"Kompletnie ją odcięło". Mówi, co widziała na studniówce
25.01.2024 06:00, aktual.: 25.01.2024 09:51
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Przy talerzykach stały kieliszki, chociaż oficjalnie na stołach nic do nich nie było - opowiada Aleksandra, która miała studniówkę w tym roku. - Przed salą stała karetka. Okazało się, że jedna z dziewczyn przesadziła z alkoholem i kompletnie ją odcięło - mówi z kolei Weronika, zeszłoroczna maturzystka.
Jak donosi "Super Express", dwoje przyszłych maturzystów ze Wzgórz Dylewskich koło Ostródy wywołało skandal podczas studniówki. Uczniowie pobili się, a jeden z nich doznał poważnych obrażeń twarzy. "Szczegóły balu ustalą policjanci, którzy jako pierwsi obejrzą film ze studniówki" - czytamy. Sprawcy pobicia grozi nawet sześć lat więzienia.
To skrajny przypadek – a jednak w odpowiedzi na pytania o historie ze studniówek, słychać głównie opowieści o mocno zakrapianych imprezach. Czasem brzmią dość groźnie. Potwierdza to Weronika, zeszłoroczna maturzystka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Bawimy się: głośna muzyka, dużo wódki i wina, ale nikt nie robi z tego problemu. Nagle patrzę, a przed salą stoi karetka. Okazało się, że jedna z dziewczyn przesadziła z alkoholem i kompletnie ją odcięło. Dopiero później dowiedziałam się, że koleżanka znalazła ją nieprzytomną w toalecie w jej własnych wymiocinach. Była z tego duża afera w szkole, bo podejrzewano, że na alkoholu się nie skończyło, tylko musiała coś wziąć. Ostatecznie testy nic nie wykazały, a cała sprawa rozeszła się po kościach - dziewczyna miała po prostu obniżoną ocenę z zachowania - opowiada.
Nauczycielka zaskoczyła wszystkich. "Włożyła suknię z dekoltem"
- U nas wódka lała się strumieniami, tyle że pod stołem - wspomina ze śmiechem Aleksandra, która bawiła się na studniówce w tym roku. - Wiadomo, że już mogliśmy legalnie pić alkohol, ale z drugiej strony, ponieważ to impreza szkolna, oficjalnie była tylko lampka szampana na głowę. Zrzucaliśmy się na to sami i wnosiliśmy butelki na salę. Rodzice zniknęli po polonezie, więc kiedy usiedliśmy do kolacji, mogliśmy je bez stresu wyciągnąć. Przy talerzykach były kieliszki, chociaż niby nic do nich nie było na stołach - dodaje.
Nauczyciele? Aleksandra tylko parska śmiechem. - Zapraszaliśmy wszystkich i rzeczywiście chyba każdy się pojawił. Mieli osobny stół, który, uwaga, był zasłonięty dwoma parawanami tak, żeby nie było widać, co się przy nim dzieje. Oczywiście, że też się dobrze bawili i nie stronili od toastów – opowiada rozbawiona. - Nie jestem zaskoczona. Tak naprawdę uważam, że studniówka to takie małe wesele – przynajmniej w moim przypadku tak było. Zastanawialiśmy się tylko, jak to będzie z tymi bardziej surowymi nauczycielami – czy zaczną patrolować salę, kontrolować nam torby albo coś podobnego, czy jednak sami się zabawią - wspomina.
Narzeka na rodziców. "Grupa snobów" była w mniejszości
- Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji – komentuje Agnieszka, matka tegorocznej maturzystki, kiedy słyszy pytanie o alkohol na studniówce. - Szampan, wino – jak najbardziej, w końcu mamy do czynienia z dorosłymi ludźmi. Ale to jednak impreza oficjalna, szkolna. U nas na szczęście nie było żadnych ekscesów, chociaż też rodzice wyszli niedługo po polonezie.
Większe problemy były za to podczas organizacji. - Wszyscy wiedzą, że tanio już było i że to od dawna nie jest grzeczna impreza w białych bluzkach i czarnych spódnicach. Ale propozycje niektórych rodziców z komitetu, żeby urządzać studniówkę w najdroższym pałacu, w którym ceny za talerzyk to 500 zł od osoby... Wiadomo, że trzeba do tego doliczyć DJ-a czy fotografa, ale niektórzy upierali się też przy wyszukanych atrakcjach takich jak fotobudka 360 czy nawet fire show. Kto będzie płacił ponad 1000 zł za udział w studniówce? Moja córka chodzi do zwykłej, państwowej szkoły - co z osobami, które nie mogą sobie pozwolić na taki wydatek? - irytuje się.
Podsumowuje jednak, że "grupa snobów" okazała się mniejszością, kiedy reszta postawiła stanowcze weto i przegłosowała tańszy lokal. Wstęp kosztował 390 zł za osobę. - To nadal ogromny koszt, jeśli doliczymy osobę towarzyszącą, fryzjera czy sukienkę - podsumowuje.
Hit studniówek? Wyszukane tańce
Studniówkę tradycyjnie rozpoczyna się od poloneza. Na TikToku czy Instagramie widać jednak, że w tym roku zamiast - lub oprócz - klasycznego poloneza królują bardziej oryginalne występy z wykorzystaniem specjalnych strojów czy rekwizytów.
W wielu szkołach maturzyści tańczą też walca wiedeńskiego lub angielskiego - i coraz częściej decydują się na wynajęcie profesjonalnego choreografa, który przygotowuje z uczniami skomplikowany układ. - U nas się na to nie zdecydowano, a szkoda - wzdycha Aleksandra. - Wiem, że to koszt i zaangażowanie, ale kiedy oglądam te filmiki, chyba najbardziej żałuję tego po studniówce. Mieliśmy tylko zwykłego poloneza, którego uczyła nas wuefistka - mówi.
Zamiast na studniówkę pojechali do klubu
Jak wspomina się studniówkę po latach? Często z dużym rozrzewnieniem - nawet jeśli okoliczności były trudne lub nieprzewidziane. - Nie wiem, czy to bardziej śmieszne, czy tragiczne. Na studniówkę poszłam cała zabudowana w gipsie – od ramion po żebra. Miałam złamany obojczyk – opowiada Karolina w rozmowie z Wirtualną Polską. Maturę zdawała w 2008 roku. - Nie zamierzałam rezygnować. Specjalnie dobrałam białą sukienkę, żeby pasowało. Niestety po alkoholu zaczęłam tańczyć - wspomina.
Kobieta świetnie się bawiła i nie czuła, żeby działo się coś złego. Gorzej było rano. - Nie pamiętam już, co tam naruszyłam, ale lekarz na mnie krzyczał i powiedział, że teraz przez to wszystko maturę będę pisać w gipsie. Miałam całe ręce zabudowane, wystawała tylko lewa dłoń. Na szczęście zdjęli mi gips tydzień przed maturą i mogłam pisać - podkreśla.
Czasem jednak lepszymi wspomnieniami są... wagary. Aneta, która miała studniówkę 10 lat temu, przyznaje, że jej klasa była bardzo niezgrana, złożona z mniejszych grupek.
- W dzień studniówki umówiłam się z koleżanką, że szykujemy się u niej w domu, skąd partnerzy mieli nas zabrać na imprezę. Przyjechali, my wypiłyśmy po piwie, chłopcy byli trzeźwi. Wsiedliśmy do auta, byliśmy już w połowie drogi i nagle odezwałam się, że właściwie to wcale nie chcę tam jechać. Burza mózgów, bo wiadomo, że wszystko opłacone. Padła decyzja - rezygnujemy. Zamiast tego pojechaliśmy na klubu na dyskotekę. Miałyśmy najlepszą imprezę, a studniówka okazała się niewypałem - opowiada. I dodaje: - Nasze mamy były wściekłe, że wydały tyle kasy na studniówkę, a my pojechałyśmy do klubu, ale obyło się bez większych konsekwencji.
Dominika Frydrych, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!