Nałogi za plecami partnera. "Przy nim nie piję. Mam kilka małpek ukrytych w szafkach"
Ukrywanie uzależnień czy niektórych słabości przed partnerem jest trudne, szczególnie gdy więcej czasu spędzamy razem. Pojawia się obawa przed zdemaskowaniem i brak bodźców związany z odcięciem od nałogu. – Kiedy jesteśmy z kimś non-stop, łatwiej zauważyć niepokojące zachowania – mówi psycholog Agata Pajączkowska.
11.04.2020 | aktual.: 11.04.2020 14:41
Daria ma 32 lata i jest dziennikarką. Zajmuje się głównie tematami społecznymi. – Czasem to są bardzo trudne tematy, ludzkie tragedie – opisuje. Dlatego nie kryje, że dla rozluźnienia i "oczyszczenia głowy" lubi napić się czegoś mocniejszego. Najchętniej wieczorem, kiedy jest sama, bo przy narzeczonym nie pije. Albo w weekendy podczas wyjść z przyjaciółkami.
Czułby się zawiedziony
– Artek ma bardzo restrykcyjne podejście do alkoholu. Jest DDA (dorosłe dziecko alkoholika – przyp. red.) i nie pije. Gdy się poznaliśmy, powiedział mi, że potrzebuje partnerki, która będzie podzielała jego poglądy. Odparłam, że za alkoholem ogólnie nie przepadam, bo taka była prawda i długo w tym wytrwałam. Ale z czasem okazało się, że dla Artka NIE znaczy NIE. Nie mogę sobie przy nim otworzyć wina czy zamówić piwa poza domem. Gdy jesteśmy razem, alkohol ma nie istnieć – tłumaczy.
Kobieta przyznaje, że w domu ma w szafkach ukrytych kilka małpek, a kiedy partner znika na cały wieczór i Daria wie, że będzie sama, kupuje sobie butelkę wina. – Nie piję na umór – wyjaśnia. – Alkohol nie jest dla mnie celem, tylko środkiem – dodaje. Czy boi się zdemaskowania przed partnerem? – Trochę tak – odpowiada Daria. – Wiem, że czułby się zawiedziony.
Dlatego nauczyła się "pić umiejętnie", by prawda nie wyszła na jaw. Podczas imprez pilnuje się, żeby nie wypić za dużo i nie pije przez ostatnie 30–60 minut. Poza tym zawsze ma przy sobie zapas gum do żucia. – Trudno mi powiedzieć, czy Artek się domyśla, że w czasie spotkań ze znajomymi czy babskich imprez sięgam po kieliszek. Nigdy mnie o to nie zapytał. Jak wychodzimy razem w większym gronie, to ja nie piję.
Zobacz także: Test szczoteczki sonicznej Panasonic
Choć Daria ukrywanie swojej słabości opanowała do perfekcji, to w dobie zagrożeń takich jak koronawirus, który życie wszystkich nas postawił na głowie, okazuje się to niełatwe. Oboje zastosowali się do zalecenia, by zostać w domu. Kobieta pracuje w systemie home office. Jej partner przestał brać nadgodziny i nie wyjeżdża w delegacje. Codziennie po 16 jest już w domu, weekendy ma wolne. Daria z jednej strony cieszy się, że więcej się teraz widują, z drugiej jednak strony przyznaje, że ma ochotę się napić, ale nie ma jak. – Człowiek ma tyle stresu, tyle że przy Artku to nie przejdzie, więc piję, kiedy on jest w pracy, a przy nim próbuję się hamować, chociaż nie jest mi łatwo – wyznaje.
Choroba kłamcy
Psycholog Agata Pajączkowska tłumaczy, że osoby uzależnione ukrywają istnienie swojego nałogu przed otoczeniem z bardzo prostego powodu. – Chorobę tę cechuje całkowite oddanie się danej substancji lub czynności, a poświęcenie jej zbyt dużej ilości czasu przekłada się na zaniedbywanie innych sfer życia. Uzależnienie to "choroba kłamcy". Człowiek sam siebie oszukuje, że jest zdrowy. I by przekonać siebie, że nic mu nie jest, będzie oszukiwał również innych, pewien, że jego działania są całkowicie "normalne" – wyjaśnia Pajączkowska.
– Z punktu widzenia psychologa i psychoterapeuty uzależnień mogę dodać, że osoby uzależnione podświadomie manipulują faktami po to, by jak najdłużej odrzucać to, że są chore, a choroba ich niszczy. Na pewnym etapie robią wszystko, by oszukać otoczenie – dodaje specjalistka.
To tzw. mechanizm iluzji i zaprzeczeń, gdy osoba uzależniona ukrywa swój nałóg nie tylko przed innymi, ale też przed sobą, próbując się tłumaczyć i starając się utwierdzić wszystkich w przekonaniu, że nie dzieje się nic niepokojącego.
Nałóg w kwarantannie
Julia, koleżanka Darii, ma 30 lat. Zajmuje się domem, wychowuje dwie córki. Jej mąż ma dobrze prosperującą firmę. Przez długi czas nie dopuszczała do siebie myśli, że jej miłość do zakupów może stanowić problem. Podobnie jak Daria, mówiła o "słabości". Jednak w czasie przeprowadzki uświadomiła sobie, że przeholowała z liczbą kupionych ciuchów. – Pakowałam te swoje ubrania, wór za worem, i było ich ponad trzydzieści. Wtedy zapaliła mi się lampka ostrzegawcza – przyznaje.
Zobacz także
Jeśli Julia od czegoś jest naprawdę uzależniona, to od second handów. Opracowała swoje systemy. Wie, gdzie i kiedy powinna się pojawić, żeby upolować prawdziwe perełki. – To jest trochę zgubne, bo tłumaczę sobie, że bluzki są po 5, 10, 15 zł, ale jak się je kupuje codziennie, to trochę już kosztują – mówi.
Julia – zupełnie jak koleżanka – do perfekcji opanowała sztukę ukrywania swojego zakupoholizmu przed mężem. – Potrafię mu wmówić, że to przecież stara sukienka, kiedy mam na sobie nową. Potrafię nawet to obrócić na swoją korzyść, że niby jestem obrażona. Ale prawda jest taka, że mam tak dużo ubrań, że mój mąż zwyczajnie nie jest w stanie stwierdzić, czy coś jest nowe, czy stare.
Z powodu zagrożenia koronawirusem mąż Julii część zadań w firmie deleguje z domu. Czy kobieta boi się teraz zdemaskowania? – Raczej nie, bo obecna sytuacja to dla mnie szansa na ograniczenie wydatków i zakupów. Choć nigdy nie wiadomo, bo przez siedzenie w domu zrobiłam się niespokojna. Brakuje mi bodźców, jakie daje kupowanie ubrań – odpowiada.
O tym, że odkrycie uzależnienia bliskiej osoby wcale nie jest proste, psycholog Agata Pajączkowska mówi tak: – Kiedy spędzamy z kimś czas non-stop, łatwiej zauważyć niepokojące zachowania albo trudniej ukrywać swoje uzależnienie, choć jest to możliwe, bo bardzo szybko przyzwyczajamy się nawet do złych zachowań naszych najbliższych. Wtedy ich "nienormalne zachowania" stają się dla nas normalne – zauważa.
– Bardzo często, gdy pytam krewnych, kiedy zorientowali się, że ich bliska osoba jest uzależniona, mówią o "przebłysku". To znaczy, że zorientowali się dopiero wtedy, gdy ktoś im coś powiedział, zobaczyli coś w filmie albo przeczytali w książce – sumuje Pajączkowska.