Padł ofiarą przemocy w szkole. Matka usłyszała, że to "młodzieńcze wygłupy"

Padł ofiarą przemocy w szkole. Matka usłyszała, że to "młodzieńcze wygłupy"

Nastolatki czasem nagrywają przemoc wobec swoich rówieśników
Nastolatki czasem nagrywają przemoc wobec swoich rówieśników
Źródło zdjęć: © Adobe Stock
Dominika Frydrych
14.03.2023 17:22, aktualizacja: 15.03.2023 10:32

- Kiedy włączam telewizję i widzę, co stało się w Zamościu czy w Pruszkowie, od razu mam przed oczami mojego syna - mówi Katarzyna, której syn padł ofiarą przemocy. Podobnie wypowiada się Urszula, której 10-letnia córka była prześladowana.

Media obiegły informacje o śmiertelnym pobiciu 16-letniego Eryka w Zamościu oraz o sytuacji w Pruszkowie. W tym drugim przypadku obyło się bez ofiar śmiertelnych. Takie sprawy - jeśli stają się medialne - poruszają i zmuszają do debaty. Trzeba jednak pamiętać, że publikowanie zdjęć czy nagrań przemocy może skutkować naśladownictwem. - Staje się to świetnym sposobem, żeby zaistnieć - mówi dr Aleksandra Piotrowska, psycholożka dziecięca.

A jak zjawisko wygląda w policyjnych statystykach? - W 2022 roku nieletni popełnili 426 czynów karalnych w kategorii bójka i pobicie, co stanowiło 14,7 proc. ogółu przestępstw stwierdzonych w tej kategorii, a zarazem 2,3 proc. ogólnej liczby czynów karalnych nieletnich. Porównując lata 2021 i 2022 należy stwierdzić, że wartości dotyczące zarówno ogólnej liczby przestępstw, jak i czynów karalnych w kategorii bójka i pobicie, utrzymują porównywalną, nieznaczną tendencję wzrostową - komentuje insp. Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji.

Nawet jeśli skala zjawiska nie rośnie gwałtownie, należy o nim informować. Tego zdania są zarówno eksperci, jak i rodzice, których dzieci doświadczyły przemocy.

Nazywali go "rudym cw*lem". "Młodzieńcze wygłupy"

Katarzyna (nazwiska bohaterek do wiadomości redakcji - przyp. red.) wspomina, że jej syn zaczął przebąkiwać, że chce przefarbować lub rozjaśnić swoje rude włosy. Była zaskoczona, dopóki przez przypadek nie trafiła na jego klasową konwersację na Messengerze. Tak odkryła, że jej syn, z powodu włosów, jest obiektem wyzwisk ze strony rówieśników. - Grupa była założona pod przewodnictwem wychowawczyni, nie wierzę, że nie widziała, co na niej było. Zbagatelizowała moje skargi, nie reagowała na to, co się dzieje. Poszłam do dyrektora, który z kolei przekierował mnie do psycholożki i pedagożki szkolnej – opowiada.

One stwierdziły, że to były "młodzieńcze wygłupy". - Wyzwiska "rudy cw*l", "rudy gej", "ruda cio*a" to wygłupy? Ze stanem psychicznym syna nie było dobrze, miał myśli samobójcze. Jesteśmy pod opieką psycholożki, która wystawiła stosowną opinię. Syn po szkole trenuje piłkę nożną, mocno wspiera go trener - podkreśla kobieta. Złożyła skargę na wychowawczynię do kuratorium, ale nie przyniosło to efektu. - Oburza mnie, że dopiero gdy stanie się tragedia, pojawiają się pytania i komentarze, jak można było temu zapobiec.

Chociaż kobieta zabrała syna ze szkoły, a w nowym miejscu psycholog i pedagog szkolny pomogli chłopcu, jego rówieśnicy z poprzedniej klasy dalej go prześladują. - Syn wyszedł z psem na spacer i usłyszałam, jak jeden z chłopaków krzyczy za nim: ruda cio*a ciągnie rudego psa! - wspomina. Konfrontacja z rodzicami prześladowców? Katarzyna usłyszała od jednej z matek tylko oskarżenia pod adresem swojego syna, który miał zniszczyć bluzę jej synowi. - Było po 21:00, kiedy zadzwoniła do mojego syna z pretensjami. Nazwała go rudym gó****rzem i zażądała 300 złotych – opowiada.

- Kiedy włączam telewizję i widzę, co się stało w Zamościu czy w Pruszkowie, od razu mam przed oczami mojego syna – komentuje Katarzyna. I dodaje: - Zastanawiam się, czy ja mogłam znaleźć się na miejscu matek tamtych ofiar.

Psycholożka: To może zostać w człowieku na lata

Dr Aleksandra Piotrowska ocenia jednoznacznie, że to jedna z form przemocy. - Kiedy ważna dla jednostki grupa, jak koledzy z klasy czy z podwórka, wyśmiewa się z niej to nie jest żart, tylko okrucieństwo i atakowanie poczucia wartości, samooceny. To może zostać w człowieku na lata.

Psycholożka nie ma wątpliwości, że bagatelizowanie sygnałów przemocy przez rodziców czy pedagogów to najgorsze rozwiązanie. - "Nie zwracaj uwagi, to im się znudzi", "bądź mądrzejszy", "to tylko żarty", "końskie zaloty" - tego typu sformułowania to poważne błędy ze strony dorosłych. Jeśli nie wiemy, co zrobić, lepiej zareagować nieumiejętnie niż lekceważyć dziecko. Powinniśmy pokazać, że dzieje się coś, co nie powinno mieć miejsca - mówi.

Jakie są powody agresji u nastolatków?

Jedną z przyczyn agresji u młodzieży, na które wskazuje dr Aleksandra Piotrowska, są zaniedbania wychowawcze i pozostawianie młodych ludzi samym sobie. - Świat dorosłych od świata dzieci i młodzieży jest coraz bardziej oddzielony. Nie chcę powiedzieć, że zawsze postępowanie rodziców jest głównym powodem brutalności dzieci, ale trzeba zwracać na nie uwagę - podkreśla.

- Częstą reakcją rodziców na niewłaściwe zachowanie dziecka jest stosowanie przemocy jako kary. W ten sposób rodzic pokazuje swoim przykładem, że najlepszym rozwiązaniem problemu jest siła wobec słabszego. Inną, najczęstszą reakcją jest zaprzeczenie. Rodzice nie przyjmują do wiadomości, że dziecko jest przemocowe, przerzucają odpowiedzialność na ofiarę, powtarzają, że "wszyscy tak robią". Uczą, że można posługiwać się takimi rozwiązaniami - dodaje psycholożka.

Powodem jest też presja, której poddawane są nastolatki oraz stawiane im przez dorosłych. - Do tego dochodzi opresyjna szkoła, która rodzi wysoki poziom długo utrzymującego się stresu. U części osób sposobem na radzenie sobie z własnymi frustracjami są zachowania agresywne, dzięki którym rozładowują napięcia. Nastolatek, który jest spełniony, odnajduje się w rodzinie, ma pasje, nie jest sprawcą zachowań przemocowych, kieruje swoją życiową energię na coś innego - wyjaśnia.

Zdaniem psycholożki, nie da się też wykluczyć przyczyn biologicznych i coraz słabszej kondycji układu nerwowego. - Największe tragedie są, gdy u dziecka łączy się kilka aspektów - podsumowuje ekspertka.

10-latka padła ofiarą przemocy. "Miała myśli samobójcze"

Do aktów przemocy w szkołach dochodzi nie tylko w Polsce. Doskonale wie o tym Urszula. - Córka ma 10 lat i od września zaczęła nową szkołę. Bardzo się z niej cieszyła, bo jest to szkoła artystyczna, a malowanie, rzeźba i aktorstwo bardzo ją interesuje - opowiada Urszula, Polka mieszkająca w Austrii.

