Natalia de Barbaro: "Uczyłyśmy się, że mamy być grzeczne, mamy być prymuskami i usługiwać innym"
– Mam ten przywilej, że kobiety opowiadają mi o swoim życiu. Słyszałam wiele poruszających historii. Przed oczami mam obrazek dziewczynki, która idzie do knajpy po pijanego ojca. Ta scena mnie strasznie rozwala – opowiada WP autorka bestsellera "Czuła Przewodniczka. Kobieca droga do siebie".
01.06.2021 10:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W każdej kobiecie żyją głosy "Potulnych", "Męczennic", "Królowych śniegu". Powodują, że wpędzamy się w poczucie winy, rywalizujemy, czekamy na podziękowania, które nigdy nie nadejdą. Jednak aby znaleźć drogę do siebie, trzeba wsłuchać się w zupełnie inne głosy: "Dzikiej dziewczynki", "Dorosłej", "Czułej Przewodniczki". – Opisałam te głosy, aby je zobaczyć jako jedne z wielu, jakie mamy w sobie i znaleźć pole do wolności i wyboru – mówi de Barbaro.
Anna Podlaska, WP Kobieta: Wchodzimy w role "Potulnych", "Męczennic", "Królowych śniegu" – dlaczego tkwienie w poczuciu winy, bycie cierpiętnicą, wykańcza i co oznaczają te poszczególne kobiece postawy opisane przez ciebie?
Natalia de Barbaro, psycholog, autorka bestsellerowej "Czułej Przewodniczki": Te trzy głosy, które większość kobiet rozpoznaje w sobie, opierają się na takim poczuciu, że jestem niewystarczająca i aby zyskać akceptację, muszę poddać się jakimś korektom. Głos "Potulnej" mówi: unieważniaj się, głos "Męczennicy": poświęcaj siebie, żeby być dla świata niezbędna, bo inaczej nie będziesz kochana, a głos: "Królowej śniegu" mówi: ścigaj się, bo jak nie, to odpadniesz z zawodów i przegrasz. Tkwimy w tych głosach do momentu, aż je wyodrębnimy – ja mocno w to wierzę. Opisałam te głosy, aby je zobaczyć jako jedne z wielu, jakie mamy w sobie i znaleźć pole do wolności i wyboru.
Czytaj też: Wymyśliła setki niskobudżetowych zabaw dla dzieci. Mówi, jakiej zabawki nigdy by nie kupiła
Czy to jest tak, że kobiety wysysają z mlekiem matki takie pierwiastki cierpiętnic?
To, że te głosy w nas powstały, to pewna historia. W powietrzu, którym oddychałyśmy, było dużo tego, co elegancko nazywa się socjalizacją. Uczyłyśmy się, że mamy być grzeczne, że mamy być prymuskami, że mamy usługiwać innym. Te nauki u jednych silniejsze, bardziej restrykcyjnie podane, u innych słabsze, wcieliłyśmy w życie. One w dorosłym życiu się nie przydają.
Prowadzisz warsztaty dla kobiet, poznałaś wiele historii. Czy któraś w szczególny sposób cię dotknęła?
Mam ten przywilej, że kobiety opowiadają mi o swoim życiu. Słyszałam wiele niezwykle poruszających historii. Kiedy zadałaś mi to pytanie, wyświetliła mi się przed oczami pewna scena, która mnie poruszyła, a która się powtarzała u wielu. To obrazek dziewczynki, która jest wysyłana przez matkę po pijanego ojca do knajpy, ponieważ wiadomo, że on wróci do domu tylko wtedy, jak mała córeczka po niego przyjdzie. Ten obraz mnie strasznie rozwala. Przez to, że on się powtarza, widzę w tym pewien wzór. Mam nadzieję, że w tym pokoleniu taki obraz nie będzie się już pojawiał.
Wiele kobiet, które poznałam, które doświadczyły strasznych rzeczy, zbudowało swoje dobre życie pomimo tego. To jest dla mnie poruszające. Mając pierwiastek miłości i dużo krzywdy udało im się zbudować bliską relację z dziećmi. I tutaj przypomina mi się historia kobiety, która stanęła przed innymi podczas warsztatów i wyznała, że jej babcia była zimna w stosunku do swojej matki, jej matka była zimna w stosunku do niej - córki. Ona urodziła właśnie córeczkę i też czuje chłód, ale nie chce tego powtarzać; przyjechała to zmienić.
Poszukuje dobrego życia?
Ma dobre intencje. Chce przerwać pokoleniowego berka, że odruchowo się powtarza pewne wzory, na które nie ma się zgody.
W "Czułej Przewodniczce" otwierasz się przed czytelniczkami, opowiadasz o intymnych, trudnych chwilach w swoim życiu, tak bez ogródek.
