Miłość z serwisów randkowych. Kinga: "Jesteśmy pewni, że to na siebie czekaliśmy"
Tinder i Badoo są dla tych, którzy szukają przygód na jedną noc? Niewykluczone, ale Jola, Magda, Monika i Kinga udowadniają, że w gąszczu podrywaczy i oszustów może czekać prawdziwa miłość.
18.10.2020 | aktual.: 01.03.2022 14:12
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Badaczki Sindy R. Sumter, Laura Vandenbosch i Loes Ligtenberg postanowiły sprawdzić, z jakich powodów zakładamy Tindera. Pragnienie znalezienia miłości okazało się jedną z głównych motywacji, prócz chęci doznania dreszczyku emocji i korzystania z tego, co modne. Ile osób dzięki Tinderowi stworzyło udany związek, tego w statystykach nie wyczytamy, ale według Pauliny Mikołajczyk, psychologa z Centrum Medycznego Damiana w dobie internetu nikogo już nie dziwi, że używamy go również w celu znalezienia drugiej połówki.
– Brak czasu oraz łatwość dostępu są najczęściej wymieniane jako przyczyny korzystania z tej formy poszukiwań. Łatwiej też o bycie anonimowym, bo możemy w każdej chwili, bez podania konkretnej przyczyny, zakończyć znajomość. Czy da się na portalu randkowym znaleźć miłość swojego życia? Wiele par twierdzi, że tak. Czy taka miłość może być prawdziwa i mieć szansę przetrwać? Tu raczej nie chodzi o miejsce, gdzie spotyka się dwoje ludzi, a o ich stosunek do siebie – tłumaczy Mikołajczyk.
Tak stało się u bohaterek naszego artykułu, które odnalazły miłość w serwisach teoretycznie kojarzących pary na jedną noc.
Kinga Niedziela-Majerz
Jestem szczęśliwą mężatką od 2 lat. Poznaliśmy się na Badoo. Na Tinderze też mieliśmy konta, ale tam na siebie nie trafiliśmy. Dziś tworzymy rodzinę patchworkową. Mąż ma 2 synów, wychowujemy ich razem. Kiedy się poznaliśmy, Krzysiek był w trakcie rozwodu. W poprzednim małżeństwie żył przez 14 lat. Sąd przydzielił mu opiekę nad chłopcami.
Ja byłam w długim związku, który rozpadł się po tym, gdy na moje pytanie, czy były partner mnie kocha, odpowiedział: "Nie wiem". Spakowałam się i wyprowadziłam. A potem wpakowałam się w związek, gdzie facet mnie bił. Kiedy poznałam Krzyśka, byłam sama. Oboje mieliśmy konto na Badoo i umawialiśmy się na randki. Z różnym skutkiem. To Krzysiek do mnie zagadał. Właściwie miałam już wtedy dość, ale stwierdziłam: "Chodźmy na kawę, to zobaczymy. Nie ma co sobie głowy zawracać pisaniem".
Umówiliśmy się po mojej pracy na krakowskim Kazimierzu. Pamiętam, że gdy Krzysiek zadzwonił do mnie przed spotkaniem, oniemiałam, słysząc jego głos. Spotkanie było świetne. Nie mogliśmy przestać rozmawiać. Wypiliśmy kawę, zjedliśmy ciastko i poszliśmy na spacer nad Wisłę. I dalej gadaliśmy. O wszystkim. Opowiedział mi o sobie: o dzieciach, rozwodzie. Pozwoliłam się odwieźć do domu, w sumie nie wiem czemu, bo normalnie bym się nie zgodziła. Pamiętam, że było mi przykro, że to już koniec.
Dziś jesteśmy pewni, że to na siebie czekaliśmy przez ten cały czas. Kupiliśmy dom, mieszkamy z chłopcami i tworzymy całkiem zgrany i szczęśliwy patchwork.
Jola
Jestem w szczęśliwym związku od roku. Poznaliśmy się na Tinderze. Oboje jesteśmy po burzliwych rozstaniach. Ja mam syna, a Jarek ma dwie córki z poprzedniego małżeństwa. Mieszkamy razem, nasze dzieciaki tworzą fajną paczkę: mają 9, 10 i 12 lat.
Jarka poznałam chyba w najlepszym dla siebie czasie. Od rozstania z ojcem mojego syna minęło 5 lat. Jestem po dwóch próbach stworzenia związku. Każdy, nawet krótki, kończył się tekstem: "Nie chcę się angażować na stałe" albo: "Wolisz syna ode mnie". Nie traktuję tego jak porażki, ale jak doświadczenie. Po ponad roku zatęskniłam za bliskością. Dołączyłam do Tindera. Pomyślałam: "Czemu nie? Jeśli ma się ktoś pojawić, to teraz, a jeśli nie, to trudno".
To Jarek do mnie napisał; odpisałam dopiero za drugim razem. Rzucił jakiś tekst o moich oczach… Leżałam wtedy w łóżku z grypą. Nie miałam siły na nic poza klikaniem i lekką rozmową, więc odpowiedziałam. Od tamtego momentu pisaliśmy do siebie cały czas. O wszystkim. Po tygodniu spotkaliśmy się. Poszliśmy na spacer i tak już zostało. Za miesiąc mija rok. Nie wiem, kiedy to zleciało.
Nasze dzieciaki docierały się długo, ale polubiły się. Problemy i kłótnie też się zdarzają. Ale ratuje nas jedno: o wszystkim rozmawiamy, bo wiemy, jakie to ważne. W czerwcu przeprowadziliśmy się do większego mieszkania, w którym zarówno my, jak i dzieci mają swoje pokoje. To było dla nas bardzo ważne, żeby każdy miał przestrzeń dla siebie. Teraz tworzymy wspólny dom, wspólne zasady. Sporo jeszcze przed nami, bo problemy nadal są, ale już inne. Mój syn i jedna z córek wchodzą w etap nastoletni, więc dużo się dzieje.
Jeszcze rok temu nie zdawałabym sobie sprawy, w co się pakuję. Czy gdybym wiedziała w co, zrobiłabym to samo? Zdecydowanie tak!
Magda
Po długoletnim związku, który trwał 7 lat, rozstałam się z partnerem, z którym mam dziecko. Przez 2 lata miałam dosyć mężczyzn, nie interesowali mnie w ogóle, byłam sama z synem i było mi dobrze. Po 2 latach zaczęłam jednak tęsknić za męskim ramieniem, wchodziłam na różne portale, bo w realu ciężko kogoś poznać – praca, dom – a jak wyszłam z koleżankami się wyszaleć, to nie patrzyłam na mężczyzn z klubu jak na kogoś, z kim mogłabym być na stałe.
Tindera poleciła mi koleżanka. Mówiła, że korzysta z niego jej znajoma i poznała tam fajnego faceta. Pomyślałam: "A co mi szkodzi?". Zalogowałam się, rozmawiałam z różnymi osobami, nawet spotykałam się z jednym facetem, ale z mojej strony nie zaiskrzyło. Wtedy napisał do mnie mój obecny partner. To był ostatni mężczyzna, z którym chciałam rozmawiać, bo już miałam dosyć w kółko poznawania kogoś nowego.
Z Maćkiem zaczęłam pisać w czerwcu 2018 roku. Od początku nasza rozmowa była inna, nie typowa na zasadzie: "Cześć, czym się zajmujesz, co lubisz?". Była to rozmowa z dużym poczuciem humoru, jakbyśmy się znali od lat. Maciek jest w moim wieku – teraz mamy po 29 lat – a celowałam raczej w kogoś starszego, kto ma np. dziecko tak jak ja. Myślałam, że taki młody chłopak nie będzie chciał się pakować w poważny związek. Na nic nie liczyłam. Dzieliło nas kilkadziesiąt kilometrów. Na jego miejscu szkoda by mi było czasu na takie jeżdżenie, ale dla niego od samego początku nie były problemem ani przyjazdy, ani mój syn. Miałam już plany na wakacje, ale dla Maćka nie było problemu do nas dołączyć i już w lipcu byliśmy na wspólnym urlopie.
Jesteśmy ze sobą cały czas, syn go pokochał od razu, a my jesteśmy w trakcie "budowania" wspólnego domu. Mój syn ma już 10 lat i czeka, aż w końcu weźmiemy ślub.
Monika
Jestem po rozwodzie. Mam córkę z pierwszego małżeństwa, a z obecnym narzeczonym również synka. Mieliśmy się pobrać w kwietniu, niestety pandemia zmusiła nas do zmiany planów. Pobieramy się za rok. Narzeczony traktuje moją córkę jak własne dziecko, a ona mówi do niego "tato". Oboje mamy po 26 lat. Razem jesteśmy od 3.
Trafiliśmy na siebie przypadkiem na Tinderze. Pisaliśmy do siebie przez kilka tygodni, aż w końcu postanowiliśmy się spotkać. Od początku czuliśmy, że to nie będzie zwykła relacja. W życiu bym się nie spodziewała, że na Tinderze można znaleźć miłość. Szczerze mówiąc, myślałam, że tam sami zboczeńcy i w sumie na wielu takich miałam okazję trafić. Poprzednie znajomości z Tindera to była wielka klapa. Zazwyczaj mężczyźni poznani przez internet okazywali się panami chętnymi na jedną noc. Raz miałam okazję spotkać się z pewnym bardzo przyjemnym 30-latkiem. Wydawał się w porządku, spotykaliśmy się przez 2 miesiące, aż pewnego dnia w trakcie jazdy samochodem poprosił mnie o zmianę muzyki. Miał pecha, bo akurat wyświetlił się SMS od żonki…
Czy na Tinderze można znaleźć miłość? Tak! Moje pierwsze małżeństwo było porażką. Dopiero teraz wiem, czym jest miłość, szacunek i odpowiedzialność w związku. Pomimo kilku beznadziejnych randek, przekonałam się, że na Tinderze można znaleźć drugą połówkę na resztę życia.