Wojna doświadcza kobiety inaczej niż mężczyzn. Wyrządza im wielką krzywdę
20.03.2022 10:36, aktual.: 06.01.2023 13:45
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Historia pokazuje, że konflikty zbrojne szczególnie wpływają na kobiety. Są one narażone na przemoc, a nawet wykorzystywanie seksualne na ziemiach objętych wojną, a potem często zmuszane do ucieczki. Niestety, dotarcie do innego kraju nie jest gwarantem bezpieczeństwa. W tym kontekście znamienne są słowa generała Patricka Cammaerta, byłego dowódcy pokojowego ONZ: "W nowoczesnych wojnach bardziej niebezpieczne jest bycie kobietą niż żołnierzem".
Oto #TOP2022. Przypominamy najlepsze materiały minionego roku.
24 lutego świat stanął w obliczu eskalacji kolejnego konfliktu. Wojska rosyjskie zaatakowały Ukrainę, zmuszając jej mieszkańców do heroicznej walki, a wielu z nich skazując na ucieczkę. 18 marca polska Straż Graniczna poinformowała, że "o godz. 9:00 liczba uchodźców z Ukrainy przekroczyła 2 mln. To głównie kobiety z dziećmi".
O tym, że wojna w Ukrainie ma wyjątkowo kobiecą twarz, wspomniała również na Instagramie pierwsza dama Ołena Zełenska: "Przed wojną pisałam, że w Ukrainie jest o 2 miliony więcej kobiet niż mężczyzn. To tylko statystyka, ale teraz nabiera ona zupełnie nowego znaczenia".
Historia pokazuje, że wiele aspektów wojny dotyka w nieproporcjonalny sposób kobiety i dziewczęta - nieuzbrojone ofiary cywilne oraz uchodźczynie. Do tego dochodzi trudny kobiecy los po wojnie, w którym dominują traumy wojenne oraz nasilona przemoc domowa.
O tym, jak wojna doświadcza kobiety, w rozmowie w WP Kobieta opowiedziała Inga Hajdarowicz, socjolożka, członkini inicjatywy "Witajcie w Krakowie". Ekspertka uczula, by pamiętać, że na sytuację kobiet w trakcie wojny poza płcią wpływają też inne aspekty: wykształcenie, doświadczenie zawodowe czy status rodzinny. To od nich zależy, jak sobie poradzą.
Zagrożenie życia i praca opiekuńcza
Jak pokazują statystyki dotychczasowych konfliktów zbrojnych, w trakcie II wojny światowej ludność cywilna stanowiła 50 proc. zabitych, w latach 80. w trakcie konfliktów zbrojnych było to już 80 proc., a współcześnie cywile to aż 90 proc. wszystkich ofiar.
Nie mamy jeszcze pełnego obrazu strat po stronie ukraińskiej, ale wieści, które docierają do nas z Mariupola i innych ukraińskich miejscowości, nie napawają optymizmem - wojna uderza przede wszystkim w ludność cywilną, w tym kobiety i dzieci. Kiedy atakowane są sfeminizowane jednostki, jak szpitale czy szkoły, to wśród nich będzie najwięcej ofiar. Innym aspektem jest praca opiekuńcza, która wpływa na los kobiet.
- Żyjemy wciąż w społeczeństwie patriarchalnym. Na barkach kobiet spoczywa więc większość obowiązków związanych z opieką nad dziećmi i słabszymi. To samo ma miejsce podczas wojny. Kobiety pozbawione męskiego wsparcia stają się odpowiedzialne za przetrwanie: organizują jedzenie, szukają schronienia, a w sytuacji kryzysowej przeprowadzają ucieczkę w bezpieczne miejsce - tłumaczy Inga Hajdarowicz.
Gwałt - tania broń o dużej sile rażenia
200-400 tys. kobiet zgwałconych i zmuszanych do prostytucji przez armię japońską, 200 tys. gwałtów dokonanych na kobietach bengalskich w czasie wojny o niepodległość, 200 tys. kobiet niemieckich zgwałconych przez żołnierzy radzieckich. Ich ofiarą padło też wiele Polek. A to zaledwie wierzchołek góry lodowej.
Gwałt od zawsze stanowił nieodłączny element wojny. Nie jest jej produktem, ale bronią służącą destabilizacji społeczności i złamania jej oporu. Często bywa też nagrodą dla zwycięskich żołnierzy. Jednak dopiero w latach 90. został uznany za narzędzie konfliktu zbrojnego, kiedy wojna w Jugosławii zwróciła uwagę na skalę tego problemu.
Ujawnienie prawdy o masowych zbrodniach wobec kobiet sprawiło, że gwałt, obok przymusowej prostytucji czy przymusowych ciąż, został uznany za zbrodnię przeciwko ludzkości na równi z torturami, morderstwem, nieludzkim i okrutnym traktowaniem.
Wspomniany wcześniej generał Patrick Cammaert powiedział: - Gwałt jest niezwykle tanią bronią, ale ma ogromne i dalekosiężne skutki. Za jego pomocą żołnierze i bojownicy mogą rozbijać i niszczyć tkankę społeczną. Gwałt sieje strach, rozprzestrzenia choroby przenoszone drogą płciową. Wyklucza kobiety z udziału w życiu obywatelskim.
Podobnego zdania jest Inga Hajdarowicz: - Gwałt to narzędzie wojny. Nie jest to taki sam gwałt, jaki ma miejsce w czasie pokoju. Ma bowiem dodatkowy wymiar symboliczny. Ciało kobiety jest traktowane jako pole bitwy. Gdy agresor zajmuje kolejne ziemie, tak samo zajmuje ciało kobiety, symbolicznie w ten sposób przejmując społeczność. Tym samym gwałt jest nie tylko sposobem na upokorzenie kobiety, ale i całego narodu. Często gwałt kończy się ciążą, co jest dodatkową torturą dla kobiety.
- Poza kilkoma doniesieniami, nie mamy na razie takich głosów z Ukrainy, ale obawiam się, że to kwestia czasu. Jeżeli żołnierze rosyjscy będą mieli kontakt z ludnością cywilną, to może dojść do eskalacji gwałtów. To samo może dotyczyć aresztowanych czy pojmanych kobiet - dodaje ekspertka.
Nasilenie się przemocy domowej
- Badania pokazują, że wojna powoduje nasilenie się przemocy, zarówno dotyczącej działań wojennych, jak i domowej. Społeczeństwo staje się bardziej przemocowe, m.in. w wyniku militaryzacji. Przemoc staje się znormalizowanym sposobem rozwiązywania konfliktów, co z pola bitwy może się przenosić do domów - wyjaśnia Inga Hajdarowicz.
- Do tego dochodzi kwestia frustracji i deprywacji potrzeb, ludzie są zestresowani, nie mają co jeść, co może powodować wzrost przemocy – dodaje socjolożka.
W trakcie konfliktu zbrojnego ulegają wzmocnieniu asymetryczne relacje władzy między płciami, co wzmocnione przez traumę, brak poczucia stabilności i trudne warunki życia, prowadzić może do sięgania po przemoc jako narzędzia rozwiązywania konfliktów. Ofiarami takich strategii radzenia sobie z sytuacją stają się przede wszystkim kobiety, ale też dzieci.
Prostytucja jest wpisana w krajobraz wojenny
By dopełnić obraz wojennych zbrodni wobec kobiet, trzeba przypomnieć, że przemieszczającym się wojskom czy pokojowym siłom interwencyjnym zawsze towarzyszy wzrost prostytucji - fizycznie bądź ekonomicznie wymuszonej.
- Ten temat może dotyczyć nas, Polaków, bezpośrednio. Na razie słyszymy tylko niepotwierdzone głosy, że uchodźcom może zagrażać niebezpieczeństwo ze strony osób zajmujących się handlem ludźmi, ale powinniśmy zrobić wszystko, by zapewnić im bezpieczeństwo w naszym kraju - mówi Inga Hajdarowicz.
Ucieczka z kraju to nie koniec problemów
W skali globalnej, jak podaje Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych do spraw uchodźców (UNHCR), kobiety i dziewczęta stanowią około 50 proc. wszystkich uchodźców. W przypadku Ukrainy sytuacja wygląda jednak inaczej - mężczyźni w wieku 18-60 lat nie mogą bowiem opuszczać kraju. W związku z tym większość uchodźców to kobiety i dzieci.
Warto podkreślić, że doświadczenie przemocy i wojny nie kończy się dla kobiet wraz z opuszczeniem kraju, w którym toczy się konflikt zbrojny. Kobiety cierpią z powodu dyskryminacji i prześladowania zarówno podczas ucieczki, jak i w kraju docelowym, który z założenia ma być bezpiecznym schronieniem.
Dotyczy to zarówno fizycznej krzywdy, jak i ograniczonego dostępu do usług, pracy, służby zdrowia czy edukacji. Skomplikowane i często nieosiągalne procedury związane z legalizacją pobytu utrudniają uchodźczyniom dostęp do wielu usług.
Poza wspomnianym wcześniej zagrożeniem handlem ludźmi, mamy już kilka potwierdzonych przypadków gwałtów popełnionych na ukraińskich uchodźczyniach, w tym jeden w Polsce. 11 marca wrocławska policja zatrzymała 49-latka, który zaoferował schronienie 19-letniej Ukraince, po czym miał ją zgwałcić. Mężczyźnie grozi do 12 lat pozbawienia wolności.
Takim zachowaniom mogą sprzyjać masowe zakwaterowania dla uchodźców. - Coraz więcej polskich miast oferuje takie zakwaterowanie, ale mam nadzieję, że to rozwiązanie krótkoterminowe. Doświadczenia innych krajów wskazują bowiem, że bardzo często w takich właśnie miejscach dochodzi do przemocy i nadużyć - ostrzega ekspertka.
Czytaj także: Emocje wokół wojny w Ukrainie powoli stygną? "To naturalny proces oswajania się z sytuacją"
Uchodźczynie nie są tylko ofiarami
- Wiele osób postrzega uchodźczynie jako bierne ofiary, które tylko czekają na naszą pomoc. Mam nadzieję, że Ukrainki szybko pokażą nam, że tak nie jest. Niektóre z nich już to pokazały, znajdując pracę i zapewniając sobie niezależność. Według mnie decyzja o migracji i przyjechanie setek kilometrów do bezpiecznego kraju to jeden z największych przejawów determinacji, organizacji i siły. Nie pozbawiajmy tych kobiet sprawczości i decyzyjności - apeluje Hajdarowicz.
- Te osoby oczywiście będą się mierzyć z traumą. Ale to nie oznacza, że nie będą zdolne do pracy, do działania. Wiele osób będzie potrzebowało wsparcia psychicznego, ale moim zdaniem nikt nie wspiera lepiej uchodźczyń niż inne uchodźczynie, a wśród nich jest wiele psycholożek. Uchodźczynie syryjskie, z którymi współpracuję, przeżyły niebywałe traumy. Żyły kilka lat pod oblężeniami, zabito im synów, były więzione i torturowane, a w tym momencie są liderkami i wspierają inne kobiety – dodaje.
Koniec wojny nie oznacza końca przemocy
Dla kobiet koniec wojny nie zawsze jest równoznaczny z ustaniem przemocy. Wykorzystywanie seksualne odnotowywano także na terenach, na których zakończył się konflikt. Zdarza się, że odbywa się to z udziałem pracowników organizacji humanitarnych i tych dbających o pokój.
Społeczeństwo, które odbudowuje się po wojnie, zwykle nie jest dobrze przygotowane do przeciwdziałania przemocy domowej, a liczne badania potwierdzają jej nasilenie również po ustaniu działań wojennych. Do tego dochodzą liczne traumy, z którymi kobiety muszą się nauczyć sobie radzić.
- Kwestie praw kobiet po wojnach spycha się "na potem", bo wszystkim się wydaje, że są ważniejsze rzeczy. Ukrainki mają doświadczenie w działaniu i samoorganizacji, dlatego mam nadzieję, że sobie na to nie pozwolą - mówi Inga Hajdarowicz. - Może też pojawić się problem zderzenia dwóch światów - wojennego i uchodźczego. Zwłaszcza w patriarchalnych rodzinach. Kobieta, która przez dłuższy czas była zdana na siebie, znalazła pracę w innym kraju, nauczyła się nowego języka, wróci i nagle usłyszy, jak teraz ma być, i jak będą wyglądały relacje w rodzinie.
- Ważna jest też kwestia udziału kobiet w rozmowach pokojowych i projektowaniu powojennego świata. Wzywa do tego rezolucja nr 1325 przyjęta przez ONZ w 2000 r. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało w przypadku Ukrainy. Mam nadzieję, że kobiety zostaną zaproszone do takich rozmów - podsumowuje ekspertka.