Zaczęło się od żartów w stylu "Polka pewnie kradnie" i wyśmiewania z ubioru - dziewczynka lubiła ubrania w stylu lat 70. Później było kopanie plecaka, zabieranie i rzucanie między sobą jej rzeczy. Prześladowcami byli chłopcy w wieku 11-12 lat. - Próbowałam interweniować u nauczycielki. Niby rozmawiała z nimi, było spokojniej, ale nagle ktoś połamał córce długopisy. Wtedy zadzwoniłam do dyrekcji. Nie pomogło. Nadal dokuczali córce i namawiali do tego innych. Wreszcie powiedziała, że już tego nie wytrzymuje - podkreśla Urszula.

"Mam nadzieję, że dostaniesz raka i umrzesz", "mam nadzieję, że cię ktoś zgwałci", "Ty ku**o, dz***o" - mieli jej mówić w klasie. Nauczycielka nie reagowała. Dyrektorka w grudniu zeszłego roku wezwała dzieci i zagroziła powiadomieniem rodziców. Sprawa ucichła, córka przestała się skarżyć.

Niestety, kiedy ostatnio odbierała dziewczynkę ze szkoły, zauważyła, że płakała. Gdy szły chodnikiem, była niespokojna, zerkała do tyłu. - Zauważyłam dwie dziewczyny, które były za nami. Spytałam, kto to. Wtedy córka opowiedziała wszystko - mówi. Okazało się, że chłopcy dalej ją dręczyli. Dołączyła do nich siostra jednego z opraców i jej koleżanka. Umówiły się, że będą ją śledzić.

Kobieta zatrzymała dziewczyny, te jednak wyparły się wszystkiego. Urszula nie odpuściła. Pojechała do szkoły, gdzie nauczycielki zadzwoniły do mamy jednej z dziewczyn. Nie pomogło. - Powiedziała, że to wina mojej córki, oskarżyła, że przezywa jej syna – relacjonuje. Urszula umówiła spotkanie z dyrektorką, rodzicami i dziećmi. Jeśli to nie pomoże, chce zgłosić sprawę policji.

- Córka widziała, jak bardzo się martwię. Jako że wychowuję ją samotnie od lat, nie chciała mi przysparzać kłopotów, więc udawała. Ale potem mówiła: "mamo, nie chcę żyć, to się dopiero skończy, jak mnie nie będzie". Miała myśli samobójcze! Jestem zdruzgotana - mówi Urszula. Zapisała ją do psychologa.

10-latka od miesięcy ma problemy ze snem, boli ją brzuch. Kiedyś uwielbiała szkołę i chętnie się uczyła, dziś jej unika, często jest smutna. - Dziś musiałam zawieźć ją do szkoły i odprowadziłam pod samą klasę, bo bała się jechać sama. Jestem bardzo zawiedziona postawą dorosłych. Szkoły, nauczycielki i rodziców - dodaje.

Resocjalizacja sprawców przemocy - czy ma sens?

W ostatnich dniach PAP przekazała, że sześcioro sprawców z Pruszkowa trafiło na trzy miesiące do schroniska dla nieletnich. O dalszych losach zdecyduje sąd po rozpatrzeniu podejrzenia pobicia. Czy resocjalizacja to najlepsze rozwiązanie? - Doświadczenia w Polsce, ale też w innych krajach pokazują, że tzw. wymiar sprawiedliwości częściej jest wymiarem odwetu – ocenia. - Prawdopodobieństwo, że pobyt w ośrodku zapewni odpowiednią resocjalizację, jest nikłe. Niezależnie, czy mowa o domach poprawczych, czy o więzieniach dla dorosłych - gdyby te placówki działały, nie byłoby recydywy.

Dominika Frydrych, dziennikarka Wirtualnej Polski

Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i potrzebujesz rozmowy z psychologiem, zadzwoń pod bezpłatny numer 116 123 lub 22 484 88 01. Listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz też TUTAJ.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (514)
Zobacz także