Molestowane dzieci nazywa "bezpośrednimi sprawcami bzykania". Szokujący wpis na blogu Stanisława Michalkiewicza
Podczas gdy Kościół Katolicki coraz częściej staje po stronie molestowanych przez księży dzieci, wśród skrajnie prawicowych felietonistów wciąż zdarzają się przeciwnicy tej postawy. Stanisław Michalkiewicz to związany z telewizją "Trwam" publicysta. Od kilku lat zwraca uwagę mediów głównie agresywnymi i zajadłymi atakami na krzywdzone przez księży dzieci.
Katarzyna miała 13 lat, gdy została uwięziona przez księdza Romana B. Przez kilkanaście miesięcy była odcięta od świata i brutalnie gwałcona. Jej kat dostał karę czterech lat pozbawienia wolności i później cieszył się wolnością w domu księży emerytów. Dziewczynie udało się jednak wywalczyć od Towarzystwa Chrystusowego, którego członkiem był ksiądz, milionowe odszkodowanie i 800 zł dożywotniej renty. Stanisław Michalkiewicz tak skomentował sprawę na swoim kanale Youtube:
"Dostać milion złotych za molestowanie, że tam ktoś kiedyś wsadził rękę pod spódniczkę, no któż by nie chciał. Wiele pań za mniejsze pieniądze spódniczki podciąga" - mówi.
"Milion złotych to przez całe życia taka panienka jedna z drugą może nie zarobić, a tutaj za jednego sztosa" - kontynuuje. "Żadne k... nie są tak wynagradzane na całym świecie, a co dopiero nasz biedny kraj" - kwituje ku zadowoleniu zaproszonych przez siebie gości.
Michalkiewicz uważa, że podobne sprawy, to atak na Kościół, a “bycie molestowanym” to sposób na szybkie wzbogacenie się.
Dziecko wychodzi na gwałcie "najlepiej"
Przed kilkoma dniami, Stanisław Michalkiewicz, znów zamieścił na swoim blogu oburzający wpis. Publicysta grzmi: "Otóż niedziela 28 lutego została ogłoszona 'dniem modlitwy i pokuty za grzech wykorzystywania seksualnego' małoletnic". Nawiązując do wydarzenia, nie przepuścił okazji, do obrzucania ofiar molestowania błotem. Nazywa on wprost dzieci "nieletnimi bezpośrednimi sprawcami bzykania".
Michalkiewicz uważa, że molestowanie seksualne to lukratywny przemysł, a wykorzystuje się do niego wyimaginowane poczucie krzywdy ofiar-: "Fundamentem tego przemysłu jest intensywna propaganda „traumy”, jaką dożywotnio znoszą ponoć osoby „bzykane” we wczesnej młodości, albo nawet i później – jak to ma miejsce w przypadku dam uczestniczących w ruchu „mee too”. Nie bardzo chce mi się w to wierzyć, bo w końcu każdy jakoś zdobywał eksperiencję w dziedzinie „bzykania”; jedne doświadczenia bywały udane, a inne – skrajnie nieudane. To rzecz normalna, ale czy to jest powód, by demonstrować przed całym światem całkowity rozpad osobowości?".
Ofiary molestowania wciąż są wyśmiewane, stygmatyzowane, bite. Czy kiedyś się skończy ich cierpienie?
Czytaj też: O "rozwodzie kościelnym" powiedział jej ksiądz. Takich spraw jest w Polsce coraz więcej