Mnie nie było ciężko się otworzyć. Po pierwsze dlatego, że w swoim życiu miałam rodziców, którzy mnie słuchali. Byłam nauczona tego, że mam swój głos, że otwartość popłaca. Jeżeli się było słuchanym, dostaje się informację, że można mówić.
Wierzę też we wzajemność między pisarzem a czytelnikiem. Jeżeli tego typu książka jest napisana zza szyby lub z ambony, trudniej odbiorcę poruszyć. Jak ja się otworzę, to moja czytelniczka też się otworzy. To ją zaprosi do tego, aby czytać książę z otwartym sercem.
Chyba najprzyjemniejszym głosem kobiecym jest głos tej "Dzikiej dziewczyny". Czy możesz przybliżyć, kim ona jest i jak sprawić, aby jej pierwiastków w życiu codziennym było więcej?
To jest dość indywidualne pytanie. "Dzika dziewczyna" – ja sobie to tak wyobrażam, że to jest kawałek mnie, który był nieocenzurowany. To dziewczyna dzika w swojej ciekawości, twórczości, radości – ona jest ciągle we mnie. Wierzę, że kontakt z tą dziecięcą, dziewczęcą strukturą, daje dużo radości – ja to tak odczuwam.
Jak pytasz o praktyki, jak obudzić w sobie "Dziką dziewczynę", to znów to indywidualna sprawa. To kwestia tego, jak się bawisz. Znam kobiety, które bawią się, gotując. Ja się bawię ciuchami, bukietami, tańcem. To, co jest ważne, to rozmawiać z tą swoją strukturą dziewczęcą. Jak ją zaniedbujemy, ta nasza mała dziewczynka robi się smutna.
Odnoszę wrażenie, że ty mocno dbasz o ten balans. O to, aby i twoje ciało, i psychika, nie były przeciążone.
Nauczyłam się, że dbałość o siebie to nie jest sztywny plan. Czasami życie przynosi nową rzeczywistość i potrzebne jest nowe sprawdzenie, jak mogę się regenerować. Mnie się wydaje, że ważna jest codzienna higiena psychiczna; żeby nie czekać z tą dbałością na szczególne okazje.
To ciężko przychodzi. Czasami, aby sprostać wszystkim zadaniom na dany dzień trzeba się nagimnastykować i nie ma czasu na posłuchanie tego, czego od nas chce ta "Dzika dziewczynka". Poza tym, ciężko jest nam postawić granice i powiedzieć "nie".
Zdecydowanej większości kobiet to przychodzi ciężko. Po drugie, nie mówiłabym o stawianiu granic, ale o komunikowaniu granic. To jest pewna kalka językowa, ale to jest o tyle zafałszowujące, że jak mówię: "stawiam granicę", to oznacza, że ich nie ma. A prawda psychologiczna jest taka, że te granice są, tylko są przekraczane. Jak zbliżyłabym się do kogoś nosem do nosa, to on wiedziałby, że przekroczyłam jego granicę.
Kwestia jest więc tego, jak rozpoznawać własne granice, np. wydolności, fajnego życia, a potem - jak to komunikować światu. Wiele kobiet ma poprzeczkę: "wytrzymam", "dam radę". Nie chciałabym, żeby mi o to w życiu chodziło, aby zrobić wszystko pomimo braku sił. Chciałabym robić to, co mnie niesie, co rozpoznaje jako swoje. Co niesie też jakiś rodzaj przyjemności.
Jak żyć spokojniej? Myślę, że tego ludziom bardzo brakuje. Przeczytałam w "Czułej Przewodniczce", że nie warto np. tworzyć tzw. "to do list", tak niegdyś popularnych wśród coachów i specjalistów od zarządzania czasem, bo to nie daje szczęścia.
Są różne rzeczy, które dają szczęście. Jungiści, czyli kontynuatorzy myśli szwajcarskiego psychiatry Gustawa Junga, mówią o energii kobiecej i męskiej.
Energia męska dokonuje się w realizacji celów zewnętrznych, a energia kobieca często skierowana jest w głąb. Jak jest warsztat: "Lepiej zrozumieć siebie" to będzie tam zdecydowanie więcej kobiet. Wszystkie "rozkminy" są bardziej pociągające dla kobiet, oczywiście mówię tu o pewnej średniej.
Jednak dalej w tym wszystkim mogę mieć nastawienie na sukces np. w biznesie. Nie chodzi jednak o to, co robię, ale co mną kieruje. Czasami zrobienie wszystkich zadań z "to do list" jest zrealizowane, a kobieta płacze i jest nieszczęśliwa. Bo to na czym jej tak naprawdę zależy, jest głębiej.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl