Blisko ludziNic się nie zmienia: mężczyźni walczą, a kobiety i dzieci uciekają

Nic się nie zmienia: mężczyźni walczą, a kobiety i dzieci uciekają

Konflikty zbrojnie szczególnie narażają kobiety i dziewczynki
Konflikty zbrojnie szczególnie narażają kobiety i dziewczynki
Źródło zdjęć: © East News | Piotr Zagiell

04.04.2022 17:50, aktual.: 04.04.2022 18:24

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Handlarz ludźmi nie zapoluje na kobietę, która ma dwa fakultety i zna cztery języki oraz pracuje jako dyrektorka. On zapoluje na absolwentkę szkoły zawodowej, która niewiele wie o świecie, chce się wyrwać z domu i uciec od matki, która ma wieczne pretensje – mówi wiceprezes fundacji La Strada Joanna Garnier w rozmowie z WP Kobieta.

Katarzyna Trębacka, WP Kobieta: Dlaczego w czasie działań wojennych tak bardzo wzrasta zagrożenie handlu ludźmi?

Joanna Garnier, wiceprezes fundacji La Strada: Konflikt zbrojny zawsze wiąże się z poważnym kryzysem. A w takich sytuacjach uaktywniają się osoby chcące zarobić na krzywdzie innych: handlarze ludźmi i różnej maści oszuści, którzy próbują coś ugrać na tym, że inni są bezradni, zdesperowani, często w bardzo trudnym położeniu. Wystarczy rzucić okiem na historię, by przekonać się, że to nie jest nic nowego. Od zawsze w czasie wojen chwytano najwięcej niewolników, uprowadzono kobiety, dzieci.

Ale przecież mamy XXI wiek…

No i co z tego? Ludzka natura jest taka sama. Przez te wszystkie lata niewiele się zmieniło: mężczyźni walczą, a kobiety i dzieci uciekają. Od wieków wygląda to podobnie. Ci, którzy uciekają przed wojną, są zmuszeni, by w ciągu chwili porzucić swoje życie. Świat im się wali, są w desperacji, często w poczuciu walki o życie. Przeważnie uciekają z jedną walizką, z dzieckiem pod pachą, z psem, z kotem, z tym, co udało im się chwycić w ostatniej chwili. Za wszelką cenę próbują przedrzeć się do innego kraju, gdzie będą w miarę bezpieczni.

Kryzys, desperacja bezradność stają się ich chlebem powszednim, a ich położenie skrajnie trudne. W takiej sytuacji mniej lub bardziej instynktownie szukają pomocy, więc są podatni na wszelakie propozycje, różnego rodzaju namowy, roztaczane przed nimi perspektywy wspaniałego życia. Chcą wierzyć, że ludzie, których spotykają, dobrze im życzą i chcą im pomóc. A ponieważ tak bardzo tej pomocy potrzebują, mogą łatwo paść ofiarami przestępców. To nie wojna jest przyczyną handlu ludźmi. On trwa cały czas. Jednak w sytuacji kryzysu, jakim jest konflikt zbrojny, częstotliwość tego procederu, jego intensywność rośnie kilkukrotnie. Wiadomo, że ofiarami handlu ludźmi częściej padają osoby migrujące.

Newralgicznym momentem jest chwila przekraczania granicy? To tutaj na osoby uciekające przed wojną czyha najwięcej niebezpieczeństw?

Myślę, że później. Na granicy jest wielu funkcjonariuszy policji, straży granicznej, wolontariuszy. Są punkty recepcyjne i to tam osoby uciekające przed wojną zgłaszają się przede wszystkim. Trudno kogoś w takiej sytuacji porwać. Poza tym na granicy jest bardzo dużo ludzi - to, wbrew pozorom, nie jest wcale dobre miejsce do działania dla przestępców czy oszustów. Do tej pory nie potwierdziły nam się informacje, że sutenerzy porywają kobiety z granicy.

Ale pojawiały się informacje, że podejrzani mężczyźni oferują młodym kobietom mieszkanie, pracę i wywożą je w nieznanym kierunku…

No właśnie. Nikogo nie trzeba porywać, bo ludzie sami dają się namówić na rzekomą cudowną zmianę życia, na świetne perspektywy, na wyjazd za granicę. W sytuacji kryzysu stają się łatwowierni, ponieważ potrzebują oparcia i spokoju. Do tego w stresie często nie umieją racjonalnie ocenić przedstawionej oferty, nie znają realiów. Tymczasem oszuści celują w roztaczaniu perspektyw, rysują idylliczne plany, czy to w Polsce, czy za granicą. Handlarz ludźmi dokładnie wie, na czym zależy uciekającym przed wojną i w jaki sposób ich zwabić.

Jakie osoby są narażone na tego typu przestępstwa najbardziej?

Handlarz ludźmi nie zapoluje na kobietę, która ma dwa fakultety i zna cztery języki oraz pracuje jako dyrektorka. Nie ma dla niej żadnej oferty, ponieważ ona dobrze zarabia, jest świetnie sytuowana, ma pracę albo z łatwością ją znajdzie i nie będzie odpowiadała na żadne podejrzane oferty. Handlarz ludźmi zapoluje na absolwentkę szkoły zawodowej, która niewiele wie o świecie, chce się wyrwać z domu i uciec od matki, która ma wieczne pretensje. Będzie ją zagadywał na Facebooku czy przez portale randkowe.

Czy to oznacza, że zmieniły się sposoby, w jaki handlarze pozyskują swojej ofiary?

Nie, sposoby są od zawsze takie same: handlarze werbują albo na pracę, albo na miłość, czyli albo oferują znakomitą pracę, albo udają zakochanych. Tylko kanały komunikacji się zmieniły, bo teraz znacznie częściej ofiary handlu ludźmi są werbowane przez Internet. Kiedyś handlarz polował na dziewczyny szukające ofert w urzędzie pracy, teraz głównie w sieci.

Na jaki rodzaj przestępstw są najbardziej narażeni uchodźcy z Ukrainy? Jak wnika z raportu Komisji Europejskiej w 2020 r., wykorzystywanie seksualne pozostaje najbardziej powszechną formą handlu ludźmi w UE od 2008 r. Kobiety i dziewczęta nadal stanowią większość ofiar handlu we wszystkich formach wyzysku.

Niewolnictwo seksualne niewątpliwie ma się dobrze, jednak w kontekście wojny w Ukrainie, spodziewam się w Polsce przede wszystkim wykorzystywania migrantek w pracy, ich wyzyskiwania. Jednak to nie stanie się dzisiaj lub jutro. O tych sytuacjach dowiemy się za jakiś czas, gdy uchodźczynie trochę się już usadowią w pracy. Gdy zaczną zarabiać, może się okazać, że nie wszyscy pracodawcy są uczciwi, nie wszyscy oferują umowę i chcą zapłacić przynajmniej najniższą krajową. Kolejne niebezpieczeństwo jest takie, że kobiety, które uciekły przez konfliktem zbrojnym, będą podejmować pracę w seks biznesie.

Ulotki przygotowane przez fundację La Strada
Ulotki przygotowane przez fundację La Strada© Materiały prasowe | La Strada

Dlaczego istnieje taka obawa?

Praca w seks biznesie wiąże się ze stosunkowo wysokimi zarobkami, do tego szybkimi, choć niełatwymi. Co ważne, taka praca nie wymaga ani wykształcenia, ani żadnych kwalifikacji, ani nawet znajomości języka. Na seks popyt jest zawsze. Kobiety, które zdecydują się na taką pracę, mogą chcieć ją traktować jako zajęcie tymczasowe, ponieważ w obcym państwie uznają ją za jedyny sposób na zapewnienie utrzymania sobie, dzieciom.

Jakie niebezpieczeństwa się z tym wiążą?

W ciągu ostatnich 10-15 lat seks biznes bardzo się zmienił. Mimo że nadal kobiety są zmuszane do pracy seksualnej, to jednak większość osób w tej branży pracuje z własnej woli. Dobrowolnie wybiera dla siebie taki sposób zarobkowania. Jednak decydowanie się na ten zawód nie jest równoznaczne z zadowoleniem z wykonywanej pracy. Wiele młodych kobiet decyduje się na pracę w seks biznesie, bo wydaje im się, że to jest tak, jak uprawiać seks ze swoim chłopakiem. A nic bardziej mylnego. To bardzo ciężka praca, w której trzeba zdecydowanie postawić granice. Wiele osób tego nie potrafi i w efekcie niepostrzeżenie znajduje się w sytuacji opresyjnej, która wymyka spod kontroli, co może skutkować doznaniem poważnych krzywd.

