"Nie mają wstydu". Pracownice sklepów mówią o najgorszych klientach
Jeden chciał zwrócić stare bokserki, drugi w połowie zużyte podkłady higieniczne dla szczeniąt, a trzeci szczotkę do czyszczenia muszli klozetowej. Klienci potrafią zaskoczyć, choć dla pracownic handlu takie sytuacje to chleb powszedni.
23.05.2024 06:00
Pracownicy handlu z pewnością nie mają łatwego zadania. Klienci potrafią być naprawdę zaskakujący. Dziwne reklamacje, próby zwrotu zużytych produktów czy nadużywanie dostępnych w drogerii testerów to sytuacje, z którymi mierzą się na co dzień.
Reklamacje niczym dyscyplina sportowa
Niektórzy z klientów nieustannie reklamują produkty. Regularnie próbują oddać zakupione rzeczy, a tym samym zaoszczędzić parę groszy. Choć trudno w to uwierzyć, sytuacje, w których ktoś próbuje zwrócić używaną bieliznę, naprawdę się zdarzają.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Marzena pamięta pana, który chciał zwrócić używane bokserki. Wyjął je z plecaka, po czym prezentował obecne na nich przetarcia. W tym wszystkim najbardziej absurdalne było to, że zakupił je prawie rok wcześniej.
- Podszedł do lady, otworzył plecak i zaczął wyjmować z niego sprane bokserki. Powiedziałam mu, że ja takiej reklamacji nie przyjmę i spytałam, czy chce, abym zawołała kierownika. Moja wymowna mina, jak i reakcja ludzi, którzy stali za nim w kolejce, chyba go spłoszyła. Spakował bieliznę z powrotem do plecaka i wyszedł obrażony.
Z kolei Iza, która pracuje w sklepie zoologicznym, wspomina klienta, który chciał oddać maty dla zwierzaków. - Przyniósł w połowie zużyte podkłady higieniczne dla szczeniąt, które służą do nauki załatwiania swoich potrzeb w jednym miejscu. Stwierdził, że jego pupil nie chce ich używać, więc na pewno są wadliwe. Argumentował, że "Fafik skorzystał z nich jedynie kilka razy i cały czas sika obok". Twierdził, że to na pewno wina podkładów, bo z poprzednim psem nie było takiego problemu.
Chciał zwrócić szczotkę do toalety. "Czasami ludzie nie mają wstydu"
Monika pracuje w sklepie z wyposażeniem domu. Można kupić tam dekoracje, pościel, kosze na pranie, haczyki na ręczniki i wiele innych, przydatnych produktów, np. szczotki do czyszczenia muszli klozetowej. Właśnie taki produkt postanowił zwrócić jeden z klientów. - Stwierdził, że szczotka do toalety nie zbiera wystarczająco dobrze, po czym wyjął ją ze starej reklamówki - opowiada. - Czasami ludzie nie mają wstydu, tym bardziej, że szczotka ta kosztowała 15 zł. Za taką cenę nie robiłabym z siebie pośmiewiska.
Dziwne zwroty zdarzają się w każdej branży. Jedna z pracownic sex shopu do dziś wspomina klientkę, która po tygodniu chciała zwrócić wibrator, bo oznajmiła, że jej były do niej wrócił i nie potrzebuje erotycznej zabawki. Problem w tym, że produkt był używany.
Pracownice drogerii mają za to na co dzień do czynienia z klientami, którzy kupują drogie kremy lub balsamy, a po paru dniach chcą je zwrócić lub zareklamować, ale bez ich zawartości.
- Niektóre z pań myślą, że nie wyjmiemy produktu z kartonika i nie sprawdzimy, że flakon jest już pusty - mówi Kamila, pracownica drogerii.
- Czasem wykazują się większą kreatywnością i wypełniają je wodą, a nawet... piaskiem. Pamiętam panią, która do butelki po olejku do ciała wlała zwykły olej spożywczy.
Na wesele i do zwrotu
Oprócz reklamacji pracownicy muszą przyjmować również zwroty. W sklepach z odzieżą zdarzają się one niezwykle często. - Czasem na dziesięć osób czekających w kolejce do kasy, aż sześć chce zwrócić jakiś produkt. Oczywiście zgodnie z polityką naszego sklepu mamy obowiązek przyjąć towar w ciągu 30 dni, jeśli nie nosi śladów użytkowania. Mam jednak wrażenie, że klienci mocno tego nadużywają - stwierdza Anna, która od ponad trzech lat pracuje w dużej sieciówce odzieżowej.
Zwraca uwagę, że coraz większą zmorą pracowników są stylistki, które kupują worki ubrań, np. na sesję zdjęciową, a kilka dni później wszystko zwracają. - Czasem są to zwroty na kwotę kilku tysięcy złotych! Już nawet kojarzę te osoby i wiem, że parę dni później zwrócą cały towar. Mam związane ręce.
Pracownica przyznaje, że takie osoby mają swoje sposoby na to, aby towar wyglądał jak nowy, nawet po całodniowej sesji. - Podklejają podeszwy butów taśmą klejącą, chowają metki albo usuwają je potem w Photoshopie. Od jednej ze znajomych słyszałam nawet, że gdy strój się poplami, są w stanie go wyprać tak, by metka pozostała nietknięta. Dla nas oznacza to dodatkowe godziny pracy, a dla innych klientów wydłużony czas stania w kolejce.
Najczęściej zwracane są sukienki.
- Panie chcą kupić kreację na wesele, a po imprezie odnoszą ją z powrotem do sklepu. Widziałam już chyba wszystko: ubrania z plamami od podkładu, podoszywane metki, a nawet załatane dziury. Niektórzy zrobią naprawdę wiele, by dostać z powrotem te dwieście czy trzysta złotych - mówi Anna w rozmowie z WP Kobieta.
Zobacz też: Był księdzem. Mówi, dlaczego zrzucił sutannę
Zawodowe "próbkowiczki"
A co jest zmorą pracowników perfumerii? Jak twierdzą pracownice, to tak zwane "próbkowiczki".
- Tak nazywałyśmy kobiety, które przychodzą co tydzień po darmową próbkę nowego kremu lub podkładu. Wiecznie narzekają na odcień lub jakość, co jest pretekstem do poproszenia o kolejną. Gdy mówimy, że słoiczki się już skończyły, potrafią wpaść w szał. Niektóre przychodzą z własnymi pojemnikami, np. na mocz - mówi Weronika, która pracowała pięć lat w perfumerii.
Nie brakuje też osób, które wizytę w drogerii traktują jak poranną toaletę. - Pamiętam pana, który przychodził dosłownie codziennie przed pracą i pryskał się obficie trzema, a czasem nawet pięcioma różnymi perfumami. Kropił się nimi po karku, plecach, torsie, a nawet brzuchu. Czasem psikał nawet dłonie, po czym wcierał zapach w swoją łysinę. Musiałyśmy zmieniać testery co kilka tygodni - przyznaje Eliza, która od pięciu lat pracuje jako konsultantka.
Często prosił też o próbki perfum. - Udawałyśmy, że nie mamy ich na stanie - wyznaje pracownica i dodaje: - Chyba zastępowało mu to codzienne kąpiele, choć taka mieszanka zapachowa raczej odstraszała.
Co przepisy mówią o zwrotach i reklamacjach?
Jaka jest skala zjawiska? Ciężko pokazać to na liczbach, bo nikt nie prowadzi takich statystyk. Natomiast ekspedientki zgodnie przyznają, że takie zachowania klientów są nagminne. Specjalistka ds. psychologii marketingu i sprzedaży Dagmara Kokoszka-Lassota w rozmowie z Wirtualną Polską zauważa, że Polacy mają teraz większą świadomość podczas zakupów.
- Dzięki dostępności informacji w mediach społecznościowych stali się bardziej odpowiedzialnymi konsumentami. W swoim smartfonie w ciągu kilku chwil mogą sprawdzić składy produktów, komentarze ekspertów czy ceny u konkurencji. Znamy swoje prawa, ponieważ słuchamy specjalistów, którzy uczą nas, jak być świadomymi klientami, więc chętniej walczymy o swoje - mówi ekspertka.
Jak czytamy na stronie biznes.gov.pl, każdy kupujący ma prawo do reklamacji wadliwego towaru lub usługi na zasadzie rękojmi lub gwarancji. Może o nią wnioskować w przypadku, gdy zauważy wadę fizyczną (towar nie nadaje się do celu, do którego jest przeznaczony) lub wadę prawną (na przykład pochodzi z kradzieży). Sprzedawca odpowiada za brak zgodności towaru z umową przez dwa lata od jego wydania.
A jak wygląda kwestia zwrotów? Sprzedawca nie ma obowiązku przyjmowania zwrotu towaru, jeżeli został zakupiony w sklepie stacjonarnym, tylko dlatego, że klient się rozmyślił. Niektórzy wychodzą jednak klientom naprzeciw i umożliwiają zwroty w określonym terminie i pod określonymi warunkami, na przykład tylko z paragonem zakupu i oryginalnymi metkami, w stanie nienaruszonym – jednak wynika to z ich polityki sprzedaży, a nie z obowiązków prawnych.
Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl