Paulina zarabia 9 tysięcy złotych, jej partner trzy razy mniej. "Albo płacę za wszystko ja, albo nie jedziemy"
– Gdy mieliśmy pojechać na wczasy, to szybko stało się oczywiste, że albo płacę za wszystko ja, albo po prostu nie jedziemy – wyznała Paulina. Dysproporcja w zarobkach jest częstą przyczyną konfliktów w związkach.
13.01.2020 | aktual.: 14.01.2020 15:37
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Choć mówi się, że to nie pieniądze są najważniejsze, dysproporcja w zarobkach z pewnością utrudnia partnerom wspólne funkcjonowanie. Paulina zarabia 9 tysięcy, jej partner 3 razy mniej. – Czasem mi się wydaje, że sytuacja jest tak niezręczna dla nas obojga, że nie da się tego ciągnąć w nieskończoność – wyznała na forum WP Kafeteria.
Dysproporcja w zarobkach psuje związek
Zanim się poznali, Paulina zdążyła przyzwyczaić się do wysokiego standardu życia. – Nie pamiętam, jak to jest odliczać pieniądze do wypłaty. Co chcę, to sobie kupuję. Często jadam na mieście lub zamawiam jedzenie do domu. Gdy wyjeżdżam, to nie szukam najtańszego hotelu, tylko takiego, który będzie mi odpowiadał – napisała.
Kiedy poznała swojego partnera, ten nie wiedział, ile zarabia. Na randkach płacili na zmianę. Z czasem mężczyzna zaczął zauważać, że Paulina dużo wydaje na siebie i innych, natomiast on zarabia 3 tysiące i po opłaceniu rachunków zostaje mu tysiąc złotych.
– Gdy mieliśmy pojechać na wczasy, szybko stało się oczywiste, że albo płacę za wszystko, albo po prostu nie jedziemy. Zapłaciłam za jedne wczasy, drugie wczasy, staram się urozmaicać nasze życie, więc czasem gdzieś wyjdziemy – koncert, kino, jakiejś jednodniowe wycieczki. Staram się, by nie odczuł tego, że ja za wszystko płacę, więc mu mówię coś w stylu, że ja np. opłacam hotel, czy imprezę, a on się zajmuje dojazdem, jednakże oboje wiemy, że jest to całkowicie niewspółmierne – żaliła się.
Paulina zauważyła, że jej partner przed wypłatą odlicza każdy grosz. Miała wyrzuty sumienia, kiedy kupowała coś dla siebie, więc zaczęła kupować prezenty też jemu.
– Myślę, że gdybyśmy kiedyś byli po ślubie i mieli wspólne konto, to nie byłoby to tak niezręczne. Na ślub jednak też się tu w najbliższym czasie nie zapowiada. On wie, że jego nie stać na wesele i to ja musiałabym zapłacić za większość imprezy, jakby to niby miało wyglądać? – zapytała
Mimo tego, że poza niezręcznościami finansowymi układa im się dobrze, Paulina zaczęła zastanawiać się nad tym, czy w dłużej perspektywie taki związek ma sens.
Zobacz także: Praca z domu. Niektórzy wpadają w pułapkę
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl