Koronawirus. Organizują uroczystości pogrzebowe. Nie chcą liczyć i legitymować ludzi, którzy przyszli pożegnać zmarłych

W czasie pandemii zmienia się sposób żegnania zmarłych. Według wytycznych w pogrzebach może uczestniczyć 5 osób. Ale jak mówią nam właściciele domów pogrzebowych, nie zamierzają liczyć i legitymować osób, które chcą towarzyszyć komuś w jego ostatniej drodze. Z kolei księża, w obawie przed konsekwencjami, wymieniają się wartą przy bramach kościoła.

Aneta Dobroch prowadzi świeckie pogrzeby
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne

Dominika przebywa za granicą i nie zdoła wrócić do Polski na pogrzeb wujka. Jest jednak w stałym kontakcie z siostrzenicą, która relacjonuje jej przygotowania do ceremonii. – Wiem od niej, że ksiądz nawet nie odprawi mszy, tylko poświęci trumnę – opowiada. Epidemia koronawirusa nie sprawiła jednak, że członkowie rodziny zrezygnowali z pożegnania zmarłego. Postanowili podzielić się na kilka mniejszych grup. Jedna stanie pod płotem, w miejscu, z którego będzie miała widok na zebranych nad trumną ludzi. Druga zgromadzi się na parkingu, a trzecia przy wejściu do cmentarza. Gdy jedna pięcioosobowa grupa odejdzie od grobu, w kolejce ustawi się kolejna.

Nie zamierza wypraszać nikogo z cmentarza

Aneta Dobroch jest Mistrzem Świeckiej Ceremonii Pogrzebowej. Mimo panującej epidemii nie zamierza zrezygnować ze swojej pracy.

Zobacz także: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film.

– Z obawą dzwonią do mnie zakłady czy bliscy, chcąc upewnić się, że nie zrezygnowałam z przeprowadzania świeckich ceremonii. Zgłaszają się osoby, którym bardzo zależy, aby zmarli byli godnie pochowani bez względu na liczbę uczestników – wyjaśnia. – Rodzina, do której dziś jadę, powiedziała mi, że gdybym odmówiła ceremonii, nie pochowaliby babci. Zostawiliby urnę do przechowania w zakładzie pogrzebowym i wstrzymali się z pochówkiem do czasu zakończenia epidemii – dodaje Aneta Dobroch.

Opcja przetrzymania urny jest dobrą alternatywą dla osób, które w obliczu kwarantanny nie chcą zdecydować się na kameralny pogrzeb.
– Przypuszczam, że tym, którym zależy na godnym, uroczystym pogrzebie i ładnym pochówku, będą się decydować na to rozwiązanie, gdy epidemia minie – zauważa Mistrz Ceremonii. – W przypadku pogrzebów katolickich, w tej chwili wygląda to tak, że ksiądz przyjeżdża na cmentarz i ogranicza się do krótkiego pochówku.

Chociaż zgodnie z rozporządzeniem, na pogrzebach może pojawić się jedynie pięć osób, w praktyce bywa różnie. – Jeśli to jest pogrzeb na cmentarzu, to ci ludzie nie stoją w zbitej grupie, ale w znacznych odstępach. Ja nie mogę przecież chodzić po wokół nich i pytać, kto z nich jest uczestnikiem pogrzebu. Nie mam żadnych podstaw, aby kogoś wypraszać, ani weryfikować – tłumaczy.

– Uważam, że w takich sytuacjach może interweniować policja. Zresztą, w moim mieście miała już miejsce sytuacja, w której ktoś zawiadomił policję, że w pogrzebie wzięło udział pięćdziesiąt osób. Owszem, do kościoła przyszło pięć, ale reszta stała na zewnątrz. Słyszałam, że sprawę zgłoszono do sanepidu – opowiada.

Dobroch przyznaje, że jak wszyscy boi się epidemii koronawirusa. Uważa jednak, że jej praca jest potrzebna, a zebrani na pogrzebie ludzie starają się zachowywać środki ostrożności. – Jeszcze nim wprowadzono obostrzenia, ale już mówiło się o epidemii, ludzie nie stali w jednej, zwartej grupie. Zachowywali należyte odstępy. Dysponuję dobrym nagłośnieniem, więc wszyscy mnie słyszą, ale starają się izolować. Ich strach jest zauważalny – podkreśla.

Zamknięto bramy kościoła, więc ludzie przychodzą do kaplicy

Aleksander Stąpór jest właścicielem domu pogrzebowego i krematorium w Sandomierzu, gdzie od piątku 27 marca zabroniono odprawiania mszy pogrzebowych w kościołach. Najbliżsi i ksiądz przychodzą od razu na cmentarz. – Rodzina, która chce pożegnać zmarłego, może to jednak uczynić w kaplicy domu pogrzebowego. Bliscy pomodlą się chwilę, mój pracownik odmówi różaniec, zakładając, że to pogrzeb katolicki, a następnie odprawimy ciało na cmentarz.

Właściciel domu pogrzebowego zauważył, że w obliczu epidemii koronawirusa ludzie są zwykle świadomi, że nie powinni gromadzić się w dużych skupiskach. – Nie chcę wprowadzać restrykcji ani sprawdzać, kto jest najbliższą rodziną zmarłego, a kto zwykłym znajomym. Uczulam, że teraz zostały wprowadzone obostrzenia. Na szczęście, ludzie uważają i nie przychodzą tłumy – opowiada. – Ale jakby zdarzyło się, że zjawi się więcej osób, to nie mamy żadnych uprawnień, by kogoś legitymować. Uważam, że to leży w gestii policji.

Aleksander Stąpór pozwala na przechowanie zarówno urn, jak i ciał w domu pogrzebowym na dłuższy okres. – Dysponujemy komorami mroźniczymi i możemy przechować ciało na okres nawet 3 miesięcy. Przetrzymanie urn jest bezpłatnie i nie stanowi żadnego problemu. Jakby ktoś chciał przeczekać ten ciężki okres i zrobić pogrzeb dla większej rodziny, gdy epidemia minie, jest to możliwe – przyznaje.

Okazuje się jednak, że w przypadku domu pogrzebowego Stąpóra niewielu się na to decyduje. – W tym rejonie, gdzie ja funkcjonuję, ludzie są trochę przesądni. Uważają, że jak ktoś przeleży przez niedzielę, to może zabrać kogoś drugiego. Z tego powodu mam dużo pogrzebów w soboty. Osobiście w to nie wierzę, ale niektórzy naprawdę się tym kierują.

Księża pilnują kościelnych bram

Zdaniem księdza Krzysztofa Mądela, regulacja ograniczająca ilość osób biorących udział w obrzędach pogrzebowych nie jest wystarczająco precyzyjna.

– W sytuacji, gdy na msze przyjdzie więcej osób niż pięć, nie wiem, kogo konkretnie można pociągnąć do odpowiedzialności. Ta rozporządzenie nie mówi, kto odpowiada za egzekwowanie tego typu prawa. Przypuszczam, że w takiej sytuacji najprędzej można się spodziewać policjanta, ale trudno powiedzieć. Jeżeli przykład my w bazylice nie upilnujemy ludzi i zamiast pięciu osób, nam przybędzie sześć, to nie wiem, kogo obarczyć winą. Osobę, która wejdzie do kościoła jako siódma, a może da się obciążyć przełożonego domu, który odpowiada za kościół? – mówi.

Jako że w Polsce nie ma ogłoszonego stanu wyjątkowego, wyznaczono trzech księży, którzy kolejno stoją przy drzwiach kościoła, pilnując, ile osób do niego wejdzie. – W praktyce jest tak, że księża się boją i monitorujemy wchodzących. Obecnie otwarte są tylko jedne drzwi do kościoła, ale też nie wiem, czy jest to zgodne z przepisami bezpieczeństwa. Nam jest tak łatwiej upilnować ludzi – opowiada. – Właściwie te regulacje nie są też dopasowane to wielkości budynków. Są małe kaplice i duże kościoły. Jak budynek jest wielki, pięćdziesiąt osób mogłoby stać w nawet w dziesięciometrowych odstępach.

Ksiądz Mądel przyznaje, że nie tylko on jest zdezorientowany tym, kto właściwie powinien kontrolować liczbę osób przebywających w kościele. – W lokalnej prasie czytałem o przypadku proboszcza jakiejś miejscowości podhalańskiej, który obraził się na straż pożarną. Wyobraził sobie, że przyjdą panowie w mundurach pożarniczych stać u wejścia do kościoła i pilnować, czy za dużo osób nie wejdzie do środka – mówi.

Stanowisko policji

Skontaktowaliśmy się z Głównym Inspektoratem Sanitarnym i Rzecznikiem Prasowym Straży Miejskiej, którzy podkreślili, że w kwestii naruszenia ograniczenia organizacji zgromadzeń powinna interweniować policja.

"W odpowiedzi na przesłane zapytanie uprzejmie informuję, że w pierwszej kolejności odpowiedzialny jest zawsze organizator danej uroczystości i to on jest upoważniony do tego, aby przepisy były respektowane. Zawsze, gdy ktoś ma wątpliwości czy nie doszło do złamania prawa, może wezwać na miejsce policję" – mówi Wioletta Szubska z biura Rzecznik Prasowego Komendanta Głównego Policji.

"Jednocześnie liczymy na mądrość i odpowiedzialność Polaków. Przepisy i ograniczenia zostały wprowadzone nie po to, żeby biegać za obywatelami i ich karać, ale żeby chronić nas wszystkich przed zagrożeniami, jakie niesie wirus COVID-19. Apelujemy o rozsądek, pamiętając, że zdrowie i życie jest najważniejsze" – podkreśla w rozmowie z Kobieta WP.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także: Przepis na pyszne pancakes

To czytają wszyscy
Jej syn zagrał w filmie. Na premierze spotkała jego ojca z nową partnerką
Jej syn zagrał w filmie. Na premierze spotkała jego ojca z nową partnerką
KOBIETA
W wieku 8 lat wyjechał z ojcem do Niemiec. Z matką miał trudną relację
W wieku 8 lat wyjechał z ojcem do Niemiec. Z matką miał trudną relację
KOBIETA
Miała wyglądać młodziej o 10 lat. Oto finał metamorfozy
Miała wyglądać młodziej o 10 lat. Oto finał metamorfozy
KOBIETA
Szroeder już tak nie wygląda. Wrzuciła nowe zdjęcie. Jej nowa fryzura to hit
Szroeder już tak nie wygląda. Wrzuciła nowe zdjęcie. Jej nowa fryzura to hit
KOBIETA
Terapia zmieniła jego życie. Mocne wyznanie aktora w podcaście "Zwierciadła"
Terapia zmieniła jego życie. Mocne wyznanie aktora w podcaście "Zwierciadła"
KOBIETA
Narożna kręci nowy klip. Wskoczyła w obcisły kombinezon z koronką
Narożna kręci nowy klip. Wskoczyła w obcisły kombinezon z koronką
KOBIETA
Odkryj
Kolenda-Zaleska skończyła 62 lata. Niewielu wie, kim jest jej mąż
Kolenda-Zaleska skończyła 62 lata. Niewielu wie, kim jest jej mąż
KOBIETA
Elizabeth Hurley zachwyciła na ściance. 60-latka wybrała suknię z głębokim dekoltem
Elizabeth Hurley zachwyciła na ściance. 60-latka wybrała suknię z głębokim dekoltem
KOBIETA
Ukryty czynnik rozpadu związków? Tak obniżają ochotę na seks
Ukryty czynnik rozpadu związków? Tak obniżają ochotę na seks
KOBIETA
Pela o nowym związku byłej żony. Powiedział krótko
Pela o nowym związku byłej żony. Powiedział krótko
KOBIETA
Ostaszewska wskoczyła w spodnie, które optycznie wydłużają nogi. Ale spójrzcie na buty
Ostaszewska wskoczyła w spodnie, które optycznie wydłużają nogi. Ale spójrzcie na buty
KOBIETA
Melania Trump olśniła w szmaragdowej sukni. Ciężko oderwać od niej wzrok
Melania Trump olśniła w szmaragdowej sukni. Ciężko oderwać od niej wzrok
KOBIETA
ZANIM WYJDZIESZ... NIE PRZEGAP TEGO, CO CZYTAJĄ INNI! 👇