Zamieniła pracę w szkole na warsztat i budowę. Coraz więcej kobiet łamie zawodowe stereotypy
- Maszyny w warsztacie są niebezpieczne. Często mówię, że przy nich nie wolno nawet kichać, bo można otworzyć oczy i nie mieć już dłoni - mówi w rozmowie z WP Kobieta Angelika, która pracę w szkole zamieniła na stolarstwo i ciesielstwo. - Uważam to za jedną z najlepszych decyzji w moim życiu - dodaje.
17.02.2023 | aktual.: 26.09.2023 10:54
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Joanna Bercal: Obecnie zajmujesz się stolarstwem i ciesielstwem.
Angelika Kalinowska: Tak, pracuję w warsztacie, wykonując różne przedmioty na zamówienie z drewna. Uczę się też ciesielstwa w Technikum Drzewnym i Leśnym w Garbatce-Letnisku, gdzie wcześniej ukończyłam stolarstwo, a dokładnie 1,5 roczny kurs kwalifikacji zawodowej zakończony egzaminem państwowym. Już wcześniej, zanim zaczęłam drugi kierunek, czyli ciesielstwo, pracowałam na budowie i stawiałam m.in. domki szkieletowe.
Od zawsze miałaś takie zainteresowania?
Majsterkowałam w sumie od zawsze. Zresztą, wychowywałam się na wsi, bo dziadek był rolnikiem. Całe dzieciństwo spędziłam na ciągniku, więc praca fizyczna nigdy nie była mi obca. Stolarstwo wróciło po latach, gdy z różnych przyczyn postanowiłam coś w życiu zmienić. Może gdyby dziadek żył dłużej, byłabym rolniczką, ale życie napisało inny scenariusz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wcześniej miałaś jeszcze inną pasję. Co to było?
Najpierw pojawił się sport - piłka nożna. Początkowo grałam na podwórku z kolegami i w szkole. Przypadek sprawił, że na wakacje do sąsiadów przyjechali znajomi i wypłynął temat o szukaniu dziewczyn do drużyny piłki nożnej. W połowie 8 klasy pojechałam na test sprawdzający moje umiejętności, którym okazały się Mistrzostwami Polski U16 na hali. Turniej okazał się kompletną klapą i zamiast do Konina, trafiłam do Szczecina, oddalonego od mojej wioski prawie 700 km. Później grałam w lidze i naturalną kolejnością była dla mnie Akademia Wychowania Fizycznego, a że po jej ukończeniu jednak nie zostałam zawodowym sportowcem, zdecydowałam się na pracę w szkole.
Dlaczego zrezygnowałaś z tej pracy?
Na decyzję złożyło się wiele czynników. Najpierw skorzystałam z rocznego, płatnego urlopu, jaki przysługuje nauczycielom i wyjechałam do małego domku, który moja rodzina ma na Mazurach. Po powrocie nie było lepiej, system zaczął się zmieniać, Ministerstwo nie ułatwiało pracy, do tego niskie pensje i roszczeniowi rodzice, wszystko sprawiło, że po 10 latach pracy w szkole i 17 latach uprawiania sportu zdecydowałam, że czas na zmiany. W 2019 roku dostałam pracę w Polskim Stowarzyszeniu Dekarzy, gdzie zajmowałam się reklamą, a tam dowiedziałam się o technikum drzewnym i lawina ruszyła - poszłam na stolarstwo z renowacją i i uważam to za jedną z najlepszych decyzji w moim życiu.
Odważna decyzja, z pracy w szkole na budowę.
Staram się kierować taką zasadą w życiu, że jeśli przestaję mieć radość by wstać rano do pracy, to po prostu ją zmieniam. Lubię zapach drewna i jak mówiłam - od dziecka majsterkowałam, robiłam karmniki, pojemniki na przyprawy. W czasie rocznego urlopu praktycznie sama wyremontowałam domek na Mazurach i już wtedy miałam dość fachowców w stylu: "Będzie pani zadowolona". Zwykle nie byłam, więc zaczęłam robić pewne rzeczy sama.
Stąd profil @kobieca.reka na Instagramie?
Między innymi tak. Oprócz pokazywania pasji i przełamywania pewnych stereotypów, pokazuję po prostu, że wiele rzeczy można zrobić w domu samemu.
Wracając do przebranżowienia. Jak zareagowali bliscy na tę decyzję?
Nie mieli za wiele do powiedzenia, bo ja dość wcześnie wyjechałam z domu, więc szybko musiałam samodzielnie podejmować decyzję dot. swojego życia. Początkowo mama była trochę zła, że zostawiam pracę w budżetówce, bo w mojej miejscowości, kto pracuje w budżetówce to jakby "Pana Boga za nogę złapał".
Też to gdzieś słyszałam na swojej drodze zawodowej.
Więc mama przez pewien czas była nieco obrażona, ale teraz już jest dobrze. Z kolei moja babcia bardzo pozytywnie zareagowała i chętnie chwali się przed koleżankami tym, co robię. To bardzo miłe.
Na publikowanych przez ciebie zdjęciach w mediach społecznościowych w szkole czy na praktykach są inne kobiety. Jak reagowali na was wykładowcy?
Ogólnie ja miałam to szczęście, że nie przeżyłam wielu dyskryminujących momentów, choć nawet w szkole się zdarzyły. Ze mną na roku uczyło się 10 kobiet i dość odważnie walczyłyśmy o swoje. I był tam taki wykładowca, który komentował, że powinnyśmy iść do kuchni, a nie pchać się do takiego zawodu. Było to o tyle zabawne, że na takim kursie spotykają się dorośli ludzie i część już ma swoje firmy. Więc pani prezes słysząc, że powinna siedzieć w domu, może się jedynie uśmiechnąć pod nosem.
Zdarzyło się też, że nie zawsze chcieli dopuszczać kobiety do maszyn. Pracowałyśmy kiedyś nad projektem i wykładowca za każdym razem robił coś za nas. Oczywiście, stolarstwo to niebezpieczny zawód i przy maszynach trzeba zachować bardzo dużą ostrożność, ale my też chciałyśmy się czegoś nauczyć. Więc kiedy w pewnym momencie odszedł od frezarki, powiedziałam do dziewczyn, że to nasza chwila. Włączyłyśmy maszynę i zanim przerażony wykładowca zdążył do nas dobiec z drugiego końca hali, wszystko miałyśmy już ogarnięte. I to był chyba przełomowy moment, bo zobaczył, że my dajemy radę i nie musi się aż tak martwić.
Czyli kobiety sprawdzają się w takich zawodach?
Moim zdaniem tak. Muszą się mierzyć z pewnymi stereotypami, ale w wielu przypadkach widzę, że są np. dokładniejsze, szczególnie jeśli chodzi o wykończenie. Wielu moich kolegów po prostu nie ma cierpliwości do pewnych czynności, a my mamy.
Mam też szczęście, że prowadzącą jedne zajęcia w mojej szkole jest kobieta, która ma ogromną wiedzę, jeśli chodzi o renowację i dla wszystkich, niezależnie od płci, jest wielkim autorytetem. Przebywając w szkole razem z innymi koleżankami widzimy, jak wszyscy się z nią liczą, pytają o jej opinię i to jest dla nas przykład, że jeśli masz wiedzę i umiejętności, to prędzej czy później, nawet w takiej dziedzinie, jak stolarstwo i renowacja zaczną traktować cię poważnie.
Spotkały cię jakieś przykrości, komentarze?
Kilka razy w różnych miejscach padały głupie, seksistowskie docinki, jakieś propozycje wspólnego wyjścia do toalety itp., ale szybko to ucinałam. Na szczęście nie było tego wiele, a ja też jestem taką osobą, która po prostu takich rzeczy nie słucha.
Powiedziałaś jednak, że kobiety mierzą się ze stereotypami w tym zawodzie. Zetknęłaś się już w pracy z pewną dyskryminacją ze względu na płeć?
Niestety tak, gdy składałam podania do różnych stolarni, jedno miejsce zapamiętałam szczególnie. Spełniałam wszystkie wymagania, ale pracy nie dostałam. Pół roku później zadzwonili i powiedzieli, że jednak chcą mnie zatrudnić, bo otwierają drugi warsztat i szukają kogoś do pilnowania instruktorów, zamawiania materiałów i obsługi sklepu internetowego. Czyli za biurko a nie do stolarni, więc serdecznie podziękowałam.
W innej pracy z kolei spotkałam się z tym, że przyjęto chłopaka, który nawet piły dobrze włączyć nie potrafił, a pracę dostał. Dlatego teraz na praktykach ciesielskich w szkole, choć wiem, że nie muszę już niczego udowadniać, od razu pokazałam swoje wcześniejsze doświadczenie, żeby koledzy nawet nie wpadli na pomysł, aby traktować mnie, jako osobę, która ma im przynosić narzędzia.
Pierwszy raz na budowę trafiłaś przez praktyki w szkole?
Nie, pierwszą pracę na budowie dostałam w zasadzie przez przypadek. W Warszawie jestem wolontariuszką Wolskiego Centrum Kultury i tam w garażowej stolarni pilnuję, żeby ludzie, pracując na maszynach, nie poucinali sobie rąk. Zanim zaczęłam wolontariat, sama przeszłam szkolenie z tych maszyn i instruktor widział, że mi się to podoba i dobrze sobie radzę, więc kiedyś sama mu zaproponowałam, żeby wziął mnie do siebie do pracy.
Był zdziwiony?
W sumie to kilka razy odpowiadał, że "dobra, dobra", aż w końcu zadzwonił i i ruszyłam z drewnianymi tematami na poważnie. W szkole uczyłam się tradycyjnego stolarstwa, a w codziennej pracy zajmowałam się ciesielstwem i stawiałam domki szkieletowe, altanki, tarasy, pergole.
A jak reagowali inni pracownicy, widząc kobietę na budowie, która pracuje razem z nimi?
Początkowo pracowaliśmy głównie we dwójkę. Później przyszedł chłopak do pomocy i widać było, że skumulowało się w nim sporo emocji i zdziwienia, bo nie dość, że przyszedł na budowę, a tam "baba" to jeszcze ona mu wydawała polecenia. Na szczęście po czasie zobaczył, że potrafię pracować, a że pochodził z Gruzji, a ja tam byłam na wakacjach, to jakoś ten dystans się zmniejszył.
Raz pojechałam sama zrealizować zlecenie, nie było tam wiele pracy – pomalowanie desek, przycięcie ich, poukładanie. Na miejscu była też inna ekipa remontowa i widziałam, że byli nieco zaskoczeni, a ich kierownik mi się często przyglądał. Raz przyszedł do mnie i powiedział: "Długo będziecie tak stać tym samochodem czy odjedziecie w końcu?". Rozejrzałam się dookoła, nikogo nie było, więc zorientowałam się, że jednak mówił do mnie. Później się przyzwyczaił, choć widziałam, że często zerka za filarem, co robię.
Zobacz także
A klienci? Bywali zaskoczeni, kiedy wpadałaś z piłą na budowę?
Niektórzy bywali nieco zaskoczeni i zmieszani, ale ja miałam, mimo wszystko, sporo szczęścia do współpracowników i np. chłopak, z którym stawiałam domki szkieletowe szybko wyczuwał taką niepewność u klientów i rozładowywał atmosferę żartując, że Angela świetnie biega po rusztowaniu, sami państwo zobaczą.
Faktem jest, że stolarstwo i ciesielstwo to ciężkie i niebezpieczne zawody, nie tylko dla kobiety. Z czym się trzeba liczyć chcąc je wykonywać?
Cieśla z reguły pracuje na zewnątrz, więc tu już trzeba się nastawić na różne warunki np. pogodowe czy pracy na wysokościach. Stolarz zwykle pracuje w pomieszczeniu, ale trzeba pamiętać, że zarówno jedna, jak i druga praca jest bardzo trudna fizycznie. Pełnowymiarowa płyta wiórowa o grubości 18 mm waży 70 kg, a zanim powstanie z niej np. szafka trzeba ją podnieść i pociąć.
Także maszyny w warsztacie są bardzo niebezpieczne i trzeba się nie tylko skupić, ale dobrze wiedzieć co i jak ustawić, jak prowadzić materiał, układać ręce, żeby nie skończyło się tragicznie. Ja często mówię, że przy maszynach nie wolno nawet kichać, bo można otworzyć oczy i nie mieć już dłoni. Jak się ma długie włosy to trzeba je spinać, pamiętać, żeby z bluzy nie wystawały żadne sznurki i przede wszystkim – nigdy się nie spieszyć.
Więc nie żałujesz decyzji o zmianie pracy?
Ani trochę. Wchodzę do warsztatu, wiem, co mam robić, mam pracę, dwie ręce, nie choruję, nie mieszkam w kraju ogarniętym wojną i przede wszystkim robię to, co lubię. To zupełnie inne życie.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl