Pierwsza wojenna gwiazdka. "Pierwsza zima była straszna, był głód"

Po zakończeniu wojny obronnej 1939 r. wstrząśnięci Polacy obudzili się w nowej rzeczywistości. Gdy nadszedł grudzień, zamiast radosnego oczekiwania na pierwszą gwiazdkę, uroczystą Wigilię i prezenty, był strach. Jak wyglądało pierwsze wojenne Boże Narodzenie?

Sprzedaż choinek na krakowskim Rynku w latach okupacji
Sprzedaż choinek na krakowskim Rynku w latach okupacji
Źródło zdjęć: © Domena publiczna | Theuergarten Ewald

W międzywojniu bywało różnie. Część rodzin świętowała Boże Narodzenie na bogato, inni bardzo skromnie. Spory odsetek obywateli Polski obrządku wschodniego zasiadał do uroczystej kolacji dopiero 6 stycznia. Przytłaczająca większość nie wyobrażała sobie jednak tego, by nie obchodzić uroczyście Wigilii i Bożego Narodzenia. Mimo wybuchu wojny nic się w tej kwestii nie zmieniło.

Tego roku Polacy byli załamani. W większości kraju dopiero zaczynali się orientować, czego mogą się spodziewać po najeźdźcach, jednak na ziemiach polskich wcielonych do Rzeszy, gdzie Niemcy dokonywali od października do grudnia brutalnych wysiedleń i masowych egzekucji, już nikt nie miał wątpliwości. Tragedia już się zaczęła.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W drugi dzień świąt urządzili masową egzekucję

- Pamiętam, 27 grudnia, to był drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, w 1939 roku, do tego domu wtargnęli Niemcy i wyprowadzili wszystkich mężczyzn. Była to pierwsza egzekucja w Wawrze, rozstrzelano wtedy mężczyzn aresztowanych w tym dniu. Między innymi zginął nasz kuzyn - relacjonowała dla Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego Wanda Łabuzińska, która w dniu wybuchu wojny miała siedem lat.

We wspomnieniach kobiety moment pierwszej egzekucji wypada w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, jednak w dacie są pewne rozbieżności. Faktycznie okupant zbrodni dokonał 27 grudnia 1939 r. Był to odwet za śmierć dwóch niemieckich funkcjonariuszy. Zgładzili ich zwykli kryminaliści, a w akcie zemsty Niemcy zamordowali stu siedmiu mieszkańców warszawskiej dzielnicy Wawer.

Trudno było utrzymać fason w czasie przygotowań do pierwszej wojennej Wigilii. W miastach wciąż było widać ślady niedawnej walki. Kilkanaście tygodni wcześniej jeszcze wierzono, że Polskę uda się obronić, a rodziny żegnały swoich ojców, braci, synów. Gdy przyszło do przygotowań 24 grudnia, tradycyjnie pozostawiane puste miejsce przy stole dla każdej rodziny reprezentowało coś innego. Mało która rodzina zasiadała do wieczerzy w komplecie.

Sprzedaż choinek w Krakowie (zdjęcie ilustracyjne)
Sprzedaż choinek w Krakowie (zdjęcie ilustracyjne)© Domena publiczna

Jak pisze Władysław Bartoszewski w swoim wspomnieniu, opublikowanym przez tygodnik "Stolica" w 1957 roku, ludność myślała o nadchodzących świętach z głębokim smutkiem. Podobny obraz wyłania się ze wspomnień innych osób.

- Pierwsza zima była straszna. Pamiętam, przed Bożym Narodzeniem prosiłam mamusię, był głód: "Mamusiu, żeby chociaż piętnaście deko mięsa na Boże Narodzenie kupić". Niestety nie było na to. Mamusia wzięła trochę biżuterii, pojechała na wieś, przywiozła parę jajek, przywiozła kawałek słoniny i w taki sposób trzeba było sobie radzić - opowiadała po latach Krystyna Zając osobom zbierającym relacje dla Archiwum Historii Mówionej.

Gdy wybuchła wojna, była nastolatką, chodziła do szkoły, wychowała się w patriotycznym domu. W czasie Powstania była w służbach pomocniczych na Starym Mieście.

Ta zima była strasznie mroźna

Zmiana była brutalna w szczególności dla osób dobrze sytuowanych, które wcześniej polegały na pomocy służby. Nagle musiały się na nowo nauczyć funkcjonowania. Często wyrzucano je z przedwojennych mieszkań, do których wprowadzali się najeźdźcy, a zgromadzony majątek szybko topniał.

Nie mając smykałki do handlu ani doświadczenia i mądrości ulicy, za bezcen wyprzedawały one bezcen, majątek topniał w oczach. Na nowo trzeba się było uczyć życia. Co z tego, że żona przedwojennego adwokata albo doktora umiała grać na pianinie i znała języki, skoro nie umiała rozpalić pod kuchnią, ugotować podstawowego posiłku, czy porąbać drewna.

Zdarzało się, że cała rodzina trafiała do jednej izby ogrzewanej prymitywnym piecykiem. Co gorsza, pogoda nie dała nikomu taryfy ulgowej. Średnia temperatura w miesiącach grudzień 1939 - luty 1940 wynosiła około -7,7 stopnia Celsjusza, co stanowi rekord w całym XX wieku.

- Pierwsza zima była strasznie mroźna, było bardzo zimno. W mieszkaniach paliło się w piecykach, w tak zwanych kozach żelaznych, żeby ogrzać mieszkanie, bo nie było przecież centralnego ogrzewania, w piecu nie było czym palić. Trzeba było korzystać [z] prymitywnych [urządzeń] i całą okupację w taki sposób się przeżyło, aż do czasu Powstania – wspominała Krystyna Zając.

Polacy zaczęli szukać choinek

Prasa gadzinowa, czyli polskojęzyczne gazety wydawane pod dyktando Niemców, próbowała kreować alternatywną rzeczywistość. Kolejne artykuły opowiadały o wzmożonym ruchu, przedświątecznym zabieganiu i poszukiwaniu najpiękniejszej choinki. Prawda była jednak taka, że ludzie przestali nawet życzyć sobie "wesołych świąt", bo zwyczajnie było to nie na miejscu.

Z jednym gadzinówki miały rację - Polacy w grudniu zaczęli szukać choinek. Choć atmosfera była iście grobowa, starano się choć tak zaznaczyć świąteczny czas. Sztucznych drzewek wówczas nie było, więc kto żyw, szukał prawdziwego. O ile na wsi wystarczyło dyskretnie udać się do lasu, o tyle w wojennej rzeczywistości miast i miasteczek, nie był to mały wydatek.

Zresztą, nie każdy tradycyjnie w domu ubierał choinkę, część przystrajała podłaźniczkę, którą często ucinano z czubka świerka. Ewentualnie, w opcji najbardziej ekonomicznej, w domu pojawiały się po prostu gałęzie jedliny. W większości domów wcale nie przystrajano ich bombkami i łańcuchami. Zamiast tego na gałązkach wieszano jabłka, orzechy, cukierki, ciastka, czy zabawki słomiane i papierowe.

Bez wigilijnego karpia i śledzia

Z tradycyjnych potraw wigilijnych niewiele udawało się zrobić. Na szczęście postne potrawy nie są drogie. Dzięki temu najbardziej popularne zupy, takie jak barszcz czerwony, barszcz biały czy grzybowa, udawało się przyrządzić. Przygotowanie zakwasu na barszcz czerwony wymaga bardzo małego nakładu finansowego. Wystarczy kilka buraków, czosnek, listek laurowy i ziele angielskie. Barszcz biały przygotowuje się z zakwasu z mąki, a podstawowym składnikiem grzybowej są suszone grzyby, które zapobiegawcze gospodynie suszyły o właściwej porze roku.

Niełatwo było dostać świeżą rybę czy marynowane śledzie. Wiele osób ze względów ekonomicznych i z powodu ograniczonych możliwości aprowizacyjnych, musiało obejść się smakiem. Na szczęście zostawały ziemniaki, które we współczesnym jadłospisie świątecznym niemal nie występują. Tymczasem w czasie tej pierwszej wojennej Wigilii, ludzie sięgali po nie bez skrępowania.

"Apetyt zaspokajano plackami kartoflanymi na oleju lub po prostu kartoflami z surową cebulą (witaminy!). Chude ciasto z kartkową margaryną, w którym jaja zastępowano niekiedy dynią albo proszkiem jajecznym, pełniło obowiązki świątecznego deseru" - relacjonował po latach Władysław Bartoszewski.

Święta z godziną policyjną

Dla osób wierzących obowiązkowym punktem obchodów bożonarodzeniowych jest tradycyjna msza święta o północy, zwana pasterką. Trudno było uczestnictwo w niej pogodzić z godziną policyjną. Ale i na to udało się znaleźć sposób.

"Liturgię przesunięto na wczesny ranek. Dlatego w wielu domach, zwłaszcza tych, w których do stołu zasiadało więcej osób, biesiadowano, kolędowano i politykowano do świtu. Kiedy zegar wybijał właściwą godzinę, towarzystwo ruszało do kościoła" - czytamy w "Okupacji od kuchni".

Aleksandra Zaprutko-Janicka, dziennikarka Wirtualnej Polski

Źródło: Artykuł powstał na podstawie materiałów zgromadzonych w trakcie pracy nad książką "Okupacja od kuchni" (Wydawnictwo Poznańskie 2024).

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Wybrane dla Ciebie