Nieudane dzieciństwo przyczyną problemów w związku
W naszym życiu zdarzają się takie wydarzenia, które zmieniają jego bieg. Pamiętamy je jako momenty zwrotne, mają bowiem duży wpływ na nasze funkcjonowanie. Często nie są jednak przyjemne w chwili, kiedy je przeżywamy i można je docenić dopiero z perspektywy czasu.
09.04.2013 | aktual.: 18.04.2013 09:52
W naszym życiu zdarzają się takie wydarzenia, które zmieniają jego bieg. Pamiętamy je jako momenty zwrotne, mają bowiem duży wpływ na nasze funkcjonowanie. Często nie są jednak przyjemne w chwili, kiedy je przeżywamy i można je docenić dopiero z perspektywy czasu.
Beata wychowała się w domu, w którym nie było mężczyzn. Mama, babcia, dwie siostry i ona - czyli rodzina składająca się z samych kobiet. Ojciec Beaty zniknął zanim jeszcze się urodziła, nigdy go nie poznała, nie poczuła jego obecności. Dwie starsze siostry pamiętają go mgliście, gdyż na ogół nie było go w domu. One dość spokojnie przyjmowały to, że tego taty praktycznie w ich życiu nie było.
Beata przeżywała to bardzo, nie mogła pogodzić się z tym, że musiało ją spotkać dzieciństwo bez ojca. Nie rozumiała dlaczego tata odszedł i nie interesował się ich losem. W domu rodzinnym nie brakowało jej niczego, mama radziła sobie dobrze i dzieci były zadbane. Miały wszystko, oprócz jednego – miłości ojca. Mama nie rozmawiała z córkami o tym, i nawet nie wiedziała, że Beata z powodu braku ojca czuła się gorsza od innych dzieci.
Żyła jakby na uboczu tego, co było udziałem jej rówieśników. Była zamknięta w sobie, bała się kontaktów z ludźmi. Myślała o sobie, że nie zasługuje na uwagę, na przyjaźń, więc stroniła od znajomych. Uciekała w świat marzeń, czytała książki, płakała nad losami bohaterów, ale unikała kontaktów z ludźmi. Tęskniła bardzo za byciem kochaną i ważną, ale nie umiała szukać zaspokojenia tych potrzeb w relacjach, ani o tym rozmawiać.
Wyszła za mąż za pierwszego mężczyznę, który okazał jej zainteresowanie, dał trochę ciepła i czułości. Przerwała dla Grzegorza studia, starając się przede wszystkim być dobrą żoną i matką. Wkrótce po ślubie urodziła się Helenka, w planach z mężem mieli jeszcze dwójkę dzieci. Wierzyła, że zbuduje w ten sposób rodzinę, o której zawsze marzyła, a której nie miała. Bardzo szybko przyszło rozczarowanie. Grzegorz coraz częściej wyjeżdżał służbowo, a domu był zwykle rozdrażniony, krzyczał na nią i na Helenkę, gdy mała płakała, od Beaty żądał i wymagał.
Miała męża, ale nie miała tego, czego najbardziej pragnęła – miłości, ciepła, czułości, wsparcia. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego dwoje kochających się ludzi tak szybko przestało kochać, a zaczęło się ranić. Nie poznawała sama siebie, gdy poniżała Grzegorza w kłótniach, gdy kazała mu się wynosić, gdy przez okno wołała, że go nienawidzi… Potem płakała, i chciała go przeprosić nie raz, ale w swojej dumie nie robiła tego, a on przestał z nią całkiem rozmawiać. Nagle życie straciło dla niej sens, pojawił się dotkliwy ból, bezradność, zagubienie, rozpacz.
Gdy Grzegorz któregoś wieczoru przyniósł jej do przeczytania przygotowany przez adwokata pozew o rozwód, nagle uświadomiła sobie, jak bardzo oboje cierpią i jak podobnie czują bezsilność wobec przerastających ich trudności. Przytuliła się do niego po raz pierwszy od wielu miesięcy i powiedziała: „Grzesiu, wychowałam się bez mężczyzny, nie miałam ojca. Nie chcę aby nasza Helenka cierpiała przez to, że my się pogubiliśmy. Może spróbujmy na nowo się odnaleźć. A dopiero gdy się nie uda – pomyślimy o rozwodzie.”
Była zaskoczona swoim spokojem i ciepłem, z jakim to mówiła. Podobnie zdziwiony był Grzegorz, który od dawna tęsknił za taką bliskością. Popłynęły mu łzy po policzkach, gdy szeptał: „Bałem się, że Ty pierwsza złożysz pozew. Byłem pewien, że dla Ciebie nic już nie znaczę…”.
Był to punkt zwrotny w związku Beaty i Grzegorza. Pojawiły się w ich sercach zrozumienie i przebaczenie, wrócił spokój, a nade wszystko ufność, że o miłość w ich relacji oboje mogą zadbać. Zaczęli odkrywać siebie na nowo, rozmawiając o tym, jak czuli się w najtrudniejszych chwilach, gdy w porwaniach emocjonalnych krzywdzili się nawzajem.
Beata po praz pierwszy zaczęła mówić o tym, że wychowała się bez ojca i bez żadnego mężczyzny w domu rodzinnym, więc potrzebuje czasu, aby się nauczyć, jak świat i życie wyglądają z męskiej perspektywy. Grzegorz, zachęcony jej szczerością, też opowiedział jej o swoim dzieciństwie. Jego rodzina wprawdzie była pełna, ale rodzice nie żyli ze sobą dobrze, każde chodziło swoimi ścieżkami. Rzadko też robili coś wspólnie, mieli mało cierpliwości i czasu dla dzieci. Oboje z siostrą często za nimi tęsknili, a gdy byli starsi, to każde z nich uciekało z domu do znajomych.
Grzegorz opowiadając swoją historię uświadomił sobie, że właściwie to on też nie miał w swojej rodzinie przykładu prawdziwej miłości. Oboje z Beatą odkryli to jako szansę na to, że wspólnie mogą sobie stworzyć własne wzorce miłości, gdy wiedzą o tym, jak dużo mają w sobie tęsknot, pragnień. Łatwiej też było im zrozumieć to, że tak boleśnie siebie ranili, nie będąc świadomi, że to właśnie ich braki i deficyty tak się odzywały.
Dojrzały związek zaczyna się od zrozumienia, że każde z partnerów decyduje o swoim życiu – słowach, zachowaniach, biorąc odpowiedzialność za własne emocje i działania. A gdy o tym rozmawiają, mogą wspólnie decydować o zasadach, na jakich budują ten związek miłości, określać reguły współpracy i podejmować obustronnie akceptowane decyzje.
Alicja Krata – mediator; trener/coach, superwizor; Prezes Zarządu Fundacji MEDIARE: Dialog-Mediacja-Prawo; założycielka Szkoły Miłości – w ramach projektu realizuje spotkania, seminaria, debaty, warsztaty, których celem jest doskonalenie miłości w relacjach międzyludzkich, budowanie dialogu i pokoju w rodzinach i grupach społecznych.
(akr/bb), kobieta.wp.pl