Nie lubią, jak nazywa się je "kominiarkami". Na dachach coraz więcej kobiet

Nie lubią, jak nazywa się je "kominiarkami". Na dachach coraz więcej kobiet

Natalia Misiun podczas pracy
Natalia Misiun podczas pracy
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
09.12.2023 06:50, aktualizacja: 09.12.2023 10:20

Kominiara, kominiarka, kominiareczka, pani kominiarz – coraz częściej na dachy wchodzą kobiety. Jak same mówią, nie ma dla nich taryfy ulgowej. Bywa, że strach zagląda w oczy, gdy z komina wylatują ptaki, albo podczas burzy, kiedy włosy stają dęba. Po pracy, zamiast się zrelaksować, rozmawiają o kominach, bo to ich prawdziwa pasja.

Skończyła studia ekonomiczne i miała zostać rzeczoznawcą majątkowym. Jej życie potoczyło się jednak zupełnie inaczej. - Swoją przygodę z tym zawodem zaczęłam już w przedszkolu. Rodzice na bal karnawałowy przebrali mnie za kominiarza… Pod koniec nauki w liceum zaczęłam interesować się firmą taty. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że zostanę kominiarzem, wybrałam studia, jednak coraz bardziej wciągałam się w pracę w rodzinnej firmie - opowiada Mirosława Strzępek-Olszanowska, kobieta kominiarz z Sopotu.

- W tamtych czasach nikt nie słyszał o kobietach, które uprawiają ten zawód. Nie było łatwo przekonać mojego tatę, że chcę spróbować wszystkich aspektów pracy kominiarza. Po 13 latach pracy w firmie, zdobywania doświadczenia zawodowego u boku taty i brata stanęłam przed komisją egzaminacyjną. I tak nasza rodzinna firma zyskała trzeciego mistrza kominiarstwa - dodaje.

Mirosława Strzępek-Olszanowska pomimo studiów ekonomicznych postanowiła zostać kominiarzem
Mirosława Strzępek-Olszanowska pomimo studiów ekonomicznych postanowiła zostać kominiarzem© Archiwum prywatne

Natalia Misiun z Warszawy od zawsze wiedziała, że to jest praca dla niej. Być może miała to w genach, bo jej mama Ewa Misiun i babcia Wanda Misiun również pracowały w tej branży. - Dla mnie praca to jest hobby i uważam, że jak się nie kocha swojej pracy, to powinno się ją zmienić - opowiada Natalia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Dla kobiet nie ma żadnej taryfy ulgowej

Żeby zostać kominiarzem nie trzeba przechodzić testów sprawnościowych, jednak nie ulega wątpliwości, że aby wspinać się po dachach i pracować na wysokości, należy być gibkim i wysportowanym, liczy się też siła. Często trzeba otwierać ciężkie włazy czy podciągnąć się na elementach dachu. Sprawdzają to specjalne zawodowe egzaminy, na których, jak zaznacza Mirosława, dla kobiet nie ma żadnej taryfy ulgowej. Muszą pokazać, że są tak samo silne jak ich koledzy.

- Pracujemy z ciężkim sprzętem, musimy zawsze uważać. Na co dzień jestem zawzięta i uparta, nie pozwalam sobie czegoś nie zrobić. Jak sama jadę na budynek i nie ma możliwości pomocy, muszę liczyć sama na siebie – opowiada Natalia.

Po dołączeniu do Krajowej Izby Kominiarskiej Mirosława dowiedziała się, że kobiet, które wykonują ten zawód, jest całkiem sporo. Co je wyróżnia od mężczyzn? - Kobiety są bardziej ostrożne, nie są tak brawurowe jak mężczyźni - wiem, że zdarzały się niebezpieczne wypadki, w których kominiarze nawet tracili życie - opowiada.

Branża kominiarska to rodzinna tradycja u Natalii Misiun
Branża kominiarska to rodzinna tradycja u Natalii Misiun© Archiwum prywatne

Jak wyjaśnia nasza rozmówczyni, podczas pracy w terenie i na wysokości trzeba zachować wszelkie zasady bezpieczeństwa i tu płeć nie ma znaczenia. - Zawsze staram się być zachowawcza. Zdarza się, że klient zamawia usługę, a po przyjeździe okazuje się, że nie ma ław kominiarskich. Użytkownik domu twierdzi, że inny kominiarz chodził po dachu i nic mu się nie stało - ja zawsze mówię, że nie będę ryzykowała swojego życia ani zdrowia - komentuje sopocianka.

Pracuje przy kominach razem mamą

- Ja współpracuję z mamą, więc nawzajem sobie pomagamy. Miałyśmy sporo niebezpiecznych sytuacji. Raz podczas czyszczenia wystraszyły nas wylatujące z komina gołębie, jedna noga do tyłu zawsze leci, jest strach przed oczami. Zdarzyło mi się, że wpadłam nogą przez dach. Spróchniała deska nie wytrzymała pod moim ciężarem, pomimo że ważę 60 kg. Kolega mnie wyciągał - wspomina Natalia Misiun.

Mirosława Strzępek-Olszanowska jest kobietą kominiarz od 20 lat
Mirosława Strzępek-Olszanowska jest kobietą kominiarz od 20 lat© Archiwum prywatne

Do mrożącej krew w żyłach sytuacji doszło pewnego dnia podczas burzy. Na jednym z dachów trwała inwentaryzacja kominów.

- Pracowaliśmy na dachu, gdy niespodziewanie piorunochron przyjął na siebie piorun. Włosy nam stanęły dęba, od razu uciekliśmy i zakończyliśmy dzień - dodaje Natalia.

Przez 20 lat pracy Mirosława ułożyła sobie w głowie zasady, których trzyma się do dziś. - Pracuję tyle, ile jest konieczne, nie przepracowuję się, nie biorę zleceń ponad miarę swoich możliwości, ale też wykraczających poza posiadaną wiedzę. - Uważam, że należy cenić siebie, swoją wiedzę i doświadczenie, szanować siebie jako człowieka, ale również jako specjalistę - mówi.

Nie lubi, gdy mówi się do niej "kominiarka"

Lwią część pracy Mirosława wykonuje w biurze, zajmując się sporządzaniem opinii kominiarskich, dokumentacji. Obecnie kominiarz po wykonanym okresowym przeglądzie przewodów kominowych nie wystawia już protokołu w formie papierowej, jedyną obowiązującą formą tego dokumentu jest protokół sporządzony w formie cyfrowej.

Dla Natalii Misiun praca w branży kominiarskiej to prawdziwa pasja
Dla Natalii Misiun praca w branży kominiarskiej to prawdziwa pasja© Archiwum prywatne

Kobieta nie lubi, gdy mówi się do niej "kominiarka". - Myślę, że pasuje tu określenie pani kominiarz. Kominiarka to okrycie, ubranie, a nie nazwa zawodu - zaznacza. 

- Na mnie mówią kominiara, pani kominiarz albo zdrabniają - kominiareczka. Ja się zawsze śmieję, kominiarka to jest na głowę, a kominiareczka to jest takie słodkie - kwituje Natalia Misiun. Opowiada też o tym, jak zniszczyła sobie ubranie na dachu. - Porwałam sobie spodnie na d****, bo klient nie miał ławy kominiarskiej i zahaczyłam o śrubę. To był ostatni raz, gdy weszłam na dach bez stopni kominiarskich.

Ile można zarobić w kominiarstwie?

Jeżeli chodzi o zarobki, to tu sytuacja nie jest jednoznaczna. Wszystko zależy od formy zatrudnienia, liczby klientów, przepracowanych godzin. - Ja jestem pracownikiem w firmie taty, więc otrzymuję należytą pensję. Zarobki kominiarzy pracujących na własnej działalności są uzależnione od liczby zleceń. Jest to zawód, który daje dobre warunki – komentuje sopocianka.

