Nasza przeszłość i my
Ostatnio coraz więcej i częściej mówi się o tym, by żyć "tu i teraz". Sama jestem zwolenniczką takiego podejścia, gdyż dzięki niemu nabieramy mocy realnego działania, kontaktujemy się ze swoimi uczuciami i mamy możliwość osiągnąć wewnętrzny spokój. Tylko co zrobić z przeszłością?
30.07.2010 | aktual.: 30.07.2010 16:38
Nasza przeszłość i my Ostatnio coraz więcej i częściej mówi się o tym, by żyć "tu i teraz". Sama jestem zwolenniczką takiego podejścia, gdyż dzięki niemu nabieramy mocy realnego działania, kontaktujemy się ze swoimi uczuciami i mamy możliwość osiągnąć wewnętrzny spokój. Tylko co zrobić z przeszłością? Przeszłość to tak naprawdę dość zwodniczy konstrukt. Nie jest realna, w takim sensie, że nie możemy jej jako takiej dotknąć ani poczuć.
Przeszłość jawi się w naszych wspomnieniach, które pojawiają się jako obrazy, myśli, uczucia w chwili obecnej. A to, co pojawia się w naszym umyśle, traktowane jest przez nasz organizm jako coś realnego - nawet jeśli zdajemy sobie sprawę z tego, że to "tylko" fantazja. Wspomnienie jest w stanie wzbudzić prawdziwą, odczuwalną emocję, i w takim sensie jest czymś realnym.
Z drugiej strony, przeszłość to tylko zapis tego, co się kiedyś wydarzyło, na dodatek zapis bardzo subiektywny i taki, który nie odzwierciedla "obiektywnej" rzeczywistości. Nasz umysł dokonuje różnego rodzaju fałszerstw zgodnie z tym, jakie mamy wyobrażenia, przekonania, co myślimy i co jest dla nas ważne. To, co pamiętamy jako realne wydarzenie, w rzeczywistości zostało przez nasz mózg skonstruowane, a nie zapisane tak, jak to robią maszyny takie jak kamera czy dyktafon.
Przeszłość jest więc tylko i aż wyobrażeniem, będącym rzeczywistością dla naszej psychiki. Jest ona realna jeszcze w jednym sensie - doświadczenia z przeszłości kształtują nas i w dużej mierze determinują teraźniejsze reakcje. Dlatego możemy bardzo chcieć "zapomnieć" o przeszłości, ale jej wpływu nie da się tak po prostu odciąć. Jednak nie jest też tak, że przeszłość musi wpływać na teraźniejszość zawsze i do końca życia, w końcu jesteśmy w najlepszym momencie swojego życia, w momencie, który sprzyja zmianom, w momencie, w którym mamy moc - w “teraz”.
Co w takim razie można zrobić teraz z tym, co było w przeszłości?
Przede wszystkim warto przyjrzeć się temu, co wydarzyło się kiedyś, zrozumieć i zaakceptować to, co naprawdę się stało oraz przeżyć emocje, które zostały w jakimś momencie zamrożone. Na przykład, ktoś miał trudną sytuację w domu rodzinnym (przemoc psychiczna lub/i fizyczna, kłótnie rodziców, manipulacje, itd), co spowodowało, że w dorosłości boi się bliskości w relacjach.
Uznanie doświadczeń z dzieciństwa za fakt jest pierwszym krokiem ku uleczeniu ran i często otwarciem worka z emocjami, na które wtedy dziecko nie mogło sobie pozwolić. Obrona siebie przed bólem poprzez zamknięcie się i wycofanie była najlepszym możliwym wyjściem w tamtym momencie, bo pozwoliła na przetrwanie. Jednak emocje, które zostały powstrzymane, nie znikają.
Gdy zostaną świadomie przeżyte, stają się dopełnieniem dla przeszłych doświadczeń i mogą rozpłynąć się, o ile zostały zrozumiane i przyjęte. W ten sposób swego rodzaju połączenie energetyczne ze wspomnieniami traci na sile. Ważne jest, by nie zaprzeczać dziecięcym emocjom i reakcjom, nie umniejszać ich znaczenia, siły ani nie podważać ich sensu. Z drugiej strony, nie chodzi też o to, by "tarzać" się w negatywnych emocjach w nieskończoność.
Ostatecznym celem jest integracja, czyli wewnętrzne przyjęcie doświadczenia po to, by coś zostało zamknięte i iść dalej. Dzięki temu, gdy np. wycofujemy się z bliskości w relacjach, znamy już przyczynę swojego zachowania i możemy zobaczyć, że odgrywamy scenariusze z przeszłości, widząc na przykład w partnerze jedno z rodziców. Taka świadomość pozwala na decyzję o podjęciu nauki nowych zachowań. Bo jeśli kiedyś nauczyłaś się wycofywania, to teraz możesz nauczyć się zbliżania. Oczywiście efekt nie jest natychmiastowy, i tak jak dziecko ucząc się chodzić potyka się i upada, a wsparcie kogoś silniejszego jest nieodzowne, tak zmieniając swoje reakcje jesteśmy narażeni na wzloty i upadki.
Proces odkrywania, przeżywania i akceptowania przeszłości bywa trudny i bolesny, często przydaje się też życzliwe wsparcie na przykład terapeuty, jednak jest moim zdaniem nieodzownym krokiem ku uniezależnieniu się od swojej przeszłości. Wymazywanie jej byłoby zaprzeczaniem swojej własnej wewnętrznej rzeczywistości, ale ze snującego się na każdym kroku cienia, który kontroluje nasze życie, można zrobić fundament do budowania wspierającej teraźniejszości.