A co z tymi, które będą chciały podjąć pracę poza seks biznesem? Jakie tu czyhają niebezpieczeństwa?

Docierają do nas informacje, że na rynku pojawiają się oferty pracy nielegalnej. Uchwalona w marcu tego roku specustawa upraszcza formalności związane z zatrudnianiem pracowników z Ukrainy. Teoretycznie pracodawca nie musi przechodzić drogi przez mękę, żeby zalegalizować pracownika. To, co należy do jego obowiązków, to wysłanie do odpowiednich urzędów informacji o zatrudnieniu takiej osoby w ciągu dwóch tygodni. Na dodatek nie musi ona ubiegać się o pozwolenie na pracę. Tymczasem na rynku pojawiło się wiele ofert: wystarczy przyjechać, by mieć pracę od ręki, jednak na razie tylko na miesiąc, za to bez podatku, a pieniądze są wypłacane bezpośrednio. Bez umowy, bez żadnych dokumentów. Ponieważ migranci uciekający przed wojną potrzebują pieniędzy, decydują się na taką pracę. A jest to ogromne pole do nadużyć.

Jeśli pracuje się bez umowy, to szef może od pracownika żądać pracy nie przez osiem godzin pięć dni w tygodniu, ale przez 12 czy 16 godzin na dobę siedem dni w tygodniu. Jest całkowicie bezkarny i poza jakąkolwiek kontrolą, więc to on decyduje, czy pracownikowi cokolwiek zapłaci, czy nie. Proszę pamiętać, że ci ludzie są w obcym kraju, bardzo często nie znają języka, nie znają prawa, jednocześnie są niezwykle zdesperowani. Chcą zarobić cokolwiek, aby przeżyć. Przeważnie nie mają możliwości podjęcia pracy w swoim zawodzie, więc są skłonni zgodzić się niemal na wszelkie warunki.

Czy są branże lub regiony, gdzie pracownicy są bardziej narażeni na tego typu przestępstwa?

Praca przymusowa może zdarzyć się wszędzie. Ludzie, którzy w ciągu ostatnich paru lat zgłaszali się do nas, pracowali przede wszystkim w różnego rodzaju zakładach produkcyjnych, m.in. w fabryce części samochodowych, na fermach kurzych, w przetwórstwie owocowo-warzywnym, jako pomoce domowe, sprzątaczki, pracownice seksualne. Praktyka pokazuje, że nadużycia pojawiają się tam, gdy praca odbywa się w ukryciu, jest nielegalna, poza systemem. Nagminną praktyką jest zabieranie paszportu; pracodawca twierdzi, że ten dokument jest niezbędny do rejestracji pracownika. Zgodnie z obietnicą paszport ma wrócić do rąk właściciela, gdy tylko ta rejestracja nastąpi. Ale tak się nie dzieje. Gdy pracownik upomina się o zwrot, jest przez pracodawcę zwodzony. Często dowiaduje się, że jest winny pracodawcy pieniądze za rejestrację, za ubezpieczenie, za łapówkę dla policjanta. To są dane zupełnie nieweryfikowalne. A gdy pracownik grozi pracodawcy, że zadzwoni do konsulatu, to ten go zastrasza, mówiąc, że nikt mu nie uwierzy.

Dlaczego ludzie decydują się tkwić w takiej sytuacji? Dlatego, że są więzieni?

Bardzo różnie. W Holandii były sytuacje, że ludzie pracowali w hali produkcyjnej, gdzie na noc mieli rozkładane karimaty i śpiwory. Rano otwierali oczy, wstawali i już byli w pracy. Może być też tak, że pracownicy są zamykani i nie mogą opuścić miejsca zakwaterowania. Często jednak nie ogranicza się ich wolności. Nie opuszczają miejsca pracy, bo boją się, że się zgubią, że nie poradzą sobie na zewnątrz, nie mają dokąd iść. Często też boją się pracodawcy, jego zemsty, gróźb, kompromitacji. Proszę pamiętać, że wyzyskiwacze i handlarze ludźmi zrobią wszystko, żeby ich ofiary się ich bały, żeby wierzyły w to, co mówią. Osoby więzione, wyzyskiwane nieustająco słyszą komunikaty: "jesteś nikim", "beze mnie zginiesz".

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.

Źródło artykułu:WP Kobieta