był mój najlepszy tydzień w życiu. Przez cały rok potem widywaliśmy się na weekendy, a po roku zamieszkaliśmy razem. W czerwcu minie sześć lat od pierwszego klikania na GG, a w lipcu bierzemy ślub".

Epizod randkowania z facetami poznanymi w sieci ma za sobą Beata, 27-latka. - Byłam na kilku randkach z chłopakami z czatów i portali randkowych. Z każdą z tych znajomości coś było nie tak, a to dlatego, że w realu ci faceci nie byli już tak wspaniali, jak wydawali się przez internet. Wirtualna znajomość to nie rzeczywistość. Na żywo jest zupełnie inaczej. Można sobie nabić do głowy, że znalazło się miłość, a potem boleśnie się rozczarować.

Związki jednak stabilne

„Początkowo o fakcie spotkania partnera w sieci mówiło się niechętnie i z zawstydzeniem, z czasem taka droga szukania szczęścia spowszechniała i budzi coraz mniej kontrowersji” – twierdzą specjaliści z Instytutu Monitorowania Mediów. Na podstawie publikacji internautów stworzyli vademecum internetowego randkowania. Z badań IMM wynika, że miłości przez internet szuka każdy - zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Młodzież i ludzie dojrzali. Mieszkańcy małych miejscowości i metropolii.

Z zagranicznych badań wynika, że randkowanie przez internet kończy się długotrwałym romansem albo bliską znajomością znacznie częściej, niż dotąd sądzono. Dr Jeff Gavin z Uniwersytetu w Bath w południowo-zachodniej Anglii odkrył, że wśród par, które zdecydowały się spotkać w tzw. realu po nawiązaniu wirtualnej znajomości, ponad 90 proc. postanowiło to powtórzyć. Okazało się ponadto, że szybciej do drugiej osoby przywiązują się randkujący przez internet mężczyźni. Z badań dra Gavina wynika także, że związki osób, które poznały się w sieci, trwają zwykle siedem miesięcy. Co piąta relacja przetrwała ponad rok.

Statystyki dowodzą, że co ósma para w Europie i co piąta w Stanach Zjednoczonych poznała się właśnie przez internet. „Sceptycy twierdzili, że internet należy uznać za narzędzie tworzenia słabych więzi. Tymczasem okazuje się, że powstają (…) głębokie związki uczuciowe online, i ludzie z powodzeniem nawiązują nowe znajomości, które później przenoszą do świata rzeczywistego, budując satysfakcjonujące relacje”- piszą Kamila Kacprzak i Roman Leppert w książce „Związki miłosne w sieci” (wyd. Impuls 2013).

Autorzy publikacji dodają, że współczesny świat sprzyja takiemu rozwiązaniu, ponieważ pośpiech, niepewność jutra oraz walka o przetrwanie zmuszają młodych ludzi w okresie wczesnej dorosłości do podejmowania w pierwszej kolejności zadań życiowych związanych z uzyskaniem stabilizacji zawodowej i finansowej, a dopiero później możliwe jest w ich przypadku poszukiwanie partnera życiowego i zakładanie rodziny.

Ostrożnie z portalami randkowymi

Dziś z portali randkowych korzysta ok. 3,7 mln Polaków (dane: Megapanel PBI/Gemius). „Portale randkowe nie tylko pozwalają zaoszczędzić czas, który stał się drogim i cenionym towarem, ale również są miejscem stanowiącym duże ułatwienie dla osób mających problemy z wchodzeniem w relacje offline z powodu nieśmiałości czy innych przyczyn społecznych, jak też dla osób homoseksualnych” - zauważają Kamila Kacprzak i Roman Leppert.

Dużym zainteresowaniem od pewnego czasu cieszą się zwłaszcza portale randkowe z algorytmami, które pomagają skojarzyć pary na podstawie kwestionariuszy czy testów psychologicznych. „Dostępne na portalu narzędzia pozwalają na wyszukiwanie profili, ich przeglądanie, a następnie selekcję i wybór najbardziej atrakcyjnych osób” – tłumaczą Kacprzak i Leppert. Zwracają jednak uwagę na drugą stronę medalu: Dostępność ofert może przekształcić czynność poszukiwania partnera w czynność mechaniczną i zorientowaną na cel, a sami użytkownicy mogą być potraktowani przedmiotowo - jedynie jako wirtualnie istniejący profil, a niekoniecznie jako wartościowy człowiek.

Sceptycznie do portali z algorytmami podchodzi również Agata Pajączkowska, psycholog i terapeuta, właścicielka poradni Psychowskazówka.
– Takie portale wydają się bezpieczne. Jednak testy psychologiczne to nie jest coś, co daje nam gwarancję udanego związku – przestrzega.
Pajączkowska przyznaje, że szał na internetowe związki powoli przemija. – Bo coraz więcej osób ma świadomość, że wielu ludzi czuje się w sieci bezkarnych, tworzą fałszywe profile. Trudno zbudować związek z osobą poznaną przez internet, ponieważ szybko weryfikujemy nasze wyobrażenia o danej osobie – uważa specjalistka.

Terapeutka potwierdza więc to, co powiedziała cytowana przeze mnie Agnieszka: szukanie miłości przez internet stwarza ryzyko, że zakochamy się nie w prawdziwej osobie, a w naszym wyobrażeniu o niej. - W relacji partnerskiej chodzi o to by, uczyć się siebie wzajemnie, akceptować swoje wady i zalety, pracować nad nimi, poszukiwać wspólnych celów na każdym etapie życia - podkreśla Agata Pajączkowska.

- Moim zdaniem większość osób szukających miłości w sieci to ludzie, którzy mają za sobą jakieś nieudane związki i szukają bezpieczniejszego w ich mniemaniu sposobu na znalezienie partnera, a z drugiej strony to ludzie, którzy nie mają czasu na miłość - konkluduje.

Ewa Podsiadły-Natorska/(EPN)/(kg), WP Kobieta

* Imiona bohaterów zmieniłam

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (29)