- Około 4-5 tysięcy złotych można wyciągnąć, wszystko w zależności od tego, ile jest roboty. Każdy kominiarz daje indywidualną cenę, zależy od usługi - wyjaśnia kobieta kominiarz z Warszawy.

Za usługę profesjonalnej firmy z przeglądem kominiarskim i czyszczeniem komina możemy zapłacić kilkaset złotych. Większe inwentaryzacje czy praca z kamerą mogą kosztować nawet tysiąc złotych i więcej.

"Trzeba sfeminizować zawód kominiarza"

Jak na koleżanki po fachu reagują mężczyźni, z którymi ten zawód się najbardziej kojarzy? Jest różnie, niektórzy służą swoją pomocą i potrafią być szarmanccy. - Tu płeć zapewne ma swoje względy - mówi Mirosława Strzępek-Olszanowska.

- U nas w rodzinie rodziły się same baby, dlatego przejmowałyśmy ten fach. Kobiety są bardziej uparte, dokładne. Mężczyźni bali się konkurencji, że będzie firma, która solidniej wykonuje tę pracę. Mnie podziwiają, że jestem zawzięta i się nie poddaję. Na początku koledzy nieufnie podchodzili do nas, ale z roku na rok godzili się z myślą, że trzeba sfeminizować zawód kominiarza i podzielić się nim z kobietami - odpowiada Natalia.

Mirosława Strzępek-Olszanowska w pracy
Mirosława Strzępek-Olszanowska w pracy© Archiwum prywatne

Problemem w tym zawodzie są oszuści, tak zwani przebierańcy, którzy podają się za kominiarzy i np. pukają do drzwi i sprzedają kalendarze albo wystawiają fałszywe dokumenty. - Kobietom kominiarzom też nie ufają, myślą, że jesteśmy przebierańcami - kwituje Natalia. - Mój tata zawsze pod koniec roku zamawiał kalendarze, które w ramach wdzięczności za darmo dawał swoim klientom. Podpatrzyli to oszuści. My, prawdziwi kominiarze bardzo na tym cierpimy - informuje Mirosława.

W piecach palą nawet pampersami

Kobiety kominiarze zaglądają nie tylko do kominów, ale również do kominków czy pieców. - Ludzie palą śmieciami, oponami, puszkami po farbach, olejach - to jest na porządku dziennym. Niektórzy uważają, że łatwiej rozpalić w piecu jak się roztopi plastik. Palą też na przykład pampersami. Za każdym razem jest tłumaczenie, że to tylko raz - opowiada Natalia.

Dodaje, że ludzie nie mają pojęcia, że gazetą czy plastikowymi kartonami w kominku nie rozpalimy, to się spala bardzo szybko, wszystko ulatnia się do atmosfery, a potem to wdychamy. - Moja rada - jak się dobrze przygotuje drzewo - drzazgę, to można bardzo szybko rozpalić kominek. Nagrzany komin przez tę chemię może popękać, bo nie jest przystosowany do sztucznych materiałów. Może nawet dojść do samozapłonu - ostrzega.

"Nie ma to jak pogadać o kominach"

Kobiet w tym zawodzie przybywa z roku na rok, często kominiarze angażują i namawiają swoje żony, do tego, żeby spróbowały swoich sił w kominiarstwie, z czego cieszą się inne "kominiareczki". - Nie ma to jak pogadać z babą o kominach, wieczorem, zamiast poplotkować, rozmawiamy o kominach, bo to jest nasza pasja - śmieje się Natalia. Być może w kolejnych pokoleniach kobiet kominiarzy będzie coraz więcej.

- Moja córka bacznie się przygląda temu co robię, myślę, że kontynuacja zawodu pozostanie - podsumowuje Mirosława z Sopotu.

Według legend, kominiarze bez względu na płeć przynoszą szczęście. Wierzy w to również kobieta kominiarz z 20-letnim stażem: - Przede wszystkim dlatego, że zapewniają bezpieczeństwo budynku, a myślę, że bezpieczny dom to szczęśliwi jego mieszkańcy.

Patrycja Drewa, dziennikarka Wirtualnej Polski.